piątek, 30 czerwca 2017

Poszukiwanie skarbu czyli co zrobić gdy dzieci nudzą się w wakacje


Tak naprawdę kiedy dzieci oświadczają "nudzę się", jedyne na co mam ochotę, to opowiedzieć im o swoich wakacjach, dawno temu... A były fantastyczne. Rodzice wywozili mnie tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, na wieś totalną. Do lasu kilometr, do najbliższego sklepu ze dwa, dużo drzew, trawy, pokrzywy i młodsze rodzeństwo. Żadnych placów zabaw, parków zabaw, hal zabaw, w ogóle jedyna zabawa to ta, którą wymyśliliśmy w naszych głowach, a potem wcieliliśmy w życie. Pamiętam, że najwspanialsze elementy to bujanie się na "małpiej lince" (deska zwieszona na przepotwornie długim sznurku),  łażenie po drzewach (naprawdę wysokich drzewach), jazda na za dużych rowerach po babci, oraz generalnie zaszywanie się w chaszczach, w celu zniknięcia z oczu młodszemu rodzeństwu. Gdybym oświadczyła mamie, że się nudzę, zapewne kazałaby mi przynieść wody ze studni (co było rozrywką dla miejskiej dziewczynki, jak ja - ale tylko przez dwa dni), albo pobawić się z młodszym rodzeństwem, (co było rozrywką - ale gdy młodsze rodzeństwo miało roczek, a nie cztery lata i nieustane pretensje, że biegamy za szybko).
Teraz nastały okropne czasy kleszczy zakażonych boreliozą - więc chaszcze są zakazane, strachu przed połamanymi rękami i nogami - więc łażenie po drzewach jest zakazane (albo po prostu drzewa pozbawione są wszystkich niższych gałęzi), a młodsze rodzeństwo spotyka się coraz rzadziej, zwłaszcza jako ciężki obowiązek starszaków. Natomiast place zabaw z wymyślnymi drabinkami i superbezpiecznemi-spełniającymi-wszystkie-normy-bezpieczeństwa-instalacjami oraz hale zabaw są powszechne. Takie czasy.
Więc gdy moje córki zaczynają jęczeć, że się nudzą, trafia mnie szlag, gdzieś tam, w głębi mnie i rosną mi kły, długie, ostre i aż do ziemi.
A gdy już moje córki przestaną jęczeć i znajda sobie jakieś twórcze zajęcie, zabawę, sport, cokolwiek co same wymyślą, kły maleją, a szlag się ulatnia. I wtedy wymyślam Poszukiwanie Skarbu.

Poszukiwanie skarbu

Już dwa lata z rzędu bawimy się w tą grę. Kilka żelaznych warunków spełnionych być musi: prawdziwy skarb, teren, wskazówki w zagadkowej postaci. Dwa lata temu przygotowałam dla dziewczynek mapę. Plan był taki, że idąc z mapą będą kolejno rozkminiać punkty orientacyjne... niestety, okazało się, że dziewczyny wolą przestudiować mapę w domu, zestawić ją sobie w główkach z obrazem znanego terenu, a następnie zwyczajnie pójść do punktu wskazanego jako miejsce ukrycia skarbu. Oczywiście zabawa była przednia, choć krótka, a kardynalny błąd popełniłam ja. Mapa przyda się, jeśli skarb ukryty jest na terenie nieznanym, a nie we własnym ogrodzie, nawet jeśli ten ogród ma ponad hektar powierzchni.

W zeszłym roku zastosowałam więc metodę listów ze wskazówkami, ukrytych w różnych miejscach ogrodu, a każdy list zawierał inną zagadkę lub trudność.
Postaraj się, drogi czytelniku, o wyrozumiałość dla błędów i kiepskiej jakości zdjęć. By pomóc odczuć ducha wakacji i poszukiwań, całą przygodę przedstawię w zdjęciach. Miłej zabawy!

Pierwszy list dziewczynki znalazły na kuchennym stole...




Dziewczynki po chwili namysłu, doszły do wniosku, że zapewne chodzi o werandę...



W poszukiwaniu właściwego drzewa...


A gdy już znalazły...



List został odnaleziony w stercie siana...



List został odnaleziony na dużym, starym dębie...




Po dłuższej chwili namysłu dziewczynki pognały niemal na wyścigi, aby odszukać skarb...








Skarbem były zupełnie zwyczajne, kupione w Biedronce, wielka kolorowanka - domek, oraz drewniana zabawka.



Nie chcę być moralizatorsko - patetyczna, powiem więc tylko, że skarb został wybrany tak właśnie celowo, by żadna z dziewczyn nie mogła mieć go na własność, by był wspólny. Rok wcześniej były to pachnące flamastry - dla każdego osobna paczka - i sprawdziły się nieźle, ale nie obyło się bez scen zazdrości, czy kłótni. Tym razem skarb zmusił dziewczyny do wspólnej zabawy i sprawił im mnóstwo frajdy podczas obłędnych upałów, gdy żadnej z nich nie chciało się wychodzić z chłodnego domu. 

Koncepcja Poszukiwania Skarbu, Podchodów czy innych gier terenowych, które stawiają zadania i mają cel jest stara jak świat chyba. Nigdy nie traci na atrakcyjności. Każdy kolejny etap może być zagadką, krzyżówką, zadaniem matematycznym, rebusem, łamigłówką lub zadaniem na orientację w terenie. Czasami zwyczajnie idzie się po zostawionych śladach. Mam nadzieje, że zainspiruję was do takiej zabawy, wcale nie po to, by zabijać nudę. Po prostu jest to świetna zabawa teraz, a w przyszłości wspaniałe wspomnienia z dzieciństwa. A nas - dorosłych - zmusza do kreatywności i do odkrywania dziecka w sobie. Czy na takie wyzwanie może być lepszy czas niż wakacje?