niedziela, 21 sierpnia 2016

Skrzynka ze skarbami dla malucha

Już dwa lata temu planowałam napisać o naszej ulubionej zabawce dla malucha, ale maluch szybko rósł i wyrósł z niej zanim to zrobiłam. Na szczęście maluchy pojawiają się u nas regularnie, co jakiś czas, więc co się odwlekło - to nie uciekło. Obecnie studium przypadku stanowi Szósta a materiał opisywany to pudełko ze skarbami dla malucha. Liczę tutaj wiek od około 7 - 8 miesięcy do 1,5 roku. A tak bardziej po ludzku zabawka zaczyna mieć sens, gdy maluch samodzielnie siedzi i chwyta, a kończy mieć sens, gdy maluch samodzielnie chodzi. W przybliżeniu. Wtedy jest już tyle ciekawych rzeczy do robienia, że pudełko idzie w kąt.

Uwaga! Oto bardzo niebezpieczna zabawka, nie podlega żadnym normom unijnym, a wszystkie jej elementy stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia i życia małego dziecka!

Teraz zaś, gdy wszyscy lubiący bezpieczeństwo rodzice zostali ostrzeżeni, bierzemy się do roboty.

Skrzynka ze skarbami to zwyczajne pudełko po butach wypełnione różnymi przedmiotami powyciąganymi z kuchennych zakamarków. Oczywiście mogą to być zakamarki w całym domu, ale ponieważ nasze pudełko skarbów stoi w kuchni i służy jako zabawka dla malucha gdy mama gotuje (a mama nie lubi porozwalanych po kuchni klocków i grzechotek), więc do pudełka wędrują skarby powyciągane z kuchennych szuflad i szafek. Niezmiennie cieszą się zachwytem małego dziecka.

Główna cecha, która je łączy to: można wziąć do buzi.


Obecnie w naszym pudełku znajduje się: lejek (niebezpieczna ostra końcówka, którą dziecko biorąc do buzi niechybnie pokaleczy sobie podniebienie!), plastikowa miseczka, plastikowy kubeczek po lodach - w obydwu znajdują się różnej wielkości metalowe pokrywki od słoików do przekładania, wkładania, wyjmowania, rozrzucania po kuchni oraz nauki wkładania z powrotem; drewniana łopatka do przekładania kotletów na patelni oraz drewniana szpatułka do masła (uwaga drzazgi!!), zestaw miarek z IKEA, plastikowa łyżka do spaghetti, małe pudełeczko z przykrywką z kompletu pudełek z IKEA (włożyć do niego ze dwie pokrywki i fantastyczna grzechotka gotowa, a do tego niezła zagwozdka - jak wydobyć te pokrywki?) oraz plastikowa łyżka, której ostro zakończoną rączkę tak fajnie się gryzie i wsadza sobie do gardła wywołując odruch wymiotny.  


Wspomniałam wcześniej, że wspólna cecha tych przedmiotów, to że można je włożyć do buzi. Jest to również ich największa zaleta i tak są wybierane. 
Poza tym maja również zalety indywidualne. Na lejku się rewelacyjnie trąbi (robi to nawet nasza pięciolatka). Drewniane łopatki fantastycznie stukają we wszystko, w tym w odwrócone do góry nogami pudełko, które działa jak bębenek. Samo pudełko zaś jest lekkie i nawet z zawartością daje się odwrócić sparwnie i szybko, jednym ruchem, robiąc fantastyczny bałagan na całej podłodze!

Oczywiście, nie zapominajmy o sitku! Sitko jest genialne! Ma rączkę, która można zjeść i sadzić sobie naprawdę głęboko do gardła a z drugiej strony tak fantastycznie ugina się pod palcami, że można je macać bez końca, przez 3 minuty.

Jest również plastikowa butelka. Bez nakrętki.



Nakrętka jest zbyt niebezpieczna, dlatego wędruje od razu do torby, gdzie zbieramy nakrętki dla Stasia (naszego znajomego chłopca, który urodził się bez rąk, a dla którego zbierane nakrętki wciąż są podstawą finansowania wielu rehabilitacji, info tutaj ), ale sama butelka? Istny cud! Można ją wsadzić do buzi, trąbić w nią, walić nią w co popadnie, ale i tak najlepsze jest, że można ją uginać paluszkami, a ona przy tym wydaje fascynujące dźwięki.

Skrzynka skarbów ma, oczywiście, skład wymienialny. Ponieważ więcej na raz się w niej nie mieści, (co też jest zaletą, gdyż zalewanie malucha nadmiarem bodźców nie jest wcale dobre), w kolejce do wymiany czekają: mała metalowa pokrywka, która robi niezły huk a przy tym można ją obślinić i złapać za uchwyt, a w przeciwieństwie do przedmiotów z plastiku zazwyczaj jest zimna, duży czerwony lejek, w który trąbi się jeszcze fajniej, kubeczek do wody od żelazka, "popychacz" od sokownika, wyciskacz do czosnku, następne pudełeczka z zestawów IKEA itp. Coś tam na pewno wymyślimy. Tubka po paście do zębów? (wymyta i bez nakrętki) Pudełeczko po kremie? Niemowlęca szczoteczka do zębów?

Może i wam się taka inspiracja przyda, kto wie? Jedno co pewne, to że nasze maluchy spędzają z pudełkiem więcej czasu niż przy interaktywnej tablicy zabawkowej Fisher Price'a (której nie mają, ale obserwowałam kiedyś jak bawią się tym u znajomych, gdzie akurat była). 


UWAGA! Program zawiera niecelowe lokowanie produktu! W tym: butów Lasocki, których nie kupujemy, bo są za drogie; lodów Grycan, których nie jadamy, bo są niezdrowe; oliwek jakichśtam, Mosso majonezu oraz Gerbera, których nie reklamujemy, nie polecamy i które nie zapłaciły nam ani złotówki za umieszczenie ich w powyższym poście. Również produktów IKEA, których nie polecalibyśmy i nie kupowalibyśmy, gdyż nie zawsze zgadzamy się z polityką sklepu, ale kupujemy i czasem polecamy, bo są wygodne, przydatne, tanie i mają różne fajne zniżki na kartę FAMILY. IKEA również nam nie płaci. Na razie. ;)