tag:blogger.com,1999:blog-30097069314393734582024-03-13T05:45:03.183+01:00Edu domowa - szkoła życia
Należymy do grona szaleńców, którzy zdecydowali się realizować obowiązek szkolny poza szkołą.
Ten blog to swoista forma dokumentacji naszych poczynań, osiągnięć moich panienek i moich refleksji. A tak naprawdę to zapis mojej samoedukacji jako kobiety, matki,nauczyciela domowego, człowieka.
"Kochaj i rób co chcesz!" - św. Augustyn.
Unknownnoreply@blogger.comBlogger81125tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-77214369612732709342019-09-16T00:19:00.002+02:002019-09-16T22:54:37.853+02:00Dwa tygodnie w szkole<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Ostatni post napisałam jakieś lata świetlne temu! Nie bez powodu. Mam na stanie obecnie 7 panienek i pisanie nowych postów zajmuje mi zbyt dużo czasu. Zbyt dużo czasu zabiera mojej rodzinie, a każda minuta się liczy. W dzień i w nocy. Ale dojadała mi pewna... sytuacja i podzielę się nią, bo to spory problem i mam potrzebę się wygadać, ja wiem? może wypisać.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
Otóż dopadła mnie szkoła. </div>
<div>
Mianowicie moja nastoletnia córka postanowiła sprawdzić "jak to w szkole jest" i poszła do szkoły. Normalnej takiej, co to ją z cegieł pobudowali, ma status rejonowej (bo na żadne prywatne czy stowarzyszeniowe cuda nas nie stać), stoi sobie beztrosko po drugiej stronie ulicy, z okna ją widać. Nieduża nawet. Szkoła jak szkoła, opinie ma różne - jak ludzie, którzy je piszą. Nie ma co się rozpisywać... Ale... </div>
<div>
Ale jest duże. </div>
<div>
Albowiem ja, szanowni państwo, nauczyłam się, że jak mi kamyk wpadnie do buta to się zatrzymuję, kamyk wytrząsam, but wdziewam i idę dalej, bez narzekania. A teraz mam wrażenie, że do butów nawpadało mi kamyków i nijak je wytrząsnąć. Pozostaje iść zaciskając zęby, albo jakoś na palcach, utykając, dodać można narzekanie, ale nic zrobić nie można! Bo szkoła, drodzy państwo, jest pomysłem mojego dziecka. Nastolatek nie kamyk. Ani nie wytrząsnę, ani nie przełożę. Ponarzekać mogę, tylko co to da?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Spotkałam się byłam z krytyką takiej negatywnej motywacji podejmowania edukacji domowej, że to niedobrze, jak się ed podejmuje tylko z tego powodu, gdy uważamy, że szkoła jest be. Że pomysł trzeba mieć, własny program, jakieś takie idee, plany, odszkolnienie, cuda na kiju... unschooling najlepiej. A dzisiaj, po dwóch tygodniach szkoły, (które nastąpiły u mnie po 8 latach edukacji domowej) mówię wam - niechęć do szkoły to świetna motywacja, żeby podjąć i robić ed. Plan, program, idea - się wszystko jakoś w trakcie ułoży i wymyśli. Ale z systemu ciec! To jest sukces i wygrana. Wolność. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Szkoła w ciągu dwóch tygodni pokazała mi, że ten system ma tylko jeden cel. Podnieść poprzeczkę i czekać, przyglądając się, jak wysoko uda mi się skoczyć? </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Dziecko ma jakieś tam swoje zajęcia popołudniowe, jakieś plany, talenty, które rozwija czy pasje. Co robi szkoła? Po dwóch tygodniach totalnie zmienia plan zajęć. Totalnie. Córka ma zajęcia w szkole muzycznej cztery razy w tygodniu, raz w sobotę - dyplom robi to trochę tego jakieś, orkiestra, fortepian itd. Po zmianie planu nie ma szans, żeby zdążyła z jednej szkoły do drugiej. Plan się wziął i zmienił i już. Wyżej d... - jak to się brzydko mówi - nie podskoczysz. Czyli ja, do tej pory wolny człowiek, muszę zwalniać, tłumaczyć, jakieś zajęcia przekładać na - założę się - piątek o 19:30. Wszak każdy rodzic marzy, żeby w piątek o 19:30 wozić dziecko na dodatkowe lekcje. Pojęcia nie mam jak to się skończy, ale wkurzona jestem maksymalnie. Ktoś mi podniósł poprzeczkę, stoi i się przygląda - skoczę czy nie? Siódemka dzieci i ed to wyzwanie? Żadne. Doskoczyć do szkolnego systemu - to wyzwanie. Może się to i poukłada, ale ja nie mam na to wpływu. Ja się muszę dostosować. Mieć nadzieję, że się poukłada. Gdzie jest moja wola sprawcza? Nie ma. W piątek było 6 lekcji w planie, a w poniedziałek jest 8 i już. Dodatkowo to oznacza, że ja - mając codziennie dwudaniowy obiad w domu - muszę opłacić obiady w szkole. Żeby dziecko miało szansę coś ciepłego zjeść - pod warunkiem że zdąży pomiędzy lekcjami. Ostatnio nie zdążyło, bo zanim kolejka wydająca obiad przeszła czasu na jedzenie zostało 5 minut.. </div>
<div>
A system siedzi z boku, patrzy na mnie kaprawymi ślepiami i chichocze złośliwie. "Skoczy, czy nie skoczy?"</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Pierwsze zebranie szkolne trwało ponad półtorej godziny i nawet nie było żadnej rodzicielskiej dyskusji. Wypełniłam za to około 10 różnych formularzy i świstków i wysłuchałam kilkunastu absurdalnych "tworów" typu "system szkolnego oceniania". Pojęcia nie macie jakie absurdy kryją się w szkolnej ocenie z wychowania - z 10 punktów ma! Przy czym punktualność jest w 1 punkcie, schludny strój w 3 punkcie, a zachowanie zgodne z wartościami takimi jak uczciwość, prawość i koleżeństwo w 9. </div>
<div>
Wciąż jeszcze zastanawiacie się "Czy szkoła nie byłaby jednak lepszym rozwiązaniem?"</div>
<div>
Słuchałam niezmiernie ważnych informacji przekazywanych przez wychowawczynię, starając się ignorować ponaglające smsy od męża, bo wciąż jeszcze kilka papierków miałam do wypełnienia, a w tym czasie system siedział z boku trzymając się za brzuch i ryczał ze śmiechu "Ja dopiero z tobą zaczynam!"</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Dziś przyjrzałam się nowemu planowi lekcji mojej córki. Co jest w środku? Wiecie - to już nie jest moja broszka, ale 7 klasę robiłyśmy w zeszłym roku ze starszą córką i wiem, mniej więcej, jak program wygląda. Oczy przecieram - nie wierzę! Trzy geografie i jedna historia. Może w drugim semestrze to się zmieni, no pojęcia nie mam, to niewiarygodne jest. Znam wymagania podstawy programowej dla tego etapu! 10 miesięcy po około 4 tygodnie, wiadomo ferie, święta i inne takie, masa lekcji odpada, ile tego wyjdzie? 30 godzin lekcyjnych na zrealizowanie tych wymagań? System rechoce złośliwie przycupnąwszy w progu... Nierealne. Ed dawało mi zawsze szansę na poświęcanie tyle czasu ile było trzeba, przywykłam do luksusu. Do wolności. Teraz tylko przecieram oczy. Ale zaraz, jak to.... Nie umiem tak bezradnie się przyglądać, wezmę i przestudiuję jakąś ramówkę godzinową, może w 2 semestrze będzie 1 geografia i 3 historie? Jakim cudem mając jedną godzinę tygodniowo 13 latek ma umieć "ocenić" sytuację polski tuż po osiągnięciu nieodległości, czy ocenić trudności z jakimi zmagali się twórcy Niepodległej czy ocenić szanse Polski podczas powstania styczniowego? Znaczy będę miała ed po godzinach...</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Wiadomo, to jest takie narzekanie moje na ten system, który siedzi w progu i rechoce złośliwie, podczas gdy ja muszę jakoś się do niego dostosować, bo córeczka sobie zażyczyła sprawdzić jak to w szkole jest... </div>
<div>
Pamiętajcie - pragnienie ucieczki od systemu, pragnienie wolności to bardzo silna motywacja. Nie dajcie sobie wmówić, że negowanie szkoły to zły powód podjęcia ed. To po prostu powód. Nie każdy ma ochotę spędzać życie usiłując przeskoczyć kolejną poprzeczkę zawieszoną przez system. Jeśli ktoś chce sam sobie wieszać poprzeczki - to niech omija system, nie pozwoli mu rechotać przy swoim progu, a swoje poprzeczki zawiesza sam, tam - gdzie będzie miał ochotę, potrzebę i motywację skakać. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-63740990770638637212017-06-30T23:09:00.001+02:002017-06-30T23:19:12.787+02:00Poszukiwanie skarbu czyli co zrobić gdy dzieci nudzą się w wakacje<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
Tak naprawdę kiedy dzieci oświadczają "nudzę się", jedyne na co mam ochotę, to opowiedzieć im o swoich wakacjach, dawno temu... A były fantastyczne. Rodzice wywozili mnie tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, na wieś totalną. Do lasu kilometr, do najbliższego sklepu ze dwa, dużo drzew, trawy, pokrzywy i młodsze rodzeństwo. Żadnych placów zabaw, parków zabaw, hal zabaw, w ogóle jedyna zabawa to ta, którą wymyśliliśmy w naszych głowach, a potem wcieliliśmy w życie. Pamiętam, że najwspanialsze elementy to bujanie się na "małpiej lince" (deska zwieszona na przepotwornie długim sznurku), łażenie po drzewach (naprawdę wysokich drzewach), jazda na za dużych rowerach po babci, oraz generalnie zaszywanie się w chaszczach, w celu zniknięcia z oczu młodszemu rodzeństwu. Gdybym oświadczyła mamie, że się nudzę, zapewne kazałaby mi przynieść wody ze studni (co było rozrywką dla miejskiej dziewczynki, jak ja - ale tylko przez dwa dni), albo pobawić się z młodszym rodzeństwem, (co było rozrywką - ale gdy młodsze rodzeństwo miało roczek, a nie cztery lata i nieustane pretensje, że biegamy za szybko).<br />
Teraz nastały okropne czasy kleszczy zakażonych boreliozą - więc chaszcze są zakazane, strachu przed połamanymi rękami i nogami - więc łażenie po drzewach jest zakazane (albo po prostu drzewa pozbawione są wszystkich niższych gałęzi), a młodsze rodzeństwo spotyka się coraz rzadziej, zwłaszcza jako ciężki obowiązek starszaków. Natomiast place zabaw z wymyślnymi drabinkami i superbezpiecznemi-spełniającymi-wszystkie-normy-bezpieczeństwa-instalacjami oraz hale zabaw są powszechne. Takie czasy.<br />
Więc gdy moje córki zaczynają jęczeć, że się nudzą, trafia mnie szlag, gdzieś tam, w głębi mnie i rosną mi kły, długie, ostre i aż do ziemi.<br />
A gdy już moje córki przestaną jęczeć i znajda sobie jakieś twórcze zajęcie, zabawę, sport, cokolwiek co same wymyślą, kły maleją, a szlag się ulatnia. I wtedy wymyślam Poszukiwanie Skarbu.<br />
<br />
Poszukiwanie skarbu<br />
<br />
Już dwa lata z rzędu bawimy się w tą grę. Kilka żelaznych warunków spełnionych być musi: prawdziwy skarb, teren, wskazówki w zagadkowej postaci. Dwa lata temu przygotowałam dla dziewczynek mapę. Plan był taki, że idąc z mapą będą kolejno rozkminiać punkty orientacyjne... niestety, okazało się, że dziewczyny wolą przestudiować mapę w domu, zestawić ją sobie w główkach z obrazem znanego terenu, a następnie zwyczajnie pójść do punktu wskazanego jako miejsce ukrycia skarbu. Oczywiście zabawa była przednia, choć krótka, a kardynalny błąd popełniłam ja. Mapa przyda się, jeśli skarb ukryty jest na terenie nieznanym, a nie we własnym ogrodzie, nawet jeśli ten ogród ma ponad hektar powierzchni.<br />
<br />
W zeszłym roku zastosowałam więc metodę listów ze wskazówkami, ukrytych w różnych miejscach ogrodu, a każdy list zawierał inną zagadkę lub trudność.<br />
Postaraj się, drogi czytelniku, o wyrozumiałość dla błędów i kiepskiej jakości zdjęć. By pomóc odczuć ducha wakacji i poszukiwań, całą przygodę przedstawię w zdjęciach. Miłej zabawy!<br />
<br />
Pierwszy list dziewczynki znalazły na kuchennym stole...<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiX7L5ryUYf1DwJAxT3rkFXd2UcFXUQbhgTwPYFS9I10TYog6Q_YoXbFmJSWgaWWhxIzotDX3634I6JUDBHh9p4vRU3rNh2jsYMicmBrNuQ4TObQ3vLsQk_m4H0Cu167fsVZpmZP28lsrRa/s1600/IMG_20160730_102152.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiX7L5ryUYf1DwJAxT3rkFXd2UcFXUQbhgTwPYFS9I10TYog6Q_YoXbFmJSWgaWWhxIzotDX3634I6JUDBHh9p4vRU3rNh2jsYMicmBrNuQ4TObQ3vLsQk_m4H0Cu167fsVZpmZP28lsrRa/s320/IMG_20160730_102152.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Dziewczynki po chwili namysłu, doszły do wniosku, że zapewne chodzi o werandę...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOaF7nWiGLqYx6yiOVN77vrmpuF1gskwhVZ0XbleAAJLz0nVVmqa6LrvMfvNKsc2ki2nFmyCf8O1W1BFincozTdbLUy7_BNkERHRbbaM-p4AmeDuqAQaglS72snjVAGDFctYXZLNkbmDQ6/s1600/IMG_20160730_100758.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1201" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOaF7nWiGLqYx6yiOVN77vrmpuF1gskwhVZ0XbleAAJLz0nVVmqa6LrvMfvNKsc2ki2nFmyCf8O1W1BFincozTdbLUy7_BNkERHRbbaM-p4AmeDuqAQaglS72snjVAGDFctYXZLNkbmDQ6/s320/IMG_20160730_100758.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe-HQ6jQ8IbzCuI0hkXH2E66gxTXnuuLDhFnLZAts7XuiWaYhvVEDMmWtB60Mi7WeehW4DPvxSvHRXCwYLjclrkYdThnyMQeR6ZXe7UNtfuj77SCYoSZ7sg7S5WtXLXBHh6GBf2L0NMexp/s1600/IMG_20160730_102226_650.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe-HQ6jQ8IbzCuI0hkXH2E66gxTXnuuLDhFnLZAts7XuiWaYhvVEDMmWtB60Mi7WeehW4DPvxSvHRXCwYLjclrkYdThnyMQeR6ZXe7UNtfuj77SCYoSZ7sg7S5WtXLXBHh6GBf2L0NMexp/s320/IMG_20160730_102226_650.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
W poszukiwaniu właściwego drzewa...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZG4cmtEahr5Km8_p8PMKJghDD4iCbMNcXWKg_ojzhGG0flp6VBCA2HgR5KXJnAoU2P0UMzhB8T9nD8uGk9BshHgoo228-D8aZhFK5scq2JVd3QYRShUnNqZU4K_BrqKIBc6JgS8RNqKZ9/s1600/IMG_20160730_100857.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1201" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZG4cmtEahr5Km8_p8PMKJghDD4iCbMNcXWKg_ojzhGG0flp6VBCA2HgR5KXJnAoU2P0UMzhB8T9nD8uGk9BshHgoo228-D8aZhFK5scq2JVd3QYRShUnNqZU4K_BrqKIBc6JgS8RNqKZ9/s320/IMG_20160730_100857.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
A gdy już znalazły...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3y1RfAr79hyDqvgj8yCV2nqrEfEo-ViPGq2Zkl_f9EsmGrM7sOVy0b1Me6JPxELQvJNeNhdnSTu7-O1wyeaIaE4-0XUpFABaSf95py_Nq397EOzADpZRx2TEr_EQ54EuyDvoj5plEdEpc/s1600/IMG_20160730_100943.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1201" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3y1RfAr79hyDqvgj8yCV2nqrEfEo-ViPGq2Zkl_f9EsmGrM7sOVy0b1Me6JPxELQvJNeNhdnSTu7-O1wyeaIaE4-0XUpFABaSf95py_Nq397EOzADpZRx2TEr_EQ54EuyDvoj5plEdEpc/s320/IMG_20160730_100943.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyygyaoQWeluq4F1mIbrmiUCdAQk8dpDBTWqKWL_mvDPOVIQITOz_a0i3UIvvBUReboKMFk26iZftek-u_OHEVAMH4aUMtSYx-E0vOcQDKicSGhK0jRRq5JpuT5WpZtyadFazkiJ6TjkIE/s1600/IMG_20160730_102242.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="239" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyygyaoQWeluq4F1mIbrmiUCdAQk8dpDBTWqKWL_mvDPOVIQITOz_a0i3UIvvBUReboKMFk26iZftek-u_OHEVAMH4aUMtSYx-E0vOcQDKicSGhK0jRRq5JpuT5WpZtyadFazkiJ6TjkIE/s320/IMG_20160730_102242.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
List został odnaleziony w stercie siana...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQTjy3Ap3txRUIKZDua5UO7L_OaYu3PP3ViFUS4cIF1Q0OOznOYMIuLXlu7ab0qQaQxzlxgoFzyPfzzuvaTvdbljuy3bFZy6A7UhbRr-ikrGoyLf8MUS7laL1evTTGynK30zLprquF20hK/s1600/IMG_20160730_101502.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQTjy3Ap3txRUIKZDua5UO7L_OaYu3PP3ViFUS4cIF1Q0OOznOYMIuLXlu7ab0qQaQxzlxgoFzyPfzzuvaTvdbljuy3bFZy6A7UhbRr-ikrGoyLf8MUS7laL1evTTGynK30zLprquF20hK/s320/IMG_20160730_101502.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1Ps2QPZYbWkMdat8QRprRN1MaQwsA7xuD5u7EfnuCaRLraZNqvVHhMRlmHuwl6pQwPhDIEr1K79JXI-4bUr_33EKNbpvyDrv31Zpe5vZzihMTBeE0pSPS97Dci2DCKLPuM41pLIIgb-F5/s1600/IMG_20160730_102300.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1Ps2QPZYbWkMdat8QRprRN1MaQwsA7xuD5u7EfnuCaRLraZNqvVHhMRlmHuwl6pQwPhDIEr1K79JXI-4bUr_33EKNbpvyDrv31Zpe5vZzihMTBeE0pSPS97Dci2DCKLPuM41pLIIgb-F5/s320/IMG_20160730_102300.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
List został odnaleziony na dużym, starym dębie...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIq-YgAvx8X45ryPk5P6vI2ieq_cmR5GQOsCPoedEk2JgW8ZNwiK6EYrPcmu-7qx-6Ij8U-yOjnCTZuEPNuQRveIG8bKeALGWmoI37ZKsSvPqy42ngNBSI9Sjd3VyXzWtFyigbCIAMfAy6/s1600/IMG_20160730_101734.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIq-YgAvx8X45ryPk5P6vI2ieq_cmR5GQOsCPoedEk2JgW8ZNwiK6EYrPcmu-7qx-6Ij8U-yOjnCTZuEPNuQRveIG8bKeALGWmoI37ZKsSvPqy42ngNBSI9Sjd3VyXzWtFyigbCIAMfAy6/s320/IMG_20160730_101734.jpg" width="320" /></a><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGbeheRNrbkTdj4dixcy0pUjpXeUMA8jv4gggMY0rdP15U4ijMhRwvXzOCmTrCKDH7D4okYKWwcPTawMCf17t8nDCVLTopiU58GCdyQSpoJuZA8mRuvJY2LC4lVReZDHu7bqX3RCH2RvFw/s1600/IMG_20160730_102315.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGbeheRNrbkTdj4dixcy0pUjpXeUMA8jv4gggMY0rdP15U4ijMhRwvXzOCmTrCKDH7D4okYKWwcPTawMCf17t8nDCVLTopiU58GCdyQSpoJuZA8mRuvJY2LC4lVReZDHu7bqX3RCH2RvFw/s320/IMG_20160730_102315.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: center;">
Po dłuższej chwili namysłu dziewczynki pognały niemal na wyścigi, aby odszukać skarb...</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggjQ_ABTe3mzGTUz_K588FHiLunqri57Z_Q3uRZMZ_ZK4gBlARVXrzcEJdv95XQ3RZ3puBEwWYNbROSSgkTcje6U19zkk-wOcDnUtQvfs9pyzq1eFPgUWDJptpkncNgbetP_pm6bAxMZ3r/s1600/IMG_20160730_101810.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggjQ_ABTe3mzGTUz_K588FHiLunqri57Z_Q3uRZMZ_ZK4gBlARVXrzcEJdv95XQ3RZ3puBEwWYNbROSSgkTcje6U19zkk-wOcDnUtQvfs9pyzq1eFPgUWDJptpkncNgbetP_pm6bAxMZ3r/s320/IMG_20160730_101810.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQ0DDhvAtM93ml6QqeM1moR4fEE-976-D8tQOVT0tneRSCnaz2GQ79Te1DiMXbcQ_CFcA-rTNLMmAK1jliAZv1oECxUPEraNdAypR_fo2TT7wsAqBOregFeLK8sTzg9oBfIrLeIkMg_H8Y/s1600/IMG_20160730_101849.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQ0DDhvAtM93ml6QqeM1moR4fEE-976-D8tQOVT0tneRSCnaz2GQ79Te1DiMXbcQ_CFcA-rTNLMmAK1jliAZv1oECxUPEraNdAypR_fo2TT7wsAqBOregFeLK8sTzg9oBfIrLeIkMg_H8Y/s320/IMG_20160730_101849.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiEeRvwO3_pZKn8viPwEpSbJZz95ppKIQGGwPJUzAhflbaSXKLB0g3xriuL2VBuvA3Je96Ry11O1LGSuRa4LnJFcTW3nAC1jVhN4mO7HehVOdAPKNuvIzNn54Ydp1In7H1z7K8w3zrzFxm/s1600/IMG_20160730_101914.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1201" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiEeRvwO3_pZKn8viPwEpSbJZz95ppKIQGGwPJUzAhflbaSXKLB0g3xriuL2VBuvA3Je96Ry11O1LGSuRa4LnJFcTW3nAC1jVhN4mO7HehVOdAPKNuvIzNn54Ydp1In7H1z7K8w3zrzFxm/s320/IMG_20160730_101914.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5wVMUpAcCHSxNzRHMpUhOQ95YJS1zzOzcF-mADTEoks_9maDdtFS3vpWMfZYjTGdqPP4eBn1YuwHcTICOlBJzreGJa-oKb8iZIg1LbsUpi0d-wxGMvH85faj0W8-NkR_odfqUhpafgIPg/s1600/IMG_20160730_102356.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5wVMUpAcCHSxNzRHMpUhOQ95YJS1zzOzcF-mADTEoks_9maDdtFS3vpWMfZYjTGdqPP4eBn1YuwHcTICOlBJzreGJa-oKb8iZIg1LbsUpi0d-wxGMvH85faj0W8-NkR_odfqUhpafgIPg/s320/IMG_20160730_102356.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Skarbem były zupełnie zwyczajne, kupione w Biedronce, wielka kolorowanka - domek, oraz drewniana zabawka.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGDPNRfIDwAVoO6kC5iF_4l5Sg2TjokWHWhD8GzeZ5QERp3H3A9BhP59hxbr0ADW6n34MSNBE1uphmksPRDjnfXaN33aLrjKZzuYii7RPeVI13OCxsizlA8loEloKYE8kSULUZw_vSOj_g/s1600/IMG_20160730_103532.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGDPNRfIDwAVoO6kC5iF_4l5Sg2TjokWHWhD8GzeZ5QERp3H3A9BhP59hxbr0ADW6n34MSNBE1uphmksPRDjnfXaN33aLrjKZzuYii7RPeVI13OCxsizlA8loEloKYE8kSULUZw_vSOj_g/s320/IMG_20160730_103532.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkxAZ4J7Bz5kbNQQ4yGtWyxgL0-al2DfEGndZaWdyMmRxyUQsTRpipLWc1FnOJyyNZGpRcustDBHuZ4u3Y761JdpXgMEeZJ-YqltYnNRsY7xuuLknQviEXam5l31FZlZpRYYBXdM2H3qM6/s1600/IMG_20160730_103429.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkxAZ4J7Bz5kbNQQ4yGtWyxgL0-al2DfEGndZaWdyMmRxyUQsTRpipLWc1FnOJyyNZGpRcustDBHuZ4u3Y761JdpXgMEeZJ-YqltYnNRsY7xuuLknQviEXam5l31FZlZpRYYBXdM2H3qM6/s320/IMG_20160730_103429.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Nie chcę być moralizatorsko - patetyczna, powiem więc tylko, że skarb został wybrany tak właśnie celowo, by żadna z dziewczyn nie mogła mieć go na własność, by był wspólny. Rok wcześniej były to pachnące flamastry - dla każdego osobna paczka - i sprawdziły się nieźle, ale nie obyło się bez scen zazdrości, czy kłótni. Tym razem skarb zmusił dziewczyny do wspólnej zabawy i sprawił im mnóstwo frajdy podczas obłędnych upałów, gdy żadnej z nich nie chciało się wychodzić z chłodnego domu. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Koncepcja Poszukiwania Skarbu, Podchodów czy innych gier terenowych, które stawiają zadania i mają cel jest stara jak świat chyba. Nigdy nie traci na atrakcyjności. Każdy kolejny etap może być zagadką, krzyżówką, zadaniem matematycznym, rebusem, łamigłówką lub zadaniem na orientację w terenie. Czasami zwyczajnie idzie się po zostawionych śladach. Mam nadzieje, że zainspiruję was do takiej zabawy, wcale nie po to, by zabijać nudę. Po prostu jest to świetna zabawa teraz, a w przyszłości wspaniałe wspomnienia z dzieciństwa. A nas - dorosłych - zmusza do kreatywności i do odkrywania dziecka w sobie. Czy na takie wyzwanie może być lepszy czas niż wakacje?</div>
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-88532006925024506282016-12-04T10:24:00.001+01:002016-12-04T10:26:04.433+01:00Kto gra w karty ma łeb obdarty czyli kilka słów o małych dzieciach i matematyce<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Nauka matematyki zaczyna się niepostrzeżenie. Pojęcia matematyczne, porównywanie wielkości, przeliczanie, dodawanie... Nie ma lepszych sposobów dla dziecka niż po prostu ROBIĆ TO codziennie. Zaletą jest wtedy mieszkanie na piętrze (na przykład czwartym bez windy), gdy wchodzenie po schodach dłuży się niemiłosiernie a najlepszą formą zajęcia czasu jest liczenie schodków. Tak tak... 8 razy policzymy do 11 i kilka takich kursów da nam gwarancję, że nasz trzylatek będzie najlepszy z matmy w przedszkolu!<br />
Nakrywanie do stołu - a trzylatki to kochają - w wielodzietnej rodzinie to gwarancja nauki skutecznego przeliczania do... (u nas obecnie do 6 podczas posiłków samych dzieci, a do 8 podczas posiłków całej rodziny, już wkrótce będzie nas jeszcze więcej). Ile potrzeba łyżek, widelcy, ile już jest na stole, ile jeszcze brakuje itd. Równy podział kruchych ciasteczek - dla każdego po dwa i czy wystarczy całej paczki, żeby jeszcze każdy zjadł po trzecim. To są takie oczywiste działania i nauka przy okazji... dlatego lubię ed. W przedszkolu dzieci "robią zajęcia", przeliczają figury, klocki, zwierzątka, korale na sznurku i jakie tam jeszcze pomoce pani wybierze, w tym czasie do stołu nakrywa inna pani a dzieci siadają do gotowego. I oczywiście dzieci uczą się na konkretach, ale jednak w sytuacji nie do końca naturalnej. Życiowej. A te życiowe uczą jednak najskuteczniej.<br />
<br />
I oczywiście naturalne życiowe sytuacje, które skutecznie i szybko uczą to zabawy oraz gry. Kiedyś prezentowałam grę w wyścig na centymetrze, już ściśle matematyczną, ale oczywiście każda gra z kostką planszowa umiejętności matematyczne kształtuje. Jednak najlepsze do nauki matematyki są karty.<br />
Nie będę ukrywać. Wiele lat żyłam w błędnym przekonaniu, że matma karciana zaczyna się od około 5 roku życia. Podstawowa gra w wojnę, kształtująca umiejętność liczenia i porównywania. Liczyć potrafią też maluchy, ale porównywać kto ma więcej a kto mniej, ohohoo! to już wyższa szkoła jazdy. Nie mówiąc o tym, że nieustannie toczy się wojnę, w którą ktoś wygrywa lub przegrywa. Moje starsze córki nie znosiły przegrywać. Gra w wojnę z nimi była prawdziwą torturą. Grałam talią bez figur i zawsze trochę szachrowałam, żeby zapewnić córkom regularne wygrywanie: raz ty a raz ja. Gra wymagała mnóstwo cierpliwości i robiłam to motywowana świadomością, że to jest skuteczniejsze niż zwykłe lekcje.<br />
<br />
Ostatnio do gry w wojnę namówiła mnie moja trzy i pół-latka. Moja ukochana piąta córka, szalenie niezależna, przemądrzała, bystra jak diabli a przy tym, niestety, awanturna i uparta (te dwie ostatnie cechy "niestety" są zapewne wypadkową trzech pierwszych). Jakby mało było tego, że codziennie rano wstaje przed 6. Czasem człowiek sam nie wie czy bardziej ją kocha, czy bardziej się na nią wkurza. Spodziewałam się więc piekła w stylu "Nie, to ja mam więcej! Nie to ja wygrywam!" itd. Tymczasem inteligencja i bystrość mojej córki przebiły jej niezależną naturę oraz upór. Gra się nam wspaniale. Od dwójek do Asów, z jokerami. Przeliczamy i porównujemy co jest większe 8 czy 9. Uczymy się i zapamiętujemy, że dama - królewna jest większa niż grobowiec (zabijcie mnie, ale nie mam pojęcia dlaczego walet jest akurat grobowcem nazwany), a król bierze wszystko, poza asem. Przepadam też za przyglądaniem się, jak moja mała córeczka pracowicie rozdaje karty: jedna dla mnie, jedna dla ciebie. I radość sprawia mi jej uczciwość, gdy starannie odkłada karty: te dla mnie, bo ja mam najwięcej, a te dla ciebie, bo ty masz najwięcej.<br />
<br />
Nieodmiennie zachwyca mnie niezwykłość Bożego stworzenia. Indywidualność moich dzieci, każde dziecko jest inne a życie z nimi to jak dostawanie prezentów-niespodzianek, odkrywanie u nich nowych cech, talentów, których dotąd nie widziałam.</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-82685065213055738432016-08-21T18:40:00.002+02:002016-08-21T19:20:29.037+02:00Skrzynka ze skarbami dla malucha<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Już dwa lata temu planowałam napisać o naszej ulubionej zabawce dla malucha, ale maluch szybko rósł i wyrósł z niej zanim to zrobiłam. Na szczęście maluchy pojawiają się u nas regularnie, co jakiś czas, więc co się odwlekło - to nie uciekło. Obecnie studium przypadku stanowi Szósta a materiał opisywany to pudełko ze skarbami dla malucha. Liczę tutaj wiek od około 7 - 8 miesięcy do 1,5 roku. A tak bardziej po ludzku zabawka zaczyna mieć sens, gdy maluch samodzielnie siedzi i chwyta, a kończy mieć sens, gdy maluch samodzielnie chodzi. W przybliżeniu. Wtedy jest już tyle ciekawych rzeczy do robienia, że pudełko idzie w kąt.<br />
<br />
Uwaga! Oto bardzo niebezpieczna zabawka, nie podlega żadnym normom unijnym, a wszystkie jej elementy stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia i życia małego dziecka!<br />
<br />
Teraz zaś, gdy wszyscy lubiący bezpieczeństwo rodzice zostali ostrzeżeni, bierzemy się do roboty.<br />
<br />
Skrzynka ze skarbami to zwyczajne pudełko po butach wypełnione różnymi przedmiotami powyciąganymi z kuchennych zakamarków. Oczywiście mogą to być zakamarki w całym domu, ale ponieważ nasze pudełko skarbów stoi w kuchni i służy jako zabawka dla malucha gdy mama gotuje (a mama nie lubi porozwalanych po kuchni klocków i grzechotek), więc do pudełka wędrują skarby powyciągane z kuchennych szuflad i szafek. Niezmiennie cieszą się zachwytem małego dziecka.<br />
<br />
Główna cecha, która je łączy to: można wziąć do buzi.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgicwmQ0JxKaRSrsXMtPo8ltgHEEnaG-uGT_bdIbmpZlCn-Ch-vXPf5ou04L4IEucv1uWGd1xoE5OIfNlX-SXIhaHzBH5UH0TNxxqsvax2qk0rG2OybmFKN1I_2cxkUypt9MdGtke2lQb38/s1600/IMG_20160821_150310.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgicwmQ0JxKaRSrsXMtPo8ltgHEEnaG-uGT_bdIbmpZlCn-Ch-vXPf5ou04L4IEucv1uWGd1xoE5OIfNlX-SXIhaHzBH5UH0TNxxqsvax2qk0rG2OybmFKN1I_2cxkUypt9MdGtke2lQb38/s320/IMG_20160821_150310.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Obecnie w naszym pudełku znajduje się: lejek (niebezpieczna ostra końcówka, którą dziecko biorąc do buzi niechybnie pokaleczy sobie podniebienie!), plastikowa miseczka, plastikowy kubeczek po lodach - w obydwu znajdują się różnej wielkości metalowe pokrywki od słoików do przekładania, wkładania, wyjmowania, rozrzucania po kuchni oraz nauki wkładania z powrotem; drewniana łopatka do przekładania kotletów na patelni oraz drewniana szpatułka do masła (uwaga drzazgi!!), zestaw miarek z IKEA, plastikowa łyżka do spaghetti, małe pudełeczko z przykrywką z kompletu pudełek z IKEA (włożyć do niego ze dwie pokrywki i fantastyczna grzechotka gotowa, a do tego niezła zagwozdka - jak wydobyć te pokrywki?) oraz plastikowa łyżka, której ostro zakończoną rączkę tak fajnie się gryzie i wsadza sobie do gardła wywołując odruch wymiotny. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj89lVH7sr331aX5xsfa_VdOE1nE_G0hKF87SY-scekkjoqH8nOCW11kO9-rDbD5GLmhQR9msaxV669lwsFiTf8uWpGLfVazq89DR1zLhm4fUHbmkHlzcLR2MRuxmhtikn4vFrAskTuOvo0/s1600/IMG_20160821_150443.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj89lVH7sr331aX5xsfa_VdOE1nE_G0hKF87SY-scekkjoqH8nOCW11kO9-rDbD5GLmhQR9msaxV669lwsFiTf8uWpGLfVazq89DR1zLhm4fUHbmkHlzcLR2MRuxmhtikn4vFrAskTuOvo0/s320/IMG_20160821_150443.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Wspomniałam wcześniej, że wspólna cecha tych przedmiotów, to że można je włożyć do buzi. Jest to również ich największa zaleta i tak są wybierane. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Poza tym maja również zalety indywidualne. Na lejku się rewelacyjnie trąbi (robi to nawet nasza pięciolatka). Drewniane łopatki fantastycznie stukają we wszystko, w tym w odwrócone do góry nogami pudełko, które działa jak bębenek. Samo pudełko zaś jest lekkie i nawet z zawartością daje się odwrócić sparwnie i szybko, jednym ruchem, robiąc fantastyczny bałagan na całej podłodze!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Oczywiście, nie zapominajmy o sitku! Sitko jest genialne! Ma rączkę, która można zjeść i sadzić sobie naprawdę głęboko do gardła a z drugiej strony tak fantastycznie ugina się pod palcami, że można je macać bez końca, przez 3 minuty.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jest również plastikowa butelka. Bez nakrętki.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyZpheuz497EZN4H6T1vn1CyeX2B0JLXuoED3ALh1unYZY8w2Cjm9PdddVQGVkuA9yCMRrDKASuXeuYCcuP7SCGtpA5PCITjOr0KOxpS-neNXKqkmx-ZbEtx1ZEVsQrJ8M195CNmvaEM5u/s1600/IMG_20160821_150826.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyZpheuz497EZN4H6T1vn1CyeX2B0JLXuoED3ALh1unYZY8w2Cjm9PdddVQGVkuA9yCMRrDKASuXeuYCcuP7SCGtpA5PCITjOr0KOxpS-neNXKqkmx-ZbEtx1ZEVsQrJ8M195CNmvaEM5u/s320/IMG_20160821_150826.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6EUhiNUZk9XUOlt70CzCDHpOCj0byFoiSyn37icJ9j09Ca7BlCnqAEWKK62lHiEylEKq8_t3Dr7I8Shd5230zD0Jr9hDPvpnCbUH1Rj5o2WxhamhaexjIRxwpSrj7WV7ZSHV19sIzAAG2/s1600/IMG_20160821_150841.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6EUhiNUZk9XUOlt70CzCDHpOCj0byFoiSyn37icJ9j09Ca7BlCnqAEWKK62lHiEylEKq8_t3Dr7I8Shd5230zD0Jr9hDPvpnCbUH1Rj5o2WxhamhaexjIRxwpSrj7WV7ZSHV19sIzAAG2/s320/IMG_20160821_150841.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Nakrętka jest zbyt niebezpieczna, dlatego wędruje od razu do torby, gdzie zbieramy nakrętki dla Stasia (naszego znajomego chłopca, który urodził się bez rąk, a dla którego zbierane nakrętki wciąż są podstawą finansowania wielu rehabilitacji, info <a href="https://www.facebook.com/KorekDlaStasia/">tutaj</a> ), ale sama butelka? Istny cud! Można ją wsadzić do buzi, trąbić w nią, walić nią w co popadnie, ale i tak najlepsze jest, że można ją uginać paluszkami, a ona przy tym wydaje fascynujące dźwięki.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Skrzynka skarbów ma, oczywiście, skład wymienialny. Ponieważ więcej na raz się w niej nie mieści, (co też jest zaletą, gdyż zalewanie malucha nadmiarem bodźców nie jest wcale dobre), w kolejce do wymiany czekają: mała metalowa pokrywka, która robi niezły huk a przy tym można ją obślinić i złapać za uchwyt, a w przeciwieństwie do przedmiotów z plastiku zazwyczaj jest zimna, duży czerwony lejek, w który trąbi się jeszcze fajniej, kubeczek do wody od żelazka, "popychacz" od sokownika, wyciskacz do czosnku, następne pudełeczka z zestawów IKEA itp. Coś tam na pewno wymyślimy. Tubka po paście do zębów? (wymyta i bez nakrętki) Pudełeczko po kremie? Niemowlęca szczoteczka do zębów?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Może i wam się taka inspiracja przyda, kto wie? Jedno co pewne, to że nasze maluchy spędzają z pudełkiem więcej czasu niż przy interaktywnej tablicy zabawkowej Fisher Price'a (której nie mają, ale obserwowałam kiedyś jak bawią się tym u znajomych, gdzie akurat była). </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
UWAGA! Program zawiera niecelowe lokowanie produktu! W tym: butów Lasocki, których nie kupujemy, bo są za drogie; lodów Grycan, których nie jadamy, bo są niezdrowe; oliwek jakichśtam, Mosso majonezu oraz Gerbera, których nie reklamujemy, nie polecamy i które nie zapłaciły nam ani złotówki za umieszczenie ich w powyższym poście. Również produktów IKEA, których nie polecalibyśmy i nie kupowalibyśmy, gdyż nie zawsze zgadzamy się z polityką sklepu, ale kupujemy i czasem polecamy, bo są wygodne, przydatne, tanie i mają różne fajne zniżki na kartę FAMILY. IKEA również nam nie płaci. Na razie. ;)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-89606532935330535172016-02-18T23:23:00.002+01:002016-02-18T23:24:17.845+01:00Dlaczego edukacja domowa?<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
To popularne pytanie. Sama jestem ciekawa co mi wyjdzie, po tych prawie pięciu latach...<br />
<br />
Z edukacją domową zetknęłam się pierwszy raz na studiach. Nie pomnę już, czy to były czasu trzyletniego licencjatu, czy dwuletniej magisterki, możliwe, że na obu etapach. W onych czasach - lat temu 13 - w Polsce, edukacja domowa była na tyle mało znana, że opracowania, które do mnie docierały, dotyczyły homeschoolingu w Stanach. Pamiętam krótki artykuł w miesięczniku dla nauczycieli, pamiętam film dokumentalny. Zawsze bardzo interesowały mnie wszelakie alternatywy edukacyjne, fascynowały mnie przedszkola Montessori, Dom Dziecka Korczaka, przez chwilę z zainteresowaniem studiowałam informacje o Summerhill, choć tu akurat szybko zainteresowanie przekształciło się w przerażenie, podobnie było ze szkołami Steinera. Wszystkie te idee wolnościowe, traktujące dziecko podmiotowo bardzo do mnie przemawiały i we wszystkich znajdowałam wady, które mnie zniechęcały. Dopiero edukacja domowa wydała mi się strzałem w dziesiątkę. Tak, to jest to! myślałam. To mogłabym robić!<br />
Oczywiście model amerykański, który poznałam, wydał mi się nieosiągalny. Oddzielny pokój tylko do celów edukacyjnych wypełniony pomocami, całkowite skupienie na edukacji dziecka - taki wzór nam przedstawiono w filmowym reportażu. Pochodzę z rodziny wielodzietnej, mieszkaliśmy w małym mieszkaniu, swój czas mama musiała dzielić pomiędzy nas wszystkich a prowadzenie domu. Prezentowany mi model homeschoolingu wydawał się nieosiągalny. Ale jakże kuszący. Dziecko wolne i rodzice wolni. Brak "właściwych" odpowiedzi na schematyczne pytania. Swobodne konstruowanie modelu świata, poznawanie go od podszewki. Niczym nie hamowana radość doświadczania i zgłębiania tajników wiedzy, swobodne rozwijanie swoich pasji. Miliony pytań, które można zadać i wspólnie szukać, niekoniecznie poprawnych, odpowiedzi. Dowolne wybieranie materiałów, narzędzi, metod, form pracy. Wolność!<br />
Uczucie takiej przecudownej wolności miałam w dzieciństwie, gdy zaczynały się wakacje, potem w latach młodzieńczych, gdy słuchałam Pink Floyd... "Hey, teacher, leave that kid alone!"<br />
Nierealne, ale odlotowe.<br />
<br />
Nie można jednak żyć marzeniami.<br />
Piąty rok studiów robiłam już jako mężatka, a egzamin magisterski zdawałam z pierwszą córeczką "na ręku". Plany podjęcia pracy odłożyłam, gdy rok później urodziła się nasza druga córka. A pół roku później wzięły w łeb, gdy najstarsza córka zachorowała przewlekle na małopłytkowość. Paskudna choroba autoimmunologiczna, która wykluczyła moją pracę zawodową, bo wykluczała posłanie Pierwszej do przedszkola.<br />
Choroba dziecka jest traumatycznym doświadczeniem dla rodziców i taka była dla mnie, ale konieczność "siedzenia w domu" niespecjalnie mnie bolała. Mogłam z czystym sumieniem urodzić trzecią córką i usiąść na grzędzie, jak klasyczna kura domowa. A co tam. Społeczne odium mnie nie tykało, wiadomo, że wyjścia innego nie ma. Tymczasem Pierwsza córka, szalenie niezależna i bardzo wrażliwa, w domu bardzo grzeczna, na zewnątrz swoim zachowaniem wywoływała komentarze. Że niedostosowana, że niewychowana, że to, że tamto. Poza moimi rodzicami i najbliższymi przyjaciółmi, mało kto uświadamiał sobie, że trauma poszpitalna, paskudna choroba i nadwrażliwość to nieciekawa mieszanka i zbyt duże obciążenie dla takiego małego skrzata. Do tego córka najprawdopodobniej ma zaburzenia integracji sensorycznej, ale nigdy tego nie diagnozowaliśmy, jedynie objawy obserwowane w pełni to potwierdzały. Po pierwszym komentarzu, który padł, gdy miała ze trzy lata, że musimy "coś" z nią zrobić, no bo jak ona sobie poradzi w szkole, spokojnie odpowiedziałam zatroskanej znajomej, że strachu nie ma, młoda do szkoły nie pójdzie, będzie się uczyć w domu. Zatroskana znajoma wpadła w bezdech. A mnie już było wszystko jedno. Nie można żyć w nieustannym strachu o zdrowie i życie dziecka. Zarówno fizyczne jak i psychiczne. Szkoła była ogromnym zagrożeniem dla zdrowia fizycznego, ale również, u tak wrażliwego dziecka, była zagrożeniem dla zdrowia psychicznego. Ile czasu potrzeba by było, by córka znielubiła miejsce, w którym nie czułaby się bezpieczna? I jak bez poczucia bezpieczeństwa zdobywać wiedzę, rozwijać pasje? Poczucie bezpieczeństwa to podstawa normalnego funkcjonowania każdego dziecka. <br />
Z początku nie uzyskałam poparcia małżonka. "My kończyliśmy normalne szkoły i nasze dzieci też będą chodzić do normalnych szkół, bez żadnych dziwactw." Nie było sensu kruszyć o to kopii. Córka miała 3-4 lata, był jeszcze czas.<br />
I minął. A jak minął trzeba było podjąć decyzję, co zrobić z tą szkoła. Ze względu na chorobę rozpatrywaliśmy szkołę integracyjną, rejonowa w ogóle nie wchodziła w grę. Dodatkowo rok szkolny 2011/2012 był pierwszym rokiem pożal się Boże reformy i wtedy właśnie wchodziło obowiązkowe roczne przygotowanie przedszkolne dla 5-cio latków. Szykowały mi się równolegle dwie panny w zerówce. Zbierałam podpisy dla Elbanowskich, a jednocześnie planowałam jak to rozegrać logistycznie, żeby nie zwariować z dwiema szkołami, różnymi grupami, prowadzeniem domu, dwójką maluchów itd. Przeświadczenie, że edukacja domowa byłaby rozwiązaniem najlepszym zakorzeniało się głęboko. Nie było jednak łatwo rzucić się na głębię. Czego się bałam? Bałam się, że sobie nie poradzę. Wyidealizowana wizja ed była zupełnie nie do zrealizowana w naszych przaśnych warunkach. Ja wciąż byłam młodą mamą, choć już z 4 dzieci, często-gęsto nie ogarniającą swojej codzienności. Nie było wtedy grupy na fejsie, dość mało blogów, w mediach cisza, wśród znajomych tylko jedna zainteresowana bratowa, ale żadnego doświadczonego praktyka. Nie było z kim pogadać.<br />
Ważyłam na szali swoje nadzieje, potrzeby, lęki. Marzenia oraz potrzeby przeważyły obawy. Postanowiłam wtedy, że dam radę, bo muszę. Bez problemu przekonałam małżonka, żeby zgodził się, przynajmniej na próbę.<br />
Teraz, gdy już okrzepłam w naszej domowej edukacji, po prawie pięciu latach zmagania się z potrzebą prezentowania zawsze dobrego wizerunku, mogę przyznać się uczciwie. Do zrealizowania marzeń zmusiły mnie okoliczności. Owszem, uważałam, że edukacja domowa, nauczanie pozaszkolne, to najbardziej satysfakcjonująca i efektywna droga, zapewniająca dzieciom zrównoważony rozwój, naukę samodzielnego myślenia, okazję rozwijania pasji, poczucie bezpieczeństwa, pewność siebie, nieustające pragnienie poznawania świata. Wątpiłam czy sama się do tego nadaję. Dziś mogę napisać: chcieć to móc! A czasem nawet niechlubne motywacje, mające źródło w kłopotach organizacyjnych lub problemach zdrowotnych, mogą się okazać bardzo istotnym, nieodzownym wręcz, kopniakiem w tyłek.<br />
Głupku, nie myśl tyle, nie deliberuj - zrób to!<br />
Niektórym członkom rodziny, którzy okazywali mi dezaprobatę, zamykałam usta chorobą córki. Rodzice szybko pomysł podchwycili i zaakceptowali w pełni, cały czas wiernie mi kibicują.<br />
A ja? Po czterech latach zdążyłam niemal zapomnieć, że córka jest chora!<br />
Czy edukacja domowa zawiodła jakieś moje nadzieje? Nigdy, żadnych. Wręcz z naddatkiem spełnia pokładane w niej nadzieje a również dużo innych, których wcale nie żywiłam.<br />
Co najbardziej zaskoczyło mnie w pierwszych latach? Że to takie łatwe! Dużo łatwiejsze niż się spodziewałam.<br />
Czy jest się czego bać? Nie ma.<br />
Trzeba po prostu to zrobić.<br />
<br />
cdn...</div>
Unknownnoreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-63169293430780574022016-02-10T13:12:00.000+01:002016-02-10T13:18:11.092+01:00Gra "Sylaby" <div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Dawno już obiecałam, że zaprezentuję tu lubianą przez nas grę wspomagającą naukę czytania. Jest to gra sylabowa, "Sylaby" firmy Trefl.<br />
<br />
Gra zawiera dwie plansze z obrazkami i podpisami, w których sylaby wyróżnione są innymi kolorami - te plansze to ściągi, dwie talie kart o różnym stopniu trudności, oraz kolorowe żetony do zbierania punktów.<br />
Niezwykle ważna jest też instrukcja obsługi ponieważ zawiera opisy różnych gier, w które można się bawić przy użyciu kart. I ważne, żeby jej nie zgubić. Bo jak się ją zgubi to człowiek musi sam te wszystkie gry wymyślać. Jak ja. Nie żeby się nie dało. Ale utrudnia.<br />
Gra nie jest tania, więc należy również uważać, żeby nie została zeżarta przez młodsze pociechy. Jak u nas. Wtedy nerwy niepotrzebne itd. Dzięki temu jednakże, że została miejscami nadgryziona po sfotografowaniu państwo obejrzą zdjęcia fatalnej jakości, ale przynajmniej karty nie są poobgryzane. Doceńcie to.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhImPuz24iBn3IMgY0-huGwRxCoBNSQcwpn_SA31rbsZEB9D_1yVr-dv7X8Q_xawJGZDYSrZqPCcsZf9oa9vn8bALwET0ivwkOzsY024xckrq3hS2XDxKUOaefie53M-egUAg0EgOiBoHRl/s1600/P1210812.JPG" imageanchor="1"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhImPuz24iBn3IMgY0-huGwRxCoBNSQcwpn_SA31rbsZEB9D_1yVr-dv7X8Q_xawJGZDYSrZqPCcsZf9oa9vn8bALwET0ivwkOzsY024xckrq3hS2XDxKUOaefie53M-egUAg0EgOiBoHRl/s320/P1210812.JPG" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG1n7IO1-Gv-_VVKBaDYLiWe39uRKH3sl3Qa-WQCWtM9QbstrWltJTjZpIwISbuXR2EE9Z5ejGLk8zWmd5dOyUMMdhQgYQD-FmPEFlv-GgPnbiB444nVgV8gDyCwZCyU7-AoJgzm0R7bq0/s1600/P1210815.JPG" imageanchor="1"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG1n7IO1-Gv-_VVKBaDYLiWe39uRKH3sl3Qa-WQCWtM9QbstrWltJTjZpIwISbuXR2EE9Z5ejGLk8zWmd5dOyUMMdhQgYQD-FmPEFlv-GgPnbiB444nVgV8gDyCwZCyU7-AoJgzm0R7bq0/s320/P1210815.JPG" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Lubię tę grę, daje dużo różnych możliwości, wersji, rodzajów zabawy. Dla jednego dziecka i dla kilkuosobowego zestawu. Pozwala też na grę na dwóch poziomach trudności, dzięki zróżnicowanym taliom kart. </div>
<div style="text-align: left;">
Niebieskie są proste. Jeden obrazek a do niego podpis podzielony na sylaby, staramy się więc skompletować właściwy wyraz. Wyrazy są dwu, trzy i czterosylabowe a zadaniem dziecka jest oczywiście ułożyć te sylaby we właściwej kolejności. Obrazek będzie tylko informował, że są to sylaby z właściwego wyrazu. </div>
<div style="text-align: left;">
Pierwsza gra w jaką gramy to coś w rodzaju memo:</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLq9HiydIBYU1jN8Ys2VlbU88oDkdLE96PFG3f4lWVnJ2vqWG7swJWAMYtZVL7ekoCWPsqzOZ4dtAQhurJczcruSa1XZaUT2-jG2srLZs6rRmeExayzQu8o5ApQzHFVJGncRowM-hIk0Sf/s1600/P1210816.JPG" imageanchor="1"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLq9HiydIBYU1jN8Ys2VlbU88oDkdLE96PFG3f4lWVnJ2vqWG7swJWAMYtZVL7ekoCWPsqzOZ4dtAQhurJczcruSa1XZaUT2-jG2srLZs6rRmeExayzQu8o5ApQzHFVJGncRowM-hIk0Sf/s320/P1210816.JPG" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwEaA0k1XmkUXyxciYr4T0SCVUhw3jnOYtQppJi4woK7lrgHxgCiz5-_XMRtfb7tvv1SNgDj1euJJlBfeK2b9GZp2uq2eZCPGpIFVUpXIGtJ5q7haTibekfQvt21oBf3ocMpsCd9I-iY0a/s1600/P1210819.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwEaA0k1XmkUXyxciYr4T0SCVUhw3jnOYtQppJi4woK7lrgHxgCiz5-_XMRtfb7tvv1SNgDj1euJJlBfeK2b9GZp2uq2eZCPGpIFVUpXIGtJ5q7haTibekfQvt21oBf3ocMpsCd9I-iY0a/s320/P1210819.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjf3T3tj662MLwPbLkdvtiiODwKXXQSGg9lz0oK1Nqj9Ypts9OwhJIOD9hveg2SOd-yH2a3W5x7vPhJy1qBaiiatFkBbjNQs-dBPy0j_IFM5RNlFMHyqDMBPOy6mpI53jNcvyx9JvqMEYRz/s1600/P1210821.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjf3T3tj662MLwPbLkdvtiiODwKXXQSGg9lz0oK1Nqj9Ypts9OwhJIOD9hveg2SOd-yH2a3W5x7vPhJy1qBaiiatFkBbjNQs-dBPy0j_IFM5RNlFMHyqDMBPOy6mpI53jNcvyx9JvqMEYRz/s320/P1210821.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXzXAOqgjr_bJqz4HZd0_StQBEtUavlo_1HouyIz1ov667biyt0U48y30ltnaE5m954nGQX2vq4Jwk54rP1Q-206gU2etTmy9oZf0ljoqD_zUMe54d4L6Klvwa7uUvdt5TfyINpMHgbt7e/s1600/P1210824.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXzXAOqgjr_bJqz4HZd0_StQBEtUavlo_1HouyIz1ov667biyt0U48y30ltnaE5m954nGQX2vq4Jwk54rP1Q-206gU2etTmy9oZf0ljoqD_zUMe54d4L6Klvwa7uUvdt5TfyINpMHgbt7e/s320/P1210824.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
To prosta zabawa i frajda dla mojej 5 letniej Czwartej. Znaleziony komplet układamy starannie obok we właściwej kolejności. Pomaga ściąga w postaci tablicy, na której zawsze można sprawdzić, czy się te sylaby dobrze ułożyło. Prosta wersja memo składa się tylko z wyrazów dwusylabowych. Trudniejsza ze wszystkich. Wtedy obowiązuje zasada, że można odkryć tyle kart ile sylab zawiera słowo, którego sylabę znaleźliśmy jako pierwszą.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
Kolejna wersja to klasyczny pasjans: </div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB7AoOSl6RU5bwJWJrFJQOhLvWKS-Z_qxYbfl_Ca22gLPDgg5Lorj5qrvyWtrgTJOalGmRrlKZPdio1Wvs0zTf1pIy0GfSr_XhM_KCshLvQ6m7sZkp-p_5WKca3fCR5V7h8uvyHlP9YFMa/s1600/P1210799.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB7AoOSl6RU5bwJWJrFJQOhLvWKS-Z_qxYbfl_Ca22gLPDgg5Lorj5qrvyWtrgTJOalGmRrlKZPdio1Wvs0zTf1pIy0GfSr_XhM_KCshLvQ6m7sZkp-p_5WKca3fCR5V7h8uvyHlP9YFMa/s320/P1210799.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZsDggTJvKyuVuYkelWjlL62g3fsSfPtFWqYYmUARlryzDBVG4j0FbygsU3Agfl4reYJ8p1kfB6cFQonQC4F2frrK19ShtO2cT1s5Zl-u5iNSX75Zz3WAJSYP8MjgmHROIoWzyD2KYMfCV/s1600/P1210803.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZsDggTJvKyuVuYkelWjlL62g3fsSfPtFWqYYmUARlryzDBVG4j0FbygsU3Agfl4reYJ8p1kfB6cFQonQC4F2frrK19ShtO2cT1s5Zl-u5iNSX75Zz3WAJSYP8MjgmHROIoWzyD2KYMfCV/s320/P1210803.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinqayyyTj_RtVs5VIrQoya1-oOZyORduAWDyiYr2-yMr1GceKIi06K9SFarpCV85XE9iCaWqz0IF5SqwGGkYVbyHnkxj60zFYw5yAarHmxVtenrujBs_JFGscWbdkrI5pOsCw3QlydBWcA/s1600/P1210806.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinqayyyTj_RtVs5VIrQoya1-oOZyORduAWDyiYr2-yMr1GceKIi06K9SFarpCV85XE9iCaWqz0IF5SqwGGkYVbyHnkxj60zFYw5yAarHmxVtenrujBs_JFGscWbdkrI5pOsCw3QlydBWcA/s320/P1210806.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV1A2aVrSrYhxWXDMmrRmLFDoPTybGfLwkJNm_oTSb53NkCTUluqh3HuB9JG4t636AmnnpH6_HuLQE9ssOedZx0X5vRktE6stur3znW9KP3psxAfz0l36N10kwhaGO8fAV_zUTxKaVPu1l/s1600/P1210811.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV1A2aVrSrYhxWXDMmrRmLFDoPTybGfLwkJNm_oTSb53NkCTUluqh3HuB9JG4t636AmnnpH6_HuLQE9ssOedZx0X5vRktE6stur3znW9KP3psxAfz0l36N10kwhaGO8fAV_zUTxKaVPu1l/s320/P1210811.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Tu nie ma co tłumaczyć. Siedem "kupek", odkrywamy, przekładamy na wolne miejsca początki wyrazów, pod pasjansem przekładamy stertę kart szukając pasujących itd. Bardzo przyjemnie się gra :).</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Kolejna lubiana gra to dobieranka, w którą gramy kartami z talii zielonej. Jest trudniej, bo każda karta z sylabą stanowi element pasujący do kilku wyrazów. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Układamy kilka kart na środku stołu, każdy gracz dostaje kilka kart do ręki i rozpoczyna się wyścig. Stopniowo dokładamy kart na stół oraz dobieramy dla siebie tyle ile wykorzystaliśmy do ułożenia wyrazów. Ułożone wyrazy dostają punktu w postaci kolorowych żetonów, zależnie od stopnia trudności - ilości sylab, które wyraz zawiera, a każdy żeton ma punkty, które na koniec zliczamy. Przynajmniej powinniśmy, ale moje córki mają tak małą potrzebę rywalizacji, że zwykle gramy dla frajdy układania wyrazów i pomagania sobie wzajemnie a nie dla wygranej. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Poza tym dobieranka ma kilka różnych wersji naszych własnych- czasem gramy na czas a czasem pomagamy sobie wzajemnie, czasem szukamy po kolei pasujących wyrazów. Nie zawsze udaje się ułożyć wszystkie. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPAS2oO2Juz0z365QBjdzhOyJViNrwYBrI7M4yivKUnj0am1BHp7aXFWusqVIyzS8yqb4Wj83rb3SGQEWzbZtzYOLZvUliVKupdo-uXBEsdmgGd7CYReopUnjQF2Z8AgDYK1vrFyhRNQFq/s1600/P1220050.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPAS2oO2Juz0z365QBjdzhOyJViNrwYBrI7M4yivKUnj0am1BHp7aXFWusqVIyzS8yqb4Wj83rb3SGQEWzbZtzYOLZvUliVKupdo-uXBEsdmgGd7CYReopUnjQF2Z8AgDYK1vrFyhRNQFq/s320/P1220050.JPG" width="212" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5otlHEu-iDk8bBLTveOCogTh_1SNZmAL3USkJmrns6KoHGbi3J10o8ByLeblU9FuQtcgl1WcdEjvixTCKWjlAZflg2KUq55iBhAB-Z3JdAY_aUaaPQ0CVl_w-Id8FNuFYtwKp1rUVopDs/s1600/P1220053.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5otlHEu-iDk8bBLTveOCogTh_1SNZmAL3USkJmrns6KoHGbi3J10o8ByLeblU9FuQtcgl1WcdEjvixTCKWjlAZflg2KUq55iBhAB-Z3JdAY_aUaaPQ0CVl_w-Id8FNuFYtwKp1rUVopDs/s320/P1220053.JPG" width="212" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1hPaovD6oppozuRvnMzoKd-h47EeRByAShmmnMzecTR5uc376D2OF3gulclup6t69lmRX13bRypKixpAguw0uNr6CAnmdUniK1Kr3xBbEhfDlNwpe8JnK5fU7-yoHcJQUsMCDxxxDhqWe/s1600/P1220065.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1hPaovD6oppozuRvnMzoKd-h47EeRByAShmmnMzecTR5uc376D2OF3gulclup6t69lmRX13bRypKixpAguw0uNr6CAnmdUniK1Kr3xBbEhfDlNwpe8JnK5fU7-yoHcJQUsMCDxxxDhqWe/s320/P1220065.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jeśli chodzi o zalety zabawki: pozwala wykorzystywać się na różne sposoby i może sprawiać frajdę nawet starszym dzieciom. Można też samemu układać gry karciane, więc wspomaga rozwój twórczości. Ma poprawnie podzielone wyrazy, ładną grafikę a tablica-ściągawka stanowi metodę samo sprawdzenia dla młodszych dzieci. Ponieważ obrazki na każdej karcie wyrazu są takie same więc kolejność sylab dziecko musi określić samodzielnie i tutaj cenną zaletą gry jest kształtowanie nawyku czytania od lewej do prawej oraz rozwój percepcji wzrokowej w aspekcie analizy i syntezy. Poza tym naprawdę sympatycznie wspomaga naukę sylabizowania, liczenia sylab, porównywania długości wyrazów pod względem sylab. Moje córki ją lubią. I oczywiście zaplanowana jest na więcej odmian gry niż te, które zaprezentowałam. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jeśli zaś chodzi o wady... cóż. Można się przyczepić, że wszystkie wyrazy pisane są dużymi drukowanymi literami, podczas gdy w książkach duże litery występują tylko na początku zdania i w nazwach własnych, więc właściwie w grze wyrazy powinny być pisane małymi literami. Pierwsza postawiłabym taki zarzut tej grze, gdyby nie ujęła mnie ona swoją różnorodnością i gdyby nie miała cennych zalet. A przede wszystkim gdyby nie była lubiana przez dzieci. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Mogę ją polecić z czystym sumieniem nie tyle jako pomoc edukacyjną co jako sympatyczną zabawkę dla przedszkolaków i pierwszoklasistów, która pomaga w nauce i uatrakcyjnia ją.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<br />
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-13840151346529918912015-08-22T01:19:00.001+02:002015-08-22T01:19:14.292+02:00Dla stałych czytelników stęsknionych...<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Witam<br />
Bardzo Was przepraszam za tę ciszę i pustkę. Mam rozpoczętych kilka wpisów, niestety zmagam się teraz z kłopotami zdrowotnymi dzieci (zakaz chorowanie w wakacje nie działa) i szykuję do przyjścia na świat naszej kolejnej pociechy. Może być i tak, że w niesprzyjających warunkach ta cisza trochę potrwa. Oby nie.<br />
Tymczasem życzę Wam dużo frajdy ze wspólnego odkrywania świata z waszymi dzieciakami oraz z patrzenia na ten świat ich oczami. Nigdy nie przestawajcie się zachwycać :) ! </div>
Unknownnoreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-40574148972242332382015-07-22T00:29:00.002+02:002015-07-22T00:44:53.342+02:0020 faktów o ed, które przekonają cię nawet jeśli jesteś bardzo przeciw<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
... czyli ukryte motywy.<br />
<br />
1. Możesz osobiście przyglądając się mękom dziecka cieszyć się, że teraz nie ciebie zmuszają tylko ty zmuszasz.<br />
<br />
2. Możesz zapisywać dziecko na dowolne ilości zajęć dodatkowych tak, by nie miało nawet 10 minut przerwy realizując tym samym a) plan zemsty za to jak ty miałeś będąc dzieckiem b) plan uszczęśliwienia dziecka organizując mu to czego sam nie miałeś.<br />
<br />
3. W czasie "wolnym" od zajęć dodatkowych możesz zamknąć dziecko w pokoju z wynajętym guwernerem dbając, by miał w pełni zajęty czas i rozwijał swoje możliwości bez ryzyka marnowania czasu na gadanie z kolegą w ławce.<br />
<br />
4. Możesz opowiadać znajomym, że twoje dziecko jest tak genialne, że tylko ed pozwala na optymalny rozwój jego nieprzeciętnych umiejętności.<br />
<br />
5. Możesz psioczyć ile wlezie na szkoły, okazując wyższość nad innymi psioczącymi rodzicami, bo nie tylko psioczysz, ale też działasz na rzecz dobra swojego dziecka!<br />
<br />
6. Oraz wyrażać wyższość nad nauczycielami - sługusami systemu.<br />
<br />
7. Ed będzie wspaniałym uzupełnieniem stylu życia: eko, rodzicielstwa bliskości, ortodoksyjnej religijności, anarchizmu, antypedagogiki, wszelakich alternatywnych sposobów na życie.<br />
<br />
8. Ed jest również znakomitym dodatkiem do stylu życia anty-systemowego (bez szczepień, peselów, urzędników itp.).<br />
<br />
9. Możesz spać do 11, cały dzień spędzać w piżamie, a zamiast wydawać kupę kasy na głupie podręczniki kupić dziecku kompa, tablet i pozwolić mu też uczyć się nowocześnie jak, kiedy, gdzie i czego chce.<br />
<br />
10. Nigdy nie chodzisz na zebrania szkolne.<br />
<br />
11. Nigdy nie musisz rozwiązywać dylematu "kto miał rację: głupi nauczyciel czy twoje mądre dziecko".<br />
<br />
12. Nigdy nie musisz podpisywać durnych uwag w dzienniczku (że dziecko je na lekcji - bo przecież twoje dziecko codziennie je na lekcji albo, że gada na lekcji albo, że zadaje pytania albo, że bawi się komputerem, bo właściwie TAK WYGLĄDA jego lekcja) i wypisywać usprawiedliwień za nieobecności, lub co gorsza prosić o nie lekarza, bo twoich nikt nie traktuje poważnie.<br />
<br />
13. Jest duża szansa, że nigdy nie zobaczysz żadnej wszy. A w każdym razie dużo rzadziej niż rodzice dzieci szkolnych.<br />
<br />
14. Ominie cię 50% chorób dziecka.<br />
<br />
15. Sam wybierasz termin wakacji.<br />
<br />
16. Możesz iść z dzieckiem do kina wtedy, gdy bilety są znacznie tańsze.<br />
<br />
17. Nie musisz się tłumaczyć, a nawet w ogóle nie odczujesz presji otoczenia z powodu nie chodzenia dziecka na religię.<br />
<br />
18. Ominie cię rywalizacja na poziomie kosztowności prezentów świątecznych, komunijnych, urodzinowych, a nawet zwyczajnych ciuchów, butów czy akcesoriów szkolnych.<br />
<br />
19. Dla twojego dziecka Święty Mikołaj będzie biskupem w mitrze, a nie krasnoludem Coca-coli.<br />
<br />
20. Będziesz mieć stałe poczucia bycia lepszym od innych (rodziców, urzędników, członków rodziny, którzy nie robią ed i większości obywateli w państwie, a nawet wielu państwach).<br />
<br />
<br />
"Mam wrażenie, że panowie mylnie interpretują. On to śpiewa żartobliwie, ironicznie! Ze stosunkiem jakimś takim żartobliwym do tematu i do samego siebie, że on to śpiewa. I w związku z czym twierdzę, że nie jest to piosenka smutna, pesymistyczna [...]. Ja twierdzę, że jest to piosenka optymistyczna, żartobliwa, wesoła, z akcentami humorystycznymi. W sumie uważam, że potrzeba nam jest zdrowych, wesołych, optymistycznych piosenek, właśnie takich nawet czasami żartobliwie ironicznych. I w ten sposób bym ją interpretował!"<br />
Rejs<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgP-rDXhfTrJWStYG8BPZmsRWhqgqikPTS0p_XFb5i6d9InsVWmDwhMa-pvZd21z4BYn3K2cmxQKkjpg9efgqvoLpQqw8ECO8uQL4JzcObVT8pmLeX83udgVJwYZ6KwcT2AJBLF0I5t1aiW/s1600/Homescholing.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="221" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgP-rDXhfTrJWStYG8BPZmsRWhqgqikPTS0p_XFb5i6d9InsVWmDwhMa-pvZd21z4BYn3K2cmxQKkjpg9efgqvoLpQqw8ECO8uQL4JzcObVT8pmLeX83udgVJwYZ6KwcT2AJBLF0I5t1aiW/s320/Homescholing.jpg" width="320" /></a></div>
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-30823684805838469822015-07-11T01:16:00.000+02:002015-07-11T01:18:01.581+02:00Litery, sylaby, wyrazy - prezentacja gry<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Drogi czytelniku.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W poprzednim poście rozpisałam się trochę o metodach nauki czytania, teraz chciałabym zaprezentować jedną z kilku gier, których używamy do ćwiczenia tej umiejętności. Tę konkretną grę wybrałam sama (sporo gier dostaję a darowanemu koniowi w zęby się nie patrzy, a przynajmniej głośno na te zęby nie narzeka) i jestem z niej stosunkowo zadowolona.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jest to pozycja wydawnictwa Adamingo, "Litery, sylaby, wyrazy" i jest to układanka edukacyjna a nie klasyczna gra. To znaczy, że służy raczej jako pomoc w zajęciach lub zabawka dla jednej osoby. Choć, jak okaże się pod koniec, wcale niekoniecznie. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeqpw0R3ZSFOEPZccGOFbnbusCbmX9xxHXKu4v6ZwHUbNNRoSN1lyoS7gsoo_-vXvCmKgq9GrEv1yide0xl_Tk7h6c5ktZL1mSDLbiIywqoY21n_BY7BXWMtccRAD-OUZWGYDBhi3Lady6/s1600/P1180892.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeqpw0R3ZSFOEPZccGOFbnbusCbmX9xxHXKu4v6ZwHUbNNRoSN1lyoS7gsoo_-vXvCmKgq9GrEv1yide0xl_Tk7h6c5ktZL1mSDLbiIywqoY21n_BY7BXWMtccRAD-OUZWGYDBhi3Lady6/s320/P1180892.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirsmg4Ql0FKeXvZjd6A5y03-GhvwrmietQmQxD3pF6BqP8h-QcHnsTnGAaswzmxsTVwPmPAyrPqE38gHlbIUa26IYo0gfeQL5MNLu-zxVxZE7o8NphHedovVlbOjyG6rZF308d8DOJKXh9/s1600/P1180894.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirsmg4Ql0FKeXvZjd6A5y03-GhvwrmietQmQxD3pF6BqP8h-QcHnsTnGAaswzmxsTVwPmPAyrPqE38gHlbIUa26IYo0gfeQL5MNLu-zxVxZE7o8NphHedovVlbOjyG6rZF308d8DOJKXh9/s320/P1180894.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zgodnie z obietnicą zawartą w nazwie układanka oferuje materiał do zabawy literami, sylabami i wyrazami. W zestawie znajdują się bowiem osobno tafle z literami (wielkimi i małymi, chwała twórcom gry!) a osobno tafle z sylabami, z których można budować wyrazy. Wszystkie tafle opatrzone są obrazkami, które pomagają kojarzyć zapis litery z głoską - w przypadku alfabetu - bądź fragmentem obrazka, którego część nazwy stanowi dana sylaba. Jeśli zaś chodzi o materiał wyrazowy/sylabowy to jest on podzielony na wyrazy dwusylabowe i trzysylabowe. Poniżej prezentuję przykładowe zdjęcia.</div>
<br />
Alfabet opatrzony obrazkami :<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_A8frAv8bYPDILysAIqUV0YxhTkjpoabXgXs_DLiNmkU033NBb_J2ZrnoHZ8KYU_FE_IMaw5M09sSXkTjAC0HaOKfgkp7tcvLV7RdDlSuKnFi_S4FZWb2oEO29gtBFH1VPFw4n7-R1idQ/s1600/P1180898.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_A8frAv8bYPDILysAIqUV0YxhTkjpoabXgXs_DLiNmkU033NBb_J2ZrnoHZ8KYU_FE_IMaw5M09sSXkTjAC0HaOKfgkp7tcvLV7RdDlSuKnFi_S4FZWb2oEO29gtBFH1VPFw4n7-R1idQ/s320/P1180898.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Alfabet do układania wyrazów:</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0O1Cg5fixZJgJYahvLUHiyufhXaEy33XUiWlV7j41eHNm0MDoSpZUYyE0E9PLbqY81AGyPhK_IZ7QPI5xHkzSFfZkQu9lWP3sDqK3ZgCGqJrbZE6XwCoA519nxao0LElA8FGXJpfq5RM4/s1600/P1180906.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0O1Cg5fixZJgJYahvLUHiyufhXaEy33XUiWlV7j41eHNm0MDoSpZUYyE0E9PLbqY81AGyPhK_IZ7QPI5xHkzSFfZkQu9lWP3sDqK3ZgCGqJrbZE6XwCoA519nxao0LElA8FGXJpfq5RM4/s320/P1180906.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Tak wygląda ułożony z alfabetu wyraz:</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGnu-ImnvKViGcEKEDe_R6PrNd5EMqkYCZ3Ch33cngXZ914xNm9o4EvJDCnGOu2Il2cWa-jQZ4cJbqCU0RbC39Hwgt4v6Qpbd05XlEs9HUhW_dUBC3UJ17YSQR3N6KqDn7mzOmQqr-MOBG/s1600/P1180908.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGnu-ImnvKViGcEKEDe_R6PrNd5EMqkYCZ3Ch33cngXZ914xNm9o4EvJDCnGOu2Il2cWa-jQZ4cJbqCU0RbC39Hwgt4v6Qpbd05XlEs9HUhW_dUBC3UJ17YSQR3N6KqDn7mzOmQqr-MOBG/s320/P1180908.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Oczywiście, w zabawie jaką jest układanie wyrazu z rozsypanki kryje się pewne ryzyko, że dziecko zafiksuje się na literowaniu i będzie mu trudnej przejść w płynne czytanie. Z tego powodu raczej nie korzystałam z tej formy zabawy, ale spodobało mi się, że na każdym tafelku znajdują się litery wielka i mała, dzięki czemu odpowiadanie na niekończące się pytania "a jak wygląda taka mała litera?" łatwo było uciąć. Do prezentacji, nauki rozpoznawania i kojarzenia - głoska w nagłosie z obrazkiem - materiał może się okazać przydatny. Raczej do zajęć niż indywidualnej zabawy. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Teraz przejdę już do meritum, czyli zabaw z sylabami. Poniżej wyrazy dwusylabowe. Jak widać - prosta układanka, obrazek z podpisem podzielony na części. Układanie obrazka jest pomocą przy układaniu kolejno sylab. Znajdziemy tu wyrazy z sylab otwartych i zamkniętych, prostsze i trudniejsze, nawet zmiękczenia (dynia, piesek), dość trudne. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjDBlBDRhYBPBc4UsROTajfbzwQyuDZ6BCxsv95ZMaAKbUY0HfAw6HPG57s8JWq5uPTp4SHpGMbemvevtQyIInKjz1zv_Jblfrv_cRIidPy8phAFcV61GvhtRKbBt6RaqFMlSZbtwosAyz/s1600/P1180895.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjDBlBDRhYBPBc4UsROTajfbzwQyuDZ6BCxsv95ZMaAKbUY0HfAw6HPG57s8JWq5uPTp4SHpGMbemvevtQyIInKjz1zv_Jblfrv_cRIidPy8phAFcV61GvhtRKbBt6RaqFMlSZbtwosAyz/s320/P1180895.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Kolejny materiał to wyrazy trzysylabowe, ta sama zasada. Bawimy się w układanie wyrazów z sylab, układając obrazki. Ponieważ tych wyrazów jest naprawdę sporo więc dobrze jest na początek przygotować rozsypankę z kilku wybranych wyrazów, aby nie zniechęcać malucha układaniem wszystkiego naraz. I tu również znajdziemy wyrazy proste z sylab otwartych (morela), sylab otwartych z jedną zamkniętą (parasol, torebka) i trudniejsze ze zmiękczeniami i zbitkami spółgłoskowymi (wiewiórka, krokodyl).</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZQ8SnMxWHvLNon17Xi3ADnFEOE8teVCBnPZ8YVY-pBxZ733N2jqvgrTigTviWTCyf1PWhq0b5mXzsdtMatPeUiq3iW4MrxIiXDEZnFa9fepeZoa38HwHE_0LM8AZ5cfgxXyC25EPKBQoQ/s1600/P1180919.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZQ8SnMxWHvLNon17Xi3ADnFEOE8teVCBnPZ8YVY-pBxZ733N2jqvgrTigTviWTCyf1PWhq0b5mXzsdtMatPeUiq3iW4MrxIiXDEZnFa9fepeZoa38HwHE_0LM8AZ5cfgxXyC25EPKBQoQ/s320/P1180919.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jeden z pomysłów na zabawę, która zmusi bardziej do czytania niż układania obrazków jest samodzielne ułożenie obrazka przez dorosłego a następnie zasłonięcie go kartonikiem. Zadaniem dziecka jest odczytać, a odkrywając obrazek przekona się czy dobrze odczytało.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj43bgf5oQScj4pF27lfPJ2m-4C5lXFxYt8D_nPXcELaB2D2dOEW1dXwD-GYPAzNhbXOl0i0UWgSrT5IKO0FeZb0vYVTgZpHdnfQkqAJ81TZYUfGQG-dDsftPORcGGkqPVUIxl2d0QPQn-H/s1600/P1180921.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj43bgf5oQScj4pF27lfPJ2m-4C5lXFxYt8D_nPXcELaB2D2dOEW1dXwD-GYPAzNhbXOl0i0UWgSrT5IKO0FeZb0vYVTgZpHdnfQkqAJ81TZYUfGQG-dDsftPORcGGkqPVUIxl2d0QPQn-H/s320/P1180921.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Oczywiście, jak każda gra edukacyjna, ta również nie jest wolna od błędów. Nie jest to błąd ortograficzny gdyż podział wyrazów, przy przenoszeniu podczas pisania, na sylaby w zbitce spółgłoskowej ma określoną jedynie taką zasadę, że rozdzielamy jeśli powtarza się ta sama głoska, np.: kon-no, jednakże zgodnie z metodyką nauki czytania dla dziecka wyraz "tygrys" powinien być raczej przedstawiany jako wyraz zbudowany z dwóch sylab zamkniętych: tyg-rys niż z sylaby otwartej i zamkniętej ze zbitką dwóch spółgłosek: ty-grys, jak to zrobiono poniżej. Tak więc choć nie jest to błąd merytoryczny to nie ułatwia czytania i nie trzyma się metodyki nauki czytania. Podobnie tru-ska-wki powinny być raczej dzielone na trus-kaw-ki, ka-pu-sta na ka-pus-ta, ka-czu-szka na ka-czusz-ka, cy-try-na na cyt-ry-na itd. Można to moje czepialstwo olać. A ja sama też czepiam się bo jestem przewrażliwiona z powodu nieustannej gotowości do tropienia błędów, która wynika poniekąd z takiego upierdliwego charakteru (w tym momencie wszyscy zaczynają współczuć moim córom i mężowi) a poniekąd z kilku lat puryzmu metodycznego, który obowiązuje nas przy naszej ukochanej córci dyslektyczce. Być może gdyby nie ona wcale nie zauważyłabym tych "błędów". Pocieszające, że w całej grze takich wpadek jest tylko kilka.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGZ8kWRYpzESnD5Llc_9P6g5t9t6kk4KeKegg5fhPc-F9xmkpiTP4sfVzQOy8nNU3TFyQw03x8syyaXzNZK2089hFJfUqc-7sPdS2yXcuiHzYeSHQpwWFz7eAEaO_qT1TdHwz9oawqyWaw/s1600/P1180925.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGZ8kWRYpzESnD5Llc_9P6g5t9t6kk4KeKegg5fhPc-F9xmkpiTP4sfVzQOy8nNU3TFyQw03x8syyaXzNZK2089hFJfUqc-7sPdS2yXcuiHzYeSHQpwWFz7eAEaO_qT1TdHwz9oawqyWaw/s320/P1180925.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Na koniec obiecana zabawa, w którą można dowolnie grać, bawiąc się i wygłupiając. Jest to układanie nowych, dziwnych, nieistniejących wyrazów z części różnych obrazków. Zabawa żywcem z Lewisa Carrola. Towarzyszą nam przy niej salwy śmiechu i czasem kończymy dopiero gdy nas fest rozbolą brzuchy. Rzadko też ograniczamy się do tworzenia trzysylabowców. Zwykle jest to początek, do którego każde dziecko kolejno dokłada coś nowego usiłując płynnie przeczytać całość. Zabawę wymyśliłam na spółkę z moimi dorosłymi już siostrami. Córki z początku tylko dziwnie patrzyły na nasze wygłupy ale potem złapały bakcyla. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jest to znakomita zabawa bo ćwiczy czytanie a do tego rozwija wyobraźnię. Nie tylko oryginalne brzmienie nowego słowa ale również próba wyobrażenia sobie tak dziwnego stwora, który byłby połączeniem koguta, motyla i małpy... jak też wyglądałaby taka "kotypa"? Albo jak smakowałby "arbużan"?</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxwO4PbwxDjG7-LPPVxfowLzk9qv90aurYsiYbg146pNFs7cdrOp7GeH8b-lqr3oa_vgwlr7hKUv7z5BXZftoAde1n_v_5MXN4Ex0UB9aNnns-_21-HLRCCMij_w3QeAAvK5_IgvCT-Zw1/s1600/P1180927.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxwO4PbwxDjG7-LPPVxfowLzk9qv90aurYsiYbg146pNFs7cdrOp7GeH8b-lqr3oa_vgwlr7hKUv7z5BXZftoAde1n_v_5MXN4Ex0UB9aNnns-_21-HLRCCMij_w3QeAAvK5_IgvCT-Zw1/s320/P1180927.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
Oczywiście do tej zabawy nie trzeba wcale kupować całej gry. Można takie karty zrobić samemu, lub też układać dziwne wyrazy ze zwykłych sylab.<br />
Miłej zabawy.<br />
A w przyszłości wrzucę tu jeszcze prezentacje innych gier wspomagających naukę czytania. Mam jeszcze kilka, jednak chwilowo siedzę na wsi i nawet nie mam przy sobie zdjęć pozostałych gier.<br />
<br />
Udanych wakacji wszystkim czytelnikom i trzymajcie się ciepło! Mam nadzieję, że cieplej niż ja. U mnie zaledwie 11 stopni C. W domu 20. Chlip. Nawet zimą mam cieplej w mieszkaniu... Zamiast lipca mam jakieś dziwne połączenie lipca, października i marca. Lidzierrzec.</div>
Unknownnoreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-49162902080207343932015-05-17T18:06:00.002+02:002019-11-16T21:42:49.046+01:00Odczarować czytanie<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="MsoNormal">
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">Pojawiało się (na fb, grupie Edukacja domowa) swego czasu, sporo pytań o najlepszą metodę nauki czytania dla dzieci. Odpowiedzi na takie pytanie nie ma oczywiście. Metodę należy indywidualnie dobierać dla dziecka. Jeśli wiec zastanawiasz się jak zacząć uczyć swoje dziecko czytać najpierw musisz poznać różne metody, poznać dobrze własne dziecko i można zaczynać przygodę. Istnieje ryzyko, że pomimo najlepszych chęci dziecko i tak zrobi coś innego niż my rodzice planujemy. Tak jest nader często. I nie ma sensu się tym irytować. Zawsze warto pochylić się nad pytaniem "Dlaczego nie zaufać intuicji mojego dziecka?" Czasem dzieci uczą się czytać zupełnie same, dość im nie przeszkadzać, poświęcić czas na żmudne odpowiadanie na pytania "a co to za litera?", "a jak to się czyta?"</span></span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">Ale można też chwycić byka za rogi metodycznie.</span></span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">Pierwsza metoda o której chcę wspomnieć to metoda zapoczątkowana przez Domana. Jest to metoda czytania globalnego - dzieci uczą się rozpoznawać wyraz jako całość, jak obraz. Metoda polega na regularnym (codziennym) prezentowaniu maluchowi (można zacząć już w kołysce) tablic z wyrazami - rzeczownikami - przy równoczesnym wypowiadaniu słów na głos. Kilka tablic, jedna po drugiej, w krótkiej ekspozycji. Dziecko kojarzy obraz z dźwiękiem i zapamiętuje obraz. Zaczyna się od rzeczowników, zwiększa ich ilość, później dodaje proste czasowniki tworząc proste zdania. Najważniejsza jest regularność, rzetelność, konsekwencja i trzymanie się wskazań metodycznych. Ta metoda ma, podobno, wiele zalet. Poza (skuteczną - u niektórych dzieci) bardzo wczesną nauka czytania ma również wpływać stymulująco na rozwój mózgu, rozwijać pamięć. Naukę czytania globalnego rozpoczyna się bardzo wcześnie, po szczegóły trzeba się udać do publikacji autora tej metody czyli samego Glenna Domana. Osobiście nigdy jej nie wypróbowywałam i na razie nie zamierzam. Mam sporo wątpliwości dotyczących sensu tej metody w polskich warunkach (związanych na przykład z różnicami w gramatyce - tam gdzie w języku angielskim dziecko uczy się słowa "cat" w języku polskim musi zapamiętać 7 różnych przypadków słowa "kot", czyli znacznie więcej słów, z których każdy jako całość wygląda inaczej z powodu zmieniających się końcówek, takoż jest i z odmianą czasowników, co oznacza, że nauczy się czytać, ale tylko bardzo prymitywne zdania, albo będzie musiało wyuczyć się około 7 razy więcej słów niż Doman zaplanował) ale i tak przeważające u mnie jest pewnie zwyczajne lenistwo. Do maleństwa w kołysce mawiam "a gugu, dziudziu, nie obgryzaj pazkoci!", no i kto "jeśt ślićniutkim bobasinkem mamusi" i takie szlagiery. I cieszę, się, że przynajmniej niemowlę uczy się tego co trzeba zupełnie samo ;). (Dobra, nie zupełnie samo, z niewielką, ale to naprawdę niewielką pomocą mamy.)</span></span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">Ale nie zniechęcam. O metodzie warto poczytać, zanim się ją odrzuci z powodu kilku niepochlebnych zdań, które wystukałam czy zwykłego lenistwa. Zwłaszcza, że ma ona stymulować rozwój mózgu dziecka - jak twierdzi jej autor, z pewnością robi to skuteczniej niż moje infantylne ślinienie się nad kołyską. (Nic nie poradzę, z każdym kolejnym bobasem mam tak coraz bardziej.) Klasyczna metoda Domana znalazła w Polsce wielu entuzjastów i warto przeglądać sieć pod kątem "nauki czytania globalnego", która pojawia się w wielu odsłonach, na stronach, blogach. Rozwijana i modyfikowana na potrzeby nauki czytania w języku polskim jest popularyzowana przez pedagogów i matki - praktyczki. Oczywiście, ponieważ nauka czytania po Polsku wymaga tak czy inaczej przejścia na czytanie linearne - czyli stopniowe odczytywanie liter, łączenie ich w sylaby i całe wyrazy - specjalistki, których wypowiedzi czytałam prezentuję tę metodę jako przyspieszenie nauki czytania oraz stymulację rozwijającego się mózgu. "I ty wychowaj geniusza!" "I ty masz cudowne dziecko" itp.</span></span><br />
Można kupić zestawy materiałów, specjalnie dla tej metody tworzone książeczki do nauki czytania globalnego, zapoznać się z metodyką, czytać blogi, strony internetowe, dokształcać się. Myślę też, że ciekawe byłoby zestawienie klasycznego Domana ze współcześnie rozwijającymi się polskimi wariacjami na temat. Z pewnością cechami wspólnymi jest metoda regularnej pracy z bardzo małymi dziećmi oraz cel, jakim jest rozpoznawanie wyrazów jako całości. Jedna z różnic, którą mogę przywołać to forma nauki. Doman prezentuje dzieciom tablice z wyrazami i łączy je z wypowiadanym słowem. Polskie wersje tworzą karty i książeczki gdzie wyraz lub zdanie połączone jest nie tylko z odczytaniem go ale i z obrazkiem. Tak wynika z moich prywatnych analiz, ale wątpię czy dziś ktoś z praktykujących mam przywiązuje wagę do takich szczegółów. Ważne by wybrać jakąś metodę, zrobić lub kupić pomoce i bawić się codziennie z dzieckiem. A już matka jest od tego, żeby i metodę i pomoce dobrać do oczekiwać i stylu uczenia się własnego dziecka. Wszak matka pierwsza zauważy czy jej maluch jest, potocznie mówiąc: wzrokowcem czy słuchowcem...<br />
<span style="font-family: inherit;">Czytanie globalne było stosowane z powodzeniem w polskich przedszkolach, przez polskie przedszkolanki, zanim nastąpił radykalny zakaz nauki czytania dla wszystkich, którzy nie dostąpili zaszczytu nauki w pierwszej klasie. W obowiązkowym wieku 6 lat. (Czasem mam wrażenie, że ta odsunięta nauka czytania jest marchewką dyndająca na kiju, która się majta dzieciom przed twarzą, choć i tak, w szkole, najczęściej je spotyka oberwanie tym kijem po głowie.)</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">Onegdaj, w dawnych, minionych czasach, (na przykład gdy robiłam praktyki przedszkolne), przed Reformą, maluchy w przedszkolu oswajały się ze słowem pisanym, drukowanym już od grupy trzy latków począwszy. Na krzesełkach były naklejone ich imiona, nad półką z lalkami była kartka z napisem LALKI, nad półkami z samochodami była kartka AUTA, nad półką z grami była kartka GRY. Dzieciaki się opatrywały, podpytywały, zapamiętywały, porównywały napisy, zapamiętując całościowo. Panie przedszkolanki dbały o to, by w przestrzeni pojawiało się sporo słów do zapamiętania. I tak przez całe przedszkole. Z czasem, stopniowo dzieciaki znały już sporo wyrazów. Oczywiste było, że prędzej czy później będą musiały nauczyć się czytać linearnie, czyli łączyć ze sobą głoski w sylaby i całe wyrazy, ale ta nauka często przebiegała już błyskawicznie, samoistnie. Sama zabawa w porównywanie imion między dziećmi (u kogo jakie litery występują "u mnie jest dwa razy A"!!) i zapamiętywanie jak łączą się one w znajomo brzmiącym imieniu była błyskawiczną nauką czytania. Imiona potrafią być naprawdę trudne i wymagające. </span></span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">Oczywiście nie jestem specjalistką od czytania globalnego, właściwie tylko się o nie otarłam. Wiem jednak, że można też dość łatwo wprowadzać elementy czytania globalnego w domu przyklejając kartki z podpisami gdzie popadnie (niektórzy w ten sposób uczą dzieci angielskiego!), wykonać proste memo obrazkowo - wyrazowe do nauki czytania globalnego itp gry, loteryjki, książeczki Nie koniecznie wcale wydając kasę na specjalne materiały. Warto o metodzie poczytać, dokształcić się. Nam nie wyszło. Moje córki wszystkie kartki zdjęły z półek, ścian i szaf a potem je zjadły. Co kto lubi. </span></span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;">Kolejna, obecnie najbardziej popularna metoda szkolna to nauka czytania, która wychodząc od analizy głoskowej (t-e-l-e-f-o-n: pod obrazkiem zaznacz w kwadracikach ile razy słyszysz "e", w których miejscach słyszysz "e", co słyszysz na początku a co na końcu), poprzez - przynajmniej teoretycznie - analizę sylabową i/lub syntezę głosek w sylaby (ile sylab słyszysz w wyrazie). Aż do czytania wyrazów. Niestety. Nie dbają autorzy podręczników o to by dominowały sylaby przez co dzieci fiksują się na głoskach i zapominają jak wyklaskiwać sylaby a czytać usiłują głoskując nawet najdłuższe wyrazy... na przykład k-a-l-o-r-y-f-e-r. A nawet jeśli łatwo domyślić się przy krótkim wyrazie czym on jest POMIMO przegłoskowania go, to już długi, trudny wyraz przeliterowany nie kojarzy się dziecku z niczym. I leżym oraz kwiczym. Wiadomo, dzieci myślą, bystre są, poradzą sobie i z tym kłopotem. Wcześniej czy później same załapią o co chodzi z czytaniem, ale po co im to utrudniać? Dodatkowym kłopotem w tej mało skutecznej metodzie jest uparte ignorowanie zasady </span>stopniowania<span style="font-family: inherit;"> trudności we wprowadzaniu sylab. Jeszcześmy nie wprowadzili wszystkich spółgłosek a już dziecko zmaga się zbitkami spółgłoskowymi w zamkniętych sylabach. Bo akurat tak autorowi pasuje do "tematu dnia". A my tu musimy wszak skojarzyć wszystko ze wszystkim. </span></span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Szczęściem ed pozwala nam olewać tę pseudointegrację i uczyć normalnie. Czytać sylabami na sylabach otwartych a świat poznawać poprzez zabawę, doświadczenie, obserwacje, czy co tam nam akurat pasuje.</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><br /></span>
Metoda godna polecenia, to oczywiście Montessori, ale ponieważ jej nie znam wystarczająco dobrze, więc nie opiszę (musiałabym cytować cudze blogi a w szczególności cudze zdjęcia gdyż metoda opiera się na specyficznym motessoriańskim materiale, a tego nie chcę robić). Faktem jest, że jedna z moich córek idzie poniekąd zgodnie z założeniami tej metody gdyż uczy się czytać i pisać zupełnie równolegle. Z tym, że nie dysponujemy zestawem pomocy (różowych, niebieskich itp) gdyż nie widziałam potrzeby organizowania sobie zestawów tych pomocy nie mając zamiaru uczyć tą metodą. Z Montessori lubię jej pomysł z szorstkimi literami (kształt litery z papieru ściernego naklejony na kartonik pomaga dziecku zapamiętać jej kształt nie tylko wzrokiem lecz i dotykiem, bardzo cenna pomoc, przydaje się szczególnie w pracy z dziećmi z trudnościami, np u potencjalnych dyslektyków), a jednocześnie nie podoba mi się koncepcja ruchomego alfabetu z liter pisanych na kartonikach, z których układa się całe wyrazy. Moim zdaniem litery pisane powinny się łączyć a takie na kartonikach czy klockach (to z kolei, bardzo popularne klocki glotto, Metoda Rocławskiego, glotto-dydaktyka, link tutaj: <a href="http://glottodydaktyka.pl/">http://glottodydaktyka.pl/</a>) łączyć się nie mogą. Leżą obok siebie jak czcionka do liter drukowanych. Nie potrafię tego zaakceptować, więc u siebie w domu odrzuciłam. Posiadam oczywiście kartoniki ze wzorami liter pisanych ale nigdy nie służą nam one do układania wyrazów czy zdań. Znów jednak, niezależnie od własnej opinii, zachęcam by samemu przyjrzeć się tym metodom (Montessorii i Rocławskiemu) i samemu podjąć decyzję. Obie metody mają swoich zwolenników wśród doświadczonych praktyków edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej a to jest mocny argument ZA. Jednakowoż nie są to ściśle metody nauki czytania. Raczej nauki pisania połączonej z czytaniem.<br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">I niniejszym doszłam do meritum, czyli nauki czytania sylabami. Zanim przejdę do opisu jak to wygląda u nas wspomnę o metodzie sekwencyjno - symultanicznej, zwanej też krakowską. Metoda Jagody Cieszyńskiej. Oczywiście warto zapoznać się z metodą Jagody Cieszyńskiej na przykład tutaj: <a href="http://www.sylaba.info/">http://www.sylaba.info/</a> . Można kupić zestaw materiałów "Kocham czytać" (jak dla mnie są one drogie, ale nie jestem obiektywna) i pracować z dzieckiem już w wieku przedszkolnym według zaleceń tej metody.</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Jestem zwolenniczką czytania sylabowego, ale bez bicia przyznam się, że nigdy nie kupiłam ani jednego zeszytu Cieszyńskiej. Dla mnie wszystkie "metody" mają jedną wspólną wadę. Jeśli chcesz osiągnąć sukces musisz iść ścieżką zaplanowaną przez twórcę metody. Metodyk od tego jest żeby wiedzieć a ty korzystasz z jego pracy, wiedzy, więc robisz to tak jak on zaplanował. Wprowadzasz głoski, sylaby w odgórnie określonej kolejności, utrwalasz tak długo, aż opanowane zostaną w stopniu zaleconym przez metodyka zanim wprowadzisz następne, korzystasz z przygotowanych materiałów itd. [I jest to słuszne, poniekąd, sama doświadczyłam konieczności takiej pracy gdy zmagałam się z nauką czytania mojej najstarszej córki, która zapowiada się na mega dyslektyczkę. Konkretna metoda, określone etapy i długie treningi w ramach tych etapów bardzo nam pomogły. Nadal jednak nie była to metoda uniwersalna zaplanowana dla anonimowej grupy dzieci tylko metoda dopasowana do potrzeb mojej córci przez terapeutkę w poradni. Choć punktem wyjścia była metoda Cieszyńskiej to zmodyfikowana przez terapeutkę.] </span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Tymczasem z mojego doświadczenia z pozostałymi córkami wynika, że niewolnicze trzymanie się jednej metody jest nie tylko niewygodne ale w ogóle nie jest możliwe. Nie sposób wyrokować o skuteczności metody, która została odrzucona przez pacjenta. Wszak nie zmuszę do nauki według niechcianej metody, jest to całkowicie sprzeczne z ideą ed. I nie mam do tego cierpliwości. Nie oznacza to oczywiście, że nie stosuję przymusu do nauki. Stosuję, bo mam wymagania egzaminacyjne i nie mogę czekać, aż moje ukochane dziecko w wieku 11 lat uświadomi sobie, że umiejętność czytania jest mu potrzebna, więc pora jej nabyć. Przymus nauki czytania istnieje więc. Tyle tylko, że metodę nauki wypracowujemy razem. </span><br />
<br />
Pomijając sytuacje trudne, takie jak ryzyko dysleksji, ewidentne trudności w nauce - a są to sytuacje, które wymagają pomocy specjalisty, nawet jeśli tylko po to by przełamać niechęć młodego człowieka i wesprzeć zmartwionego rodzica, nauka czytania nie musi wymagać "czarów-marów" i mega nakładów finansowych. Wiele dzieci uczy się czytać zupełnie samodzielnie, jeśli się im w tym nie przeszkadza. "Mamo, a co to za literka? A jak się to razem czyta?" Zainteresowane czytaniem dzieciaki w mig chwytają, że inaczej się czyta pojedynczy znak a inaczej w połączeniu z innymi w wyrazie. Czasem wystarczy często czytać razem wodząc palcem po czytanym tekście i odpowiadać na pytania malucha, które szuka odpowiedzi na pytanie "Jak to się robi?". Do tego wystarczy komplet literek magnetycznych przyczepiony do lodówki w kuchni,gdzie można blisko mamy układać wyrazy podpatrzone w książeczce lub na etykiecie produktów trzymanych w lodówce ( można się nauczyć "MASŁO" można "UL. DUKATOWA" można "ALA MA KOTA" albo "FIAT" czy "MERCEDES", podług woli i zainteresowań). W ten sposób czytać w wieku 5 lat nauczył się mój brat, mój mąż, moja bratanica. Oczywiście można zadać sobie pytanie, czy gdyby tak bystre dzieci były prowadzone jakąś super metodą nie nauczyłyby się czytać w wieku 4 lat? Może i tak, a może nie. Zresztą nie ukrywam, że ja osobiście nie wiem zupełnie po co? Lepszy start w życiu, większa samodzielność, stymulacja intelektualna itd. nie przemawiają do mnie nijak. Trzylatek ma największą frajdę ze wspólnego czytania z mamą, słuchania czytającej mamy. Tak uważam patrząc na moje dzieciaki. Ale zastrzegam - wypowiadam się tylko w oparciu o własne doświadczenia. Za to wspieram wszystkie mamy, które robiąc ed czują przymus wczesnej nauki czytania, bo trzeba, bo mogę, bo muszę, bo zaniedbam dziecko, ale mimo to wcale nie chcą i czują się winne, że tego nie robią. Otóż nie ma takiej konieczności. Można odpuścić, poczekać i nie oznacza to wcale, że dziecko nie nauczy się szybko czytać samo jak będzie starsze. Nasz grunt to wspierać dziecko i podążać za potrzebami, które sygnalizuje ale wszystko elastycznie. Nawet jeśli trzylatek wykazuje zainteresowanie literami i czytaniem to wcale nie ma pewności, że już zaraz się nauczy. Bo może właśnie zaraz znajdzie coś ciekawszego. My mamy luz. Uczyć czytać musimy w pierwszej klasie, czyli 7, a niedługo już 6 latki. Ale możemy nawet dwulatki. A to właśnie my, mamy, mamy najlepsze rozeznanie w potrzebach i możliwościach naszych dzieci. Oraz naszych własnych.<br />
<br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Jakiej książki użyć do nauki czytania? Można nie używać żadnej. Elementarz Falskiego ma sensowne - pod względem stopniowania trudności - teksty. Ale wcale nie jest przygotowany metodycznie pod kątem czytania sylabami. Litery prezentowane są samodzielnie a przykładowe wyrazy dzielone na głoski. Nam to nie przeszkadza, bo ja sylab używam niezależnie od podręczników i naukę czytania rozpoczynam od materiału indywidualnego. "Komnaty Literowe" były genialne i sylabowe, ale ostatnio nie można ich dostać. A wielka szkoda bo to niedrogi i bardzo dobrze przygotowany materiał. "Chcę czytać" K. Kamińskiej należące do materiałów JUKI dla rocznego przygotowania przedszkolnego to sensowny materiał też oparty na sylabie. I tani, można go kupić samodzielnie. Jako materiał do ćwiczeń w czytaniu przydaje się "Książka do ćwiczeń w czytaniu. Metoda 18 struktur wyrazowych". Sama metoda - jako całość - nie warta tego by się w nią angażować, (jest raczej metodą treningu czytania dla dzieci z trudnościami) ale materiał do czytania jest o tyle wygodny, że posegregowany schodowo pod kątem trudności sylabowej budowy wyrazów. Na początek znajdziemy 3 strony zdań składających się tylko z wyrazów dwusylabowych z sylab otwartych. Struktur jest 18 więc bardzo precyzyjne stopniowanie trudności. Godne uwagi dla rodzica, któremu kończą się pomysły na wyrazy i zdania. </span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Tyle na temat przetestowanych, używanych u nas materiałów do nauki czytania (testowałam też klasyczne podręczniki, ale to jest właściwie dół, dno i kilometr mułu poniżej. Trzeba się nieźle ubabrać zanim się coś osiągnie. Wyrafinowana metoda utrudniania nauki, być może na zasadzie "co nas nie zabije to nas wzmocni". I czytanki takie głupie...</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">A teraz, od czego zacząć naukę poza wszystkimi metodami? Od samogłosek miłe panie. Kroku nie zrobimy w sylabach jeśli się dziecię nie nauczy samogłosek. Uczymy się kojarzyć obrazek samogłoski z dźwiękiem. Można przed lustrem, bo na przykład usta mówiąc "o" układają się w kółeczko, czy owal. Literka "e" się uśmiecha podobnie jak buzia, kiedy mówi samogłoskę "e", "a" jest duże i szeroko otwarte, trochę jak namiot, "u" wyciągnięte w ryjek a wygląda jak dołek. W ten sposób można się bawić szukając skojarzeń, które pomogą zapamiętać a później szybko przypomnieć bez wypowiadania głoski tylko przy pomocy samego ułożenia ust. Można też rysować obrazki na samogłoskę pomagające skojarzyć jej obraz literowy z brzmieniem. Jak byśmy tego nie robili prawdą jest, że znajomość samogłosek to podstawa. (Tutaj można tradycyjnie podczas wykonywania ruchomego alfabetu wykorzystać podział kolorystyczny: czerwone są samogłoski a spółgłoski czarne lub niebieskie. Samogłoski daje się śpiewać a próba zaśpiewania spółgłoski zakończy się śpiewaniem "yyyyyy"). Następnie bawimy się w sylaby otwarte. Tu możemy postąpić dwojako. Wprowadzić spółgłoskę i połączyć ją z samogłoskami w sylaby, nauczyć dziecko odczytywać sylabę jako płynne przejście od spółgłoski do samogłoski. Bawimy się w przeciąganie i na końcu dodajemy właściwy dźwięk: "ssssssssaa", "ssssssssu", stopniowo skracamy brzmienie spółgłoski dążąc do szybkiego wypowiedzenia - lub zaśpiewania właśnie - sylaby "sa". To jest metoda dla dzieciaków, które odkryły frajdę literowania czy głoskowania i nie chcą jej porzucić. I tak prędzej czy później muszą zaakceptować sylaby a można im w tym pomóc. Warto nalegać na płynne łączenie poznanych głosek w sylaby. Warto stoczyć o to kilka małych bitew, poświęcić czas na tłumaczenie, prezentacje różnicy między brzmieniem: "p-a-r-a-s-o-l" o "pa-ra-sol". Moje córki, niezależne dusze, bardzo upierały się aby literować, gdy tylko nauczyły się liter. Stopniowo udało się je przekonać do sylab a to znakomicie wpłynęło na przyspieszenie tempa własnej nauki czytania. </span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Druga opcja jest taka, że wprowadza się sylabę jako całość zanim dziecię odkryje to nieszczęsne literowanie/głoskowanie (to nie jest to samo, ale dzieci potrafią je stosować wymiennie lub mieszać). Uczymy się sylab jako całości: "ma me mi mo mu my" i dopasowujemy już gotowe sylaby do obrazków bawiąc się w szukanie początku nazwy obrazka - to jedna z zabaw, "ha he hi hu ho" łączymy z obrazkami śmiejących się dzieci i Mikołaja, itd. Szukamy sposobów na zapamiętywanie sylab jako całości. </span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Mamy też taką zabawę na początek nauki rozpoznawania sylab, łączymy kartonik ze znajomą już samogłoską z uczoną sylabą tak by samogłoska pasowała do tej w sylabie. I odczytujemy samogłoskę i całą sylabę.</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Nasza ulubiona zabawa to klasyczne odczytywanie głośno sylab z karteczek ułożonych na stole.</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Zaczynamy od tego, że układam dwa komplety sylab i dziecię ma dopasować takie same, potem ja czytam a dziecię powtarza, potem dziecię czyta tak jak ja ale samo, potem dziecię pokazuje a ja czytam na wyrywki a potem ja pokazuję a dziecię czyta na wyrywki.</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Mam do tych zabaw specjalnie przygotowany komplet sylab (wysyłam prywatnie mailem każdemu chętnemu pdf do druku, do tych sylab mam również ruchomy alfabet tak przygotowany, by na kolejnych etapach można było dodawać dowolne samogłoski to sylab otwartych i tworzyć w ten sposób sylaby zamknięte i wyrazy. Sylaby i alfabet są tego samego rozmiaru i tą samą czcionką. Drukowałam na bloku technicznym, moje kartoniki przeżyły już cztery lata i właśnie zaczyna się na nich uczyć czwarta córka, a nie były zafoliowane.) Poniżej wrzucam parę zdjęć.</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-UcHebp4A2uWKHkwoK1-9j4XnT1CgPZu37KUW94coWwfA4w5_xFotRy1HIDA8I2fbgJ_2PU-BolaxIyjb50i9vznOCeSD7_Qh06jT1hToqVQBMQQsERGY1UjkBbHCGAAWhRRVJQU-DfVt/s1600/P1200609.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-UcHebp4A2uWKHkwoK1-9j4XnT1CgPZu37KUW94coWwfA4w5_xFotRy1HIDA8I2fbgJ_2PU-BolaxIyjb50i9vznOCeSD7_Qh06jT1hToqVQBMQQsERGY1UjkBbHCGAAWhRRVJQU-DfVt/s320/P1200609.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8NCxXMQoTtoL8lmUv-DRNeEmirg5Fjnu5MII_MmsAd4_-JOt8iBkJDgHixp9q-bS5aGsDy3sU2C2AgOoNdIbwqvbOakPsUw31wX1JCJ3nR7oJRT3nllb6SIPX7_k0i-7FJnGiOgMczK12/s1600/P1200602.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8NCxXMQoTtoL8lmUv-DRNeEmirg5Fjnu5MII_MmsAd4_-JOt8iBkJDgHixp9q-bS5aGsDy3sU2C2AgOoNdIbwqvbOakPsUw31wX1JCJ3nR7oJRT3nllb6SIPX7_k0i-7FJnGiOgMczK12/s320/P1200602.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsQ043i3FyG_YTZS7E0EVVk0yV-jdvBFDxgby7Fu6dB1kYo8iQoT7h6imWJ1Yo1IQV0vo6vDxbvy80po5Dyzm4mrOxsESCKcvtQ-dw8X23glT1PCxAD6sJfhXgL_BCv7HozP00nqcOMiEn/s1600/P1200601.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsQ043i3FyG_YTZS7E0EVVk0yV-jdvBFDxgby7Fu6dB1kYo8iQoT7h6imWJ1Yo1IQV0vo6vDxbvy80po5Dyzm4mrOxsESCKcvtQ-dw8X23glT1PCxAD6sJfhXgL_BCv7HozP00nqcOMiEn/s320/P1200601.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqAaAq9BvyZ5es41y-fBdXSGRGi3kRtcDi4YkWJF66nevA6SZsbWU3KzX3suSX3ntI44gv1Uxao4zKBIIJundCzsxI2FrCnxt55dvs1D2KGUIpenJIzsqKteoB1Emuu28p8rjSkADJIcrv/s1600/P1200604.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqAaAq9BvyZ5es41y-fBdXSGRGi3kRtcDi4YkWJF66nevA6SZsbWU3KzX3suSX3ntI44gv1Uxao4zKBIIJundCzsxI2FrCnxt55dvs1D2KGUIpenJIzsqKteoB1Emuu28p8rjSkADJIcrv/s320/P1200604.JPG" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Oczywiście moje sylaby są w zestawie z drukowanych liter małych oraz w połączeniu pierwsza wielka - druga mała, ponieważ w druku tak właśnie będą wyglądały. Zdanie zaczyna się wielką literą ale w środku wyrazu wielkie litery nie występują. Z moich sylab można więc układać całe zdania. Osobno, do ruchomego alfabetu dołączone są wszystkie znaki interpunkcyjne. Jedno ze zdjęć powyżej prezentuje również naszą zabawę w zapamiętywanie wielkich i małych liter. Ja układam wzór, pierwszy ciąg sylab, a córcia dopasowuje takie same sylaby: ponad moim ciągiem zaczynające się wielką literą a pod nim te, które zaczynają się małą.<br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Kiedy już opanujemy pierwszy komplet sylab tworzymy z nich proste wyrazy (ma-ma) a następnie uczymy się kolejnego kompletu. Gdy kompletów jest kilka układamy z nich na stole tabliczkę (tak by pod sobą leżały sylaby z takimi samymi samogłoskami i bawimy się w odczytywanie pionowo i poziomo... Wtedy czytamy tak: ma, mo me mi mu my, ta to te ti tu ty, sa so se si su sy albo ma ta sa, mo to so, me te se itd. To już zabawy sylabowe na dalszym etapie, ale tak czy inaczej wciąż są to jedynie sylaby otwarte. </span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqAJwiSmpGXwuxvN43mwwo9PnhJOgYv8dVC7Zr5SClm16T5Dl8E7oiDpTXlmjB8G7v22OO9wRIzJAOZGDg2HePxch7pNJefw5MqcuwdhG4E3cjqRbJSwIDlkHs9aGvbtA_xYIuhSl91opc/s1600/P1200600.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqAJwiSmpGXwuxvN43mwwo9PnhJOgYv8dVC7Zr5SClm16T5Dl8E7oiDpTXlmjB8G7v22OO9wRIzJAOZGDg2HePxch7pNJefw5MqcuwdhG4E3cjqRbJSwIDlkHs9aGvbtA_xYIuhSl91opc/s320/P1200600.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">W jakiej kolejności dodajemy nowe sylaby (mam na myśli kolejność samogłosek)? Oczywiście każda metoda ma swoją własną kolejność. U nas rządzi zasada użyteczności. Naszym celem jest by dziecko mogło jak najszybciej czytać wyrazy i zdania. Zaczniemy więc od sylab na "m": ma jak mama, kolejne będzie "t": ta jak tata. Teraz układamy już takie wyrazy: "mama", "tata", "mata", "tama", i zabawne a nic nie znaczące: "timu" "mote" itp. Następne zwykle są zestawy sylab z "l", "d" "s" "b" "k" bo już chce się nam układać "lody", "lato", "buty", "lisy", "loki", "kasa" itp. Zwykle wspólnie szukamy wyrazów do ułożenia, często ja układam listy wyrazów i wg. nich wprowadzam nowe sylaby. Czasem bawimy się karteczkami z obrazkami pożyczonymi z gier i loteryjek, oczywiście na początek wyszukuję obrazki tylko do wyrazów dwusylabowych z sylab otwartych. Uważam, że ten etap to już pole do twórczości rodziców i dzieci. Bywa tak, że po załapaniu pierwszych 5 kompletów sylab cała reszta idzie błyskawicznie a dziecię samo upomina się o sylaby zamknięte: "kot", "lis", "sok" i chce układać wyrazy dwusylabowe z sylabą zamkniętą. Uczenie się czytania wolne od określonej metody ma tę zaletę właśnie, że pozwala nam na przeskoczenie pewnego etapu, wcześniejsze wprowadzenie głosek "ę" i "ą" czy dwuznaków. Zwykle te ostatnie dochodzą późno, dziecko potrafi już czytać całe zdania a nawet pierwsze książeczki z serii Czytam sam wydawnictwa EGMONT. Książeczki te nie przestrzegają zasady czytania prostymi sylabami ale za to nie ma w nich trudnych głosek i dwuznaków. Jest to jednak już ten etap nauki czytania,który idzie dużo szybciej - przynajmniej u starszych dzieci - sześcioletnich, na przykład. Jednocześnie pokonujemy trudność zbitek spółgłoskowych, dwuznaków oraz obecność "ą" i "ę". Warto więc zadbać o wypożyczenie prostej książeczki do samodzielnego czytania z biblioteki: jedno zdanie do obrazka i duży druk a oddzielnie pracować na trudniejszych zdaniach i wyrazach. To jest też moment gdy urozmaicenie materiału, zabaw, form ma wielkie znaczenie. Proste książeczki można też pisać samemu a ilustracje tworzyć wspólnie. Proste zdania do losowania i czytania nawet z rozsypanek wyrazowych to kolejna zabawa. Ha! Był taki moment gdy zapisywałam całe arkusze zupełnie przypadkowych kartek wyrazami zdaniami wymyślanymi podczas gotowania, zmywania, wstawiania prania, na spacerze (zawsze miałam przy sobie notesik). Raz były to wyrazy trzysylabowe z sylab otwartych, innym razem wyrazy z sylab otwartych i jednej zamkniętej z głoską "sz", innym znów same jednosylabowe zamknięte z "ą" i "ę". Gdy ćwiczyłyśmy czytanie nowej trudności to skupiałyśmy się na nim kilka dni. Inne zabawy to rozsypanki sylabowe: "jaki wyraz możesz ułożyć z leżących tu sylab?" i niekoniecznie musiał być to prawdziwy wyraz. Chodziło głównie o to, żeby był dobrze odczytany. </span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Kolejnym etapem są gry, które dzielą już wyraz na głoski i litery i tu pojawiają się rozsypanki literowe oraz klasyczne scrabble lub takie w wersji junior. Jeśli dziecko raz załapało porządnie czytanie sylabowe to takie gry i zabawy są przygotowaniem do pisania bo pisząc dziecko i tak zaczyna samo,intuicyjnie dzielić wypowiadane sylaby na kolejno zapisywane litery...</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Większość pomocy, czyli wyrazów do czytania oraz zdań, wykonywałam samodzielnie. I nadal wykonuję. Piszę odręcznie literami drukowanymi na brystolu lub drukuję. Można w ten sposób zorganizować jeszcze grę "w ogonki" czyli łączyć wyrazy w ciąg, w którym każdy kolejny zaczyna się głoską, którą zakończył się poprzedni. Albo grę w łączenie rymów.</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Bardzo dobrą formą tych gier jest memo: szukanie par takich samych sylab (albo różniących się jedynie zapisem wielkie i małe litery), szukanie par takich samych wyrazów lub par rymujących się wyrazów. </span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Inna prosta gra to łączenie w pary obrazka z podpisem a dla młodszych, zaczynających naukę dzieci obrazek i sylaba, która zaczyna jego nazwę (obrazek butów i sylaba "bu"). Jeszcze inna prosta zabawa to losowanie sylaby i wyszukiwanie jak najwięcej wyrazów zaczynających się na tę sylabę. </span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Sylaby można pisać na kamykach, naklejać na kapsle lub nakrętki, drukować na kartonikach... ilość możliwości uatrakcyjnienia tych zabaw jest niemal nieograniczona a wszystko zależy od naszej własnej twórczości. </span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Czasem przychodzi taki moment, że dziecko zwyczajnie zaczyna płynnie, choć wolno, czytać już wszystko. Tabliczki z nazwami ulic, etykiety z opakowań z jedzeniem, posty na fb... Wtedy nasza rola ogranicza się do zapisania dziecka do biblioteki (jeśli jeszcześmy tego nie zrobili) i do regularnego zabierania tam młodego człowieka zawsze gdy my sami idziemy zmienić książkę. Bo oczywiście zmieniamy książki w bibliotece nie rzadziej niż raz - dwa razy w miesiącu, prawda? </span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">PS. Dopisek ten robię w dniu 18 maja 2016r, dla wszystkich, którzy czytają ten artykuł i obawiają się, że ponieważ jest on stary to nie aktualny. Otóż szanowny czytelniku, jak najbardziej, jeśli potrzebujesz, dziś również wyślę Ci sylaby. Tak samo jak rok temu :). Zawsze bezpieczniej napisać prywatnie na mój mail, ale równie rzetelnie staram się odpowiadać na prośby zawarte w komentarzach. </span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">Powodzenia w zmaganiach.</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">P.S.2. U mnie ta córeczka, która uwieczniona jest na zdjęciach teraz już samodzielnie śmiga przez książki, zapisana do dwóch bibliotek, a czasem czyta na głos młodszym siostrom. A my brniemy przez sylaby z czwartą, 5,5 letnią córeczką. Na razie lajtowo, nie ma pośpiechu. Od września już na poważnie.</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;">P.S.3. Sytuacja na rok 2019 - czwarta córeczka nauczyła się czytać w wieku 6 lat, a w wieku 7 ze zdumieniem odkryliśmy u niej wyraźne sygnały kłopotów dyslektycznych, ale głównie w czytaniu nut! ha :) każde dziecko jest inne. Mamy już za sobą naukę czytania piątej córki, która po sylaby nie sięgnęła ani razu, po prostu... nauczyła się czytać. Najpierw nauczyła się rozróżniać wszystkie litery, gdy miała 4,5 roku, a w wieku 5 lat sama, intuicyjnie zaczęła je łączyć ze sobą w sylaby. Czytała sylabami wszystko co jej wpadło w ręce, a zaczynała na Falskim. Teraz, ma 6 lat, czyta płynie i codziennie sama sobie, do poduszki, kolejną książkę. I oczywiście pisze :). Właśnie 6 córka zaczyna dopytywać się o litery i rozpoznawać samogłoski. Ciekawe ile jej zajmie nauka czytania...</span><br />
<span style="background-color: white; color: #333333; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com61tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-48788071363635580582015-03-02T00:55:00.002+01:002015-03-02T01:48:04.563+01:00Ernest Bryll<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Zawiesiłam jednodniwo pracę nad postem o czytaniu, żeby
podzielić się z moimi czytelnikami garścią refleksji patriotycznych.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Może i nie do końca to miejsce, ale kontekst samoedukacji,
dojrzewania, nabywania doświadczeń zachowany, a bardzo mocno przeżyłam dziś
pewien koncert i chcę o tym przeżyciu napisać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Na urodzinowy koncert Ernesta Brylla niespodziewanie
zaprosiła mnie mama, która pragnęła nań pójść, a że zawsze milej w towarzystwie
więc poszukując takowego zadzwoniła do mnie. Nie trzeba mnie było namawiać, ja
bardzo chętnie, małżonek został z dziećmi a ja poleciałam na wypas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Dla wszystkich niezorientowanych informacja, Ernest Bryll to
poeta. Kim by nie był i co by nie robił przede wszystkim był, jest i będzie
poetą. Jest też zakochanym w swojej ojczyźnie Polakiem. Pisze z niezwykłą
przenikliwością a jednocześnie prostym językiem trafiając wprost do serca, do
duszy. I ma niezwykłe poczucie humoru oraz prostotę obejścia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Koncert składał się z piosenek pisanych do jego wierszy
przeplatanych wierszami czytanymi przez autora.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jest to, najprawdopodobniej, najbardziej poruszający koncert
na jakim miałam przyjemność być w swoim życiu. [Teraz będę troszkę odsłaniać
swoją duszę, nie lubię tego robić, ale dziś jest wyjątkowo.]. Otóż właśnie w
kontekście patriotyzmu będę pisać bo przeżywam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wraz z mężem pochodzimy z pokolenia '80 i '81. Mąż historię
lubił zawsze i zorientowany jest w najnowszej. Ja wychowywałam się w domu gdzie
przechowywana była przenośnia drukarnia do "bibuły" - choć tego nie
pamiętam, "bibuła" zaś pojawiała się również, gdy ja jeszcze nie
umiałam czytać. Za to słuchać umiałam i słuchałam Jacka Kaczmarskiego,
"Kolędy nocki" itp. Czym skorupka w młodości nasiąknie... Rodzice
chętnie z nami rozmawiali a dotkliwość minionego ustroju odczuliśmy wszyscy na
własnej skórze, więc nie sposób mi zapomnieć lub nie rozumieć. Ostatnio zaś,
czując się niedobrze we własnej ojczyźnie, zgnębiona sytuacją polityczną,
ekonomiczną, demograficzną i społeczną naszego kraju myślałam nie raz, że
łatwiej było moim rodzicom. Przynajmniej mieli pragnienie i potrzebę wolności.
A dziś, okłamywani przez mainstreamowe media i kłamliwych polityków Polacy jak
owcy w owczym pędzie gnają na zatracenie własnego kraju. Na tym konkretnym
polu zżera mnie gorycz i żal. I udręka. Wychowywałam się w pragnieniu wolności,
w uczciwości i prawdzie. Czytywałam Mickiewicza, Słowackiego, Norwida,
Sienkiewicza. Podziwiałam bohaterów wojennych. Wierzyłam w wielkość Polaków
walczących o wolność w Polsce i poza jej granicami. Cieszyłam się idąc do
wyborów pierwszy raz, nigdy nie opuściłam żadnego głosowania. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Z roku na rok staję się coraz bardziej cyniczna, gdy
obserwuję naszą polską scenę polityczną. Śmiać się czy płakać? Często rozmawiam
o sytuacji naszej Ojczyzny z mężem. Jesteśmy już za starzy, by zmieniać nasze
poglądy. Nie wyjedziemy z kraju, bo tu jest nasze miejsce - chyba, że wybuchnie
wojna. Ale pomiędzy wierszami zdarza nam się refleksja o przyszłości naszych
dzieci. Bywamy zgodni - chcemy uczyć je języków obcych. Nasze dzieci muszą mieć
możliwość wyjazdu. Czy to dobre podejście? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jaki jest nasz patriotyzm? Czy wychowujemy dzieci w duchu
patriotyzmu? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wszystkie święta narodowe, patriotyczne są przez nas
zauważane, obchodzone. Rozmawiamy o Powstaniu, powstańcach, żołnierzach wyklętych...
Warszawiaków pomordowanych wspominamy chodząc po Ochocie, gdzie co krok, to
tablica upamiętniająca miejsca mordów. Z okna widzimy popiersie Narutowicza, a
nasze córki wiedzą kim był, lubią słuchać historii wojennych i powojennych. Dziewczynki wzrastają również obserwując nasze
zaangażowanie podczas wyborów, słuchają naszych rozmów, zadają pytania a my
odpowiadamy. A jednak... moi rodzice, jak pamiętam, mieli w sobie tyle nadziei!
A my mamy tyle goryczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nasza codzienność nie jest smutna. Lubimy siebie, z
dzieciakami w domu bywa głośno, bywa gniewnie, bywa radośni, nie ma ani czasu ani
możliwości by topić się w goryczy i żalu. Nasze życie ma głęboki sens, który
nadaje mu Bóg i nasze powołanie. Na co dzień nie odczuwamy tych patriotycznych
rozterek zbyt mocno. Oglądamy Wiadomości z lekkim szyderstwem i rezygnacją
wysłuchując rewelacyjnych rozważań na temat koloru sukienki podczas gdy nikt
nie informuje nas co dzieje się w tylu krajach całego świata. Dookoła nas
lemingi w hipsterskich okularach pałaszują z smakiem kiełki sushi popijając je
żołędziową eko-frappe latte pogardliwie spoglądając na nas z wyżyn swego
uporządkowanego, godnego singielskiego życia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Co ja tu robię? Gdzie podziały się moje ideały? Gdzie radość
z odzyskanej wolności, którą przekazali nam nasi rodzice?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przecież nie w przekonaniu, że moim dzieciom będzie lepiej
daleko stąd? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przez barierę cynizmu przebił się Ernest Bryll.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jeden z pierwszych wierszy prezentowanych wierszy był to
song z "Kolędy nocki" - "Pójdźcie za naszą
gwiazdą". <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ernest Bryll wspomniał, że nie lubi własnych wierszy. Wciąż
ma nadzieję, że przestaną był aktualne, że ludzie przestaną się z nimi
utożsamiać, przestana je czytać i lubić. Ta nadzieja wciąż się nie spełnia.
(Pomimo ważnego i trudnego przesłania koncert był radosny a Bryll ma niezwykłe
poczucie humoru i prostotę obejścia, łzy wzruszenia łączyły się u mnie ze
szczerym rozbawieniem.)<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Poznałam ten song jako część świeżej historii życia moich
rodziców, mojej Ojczyzny. Dziś przypomniał mi się jak jako pieśń o nadziei,
aktualny, świeży, przebijający barierę goryczy i żalu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Kolejna, poruszająca mnie piosenka, której tekst przywołam
to Pieśń Kronika, wiersz Brylla, którego można posłuchać w wykonaniu Marka
Grechuty na youtube. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">"Pieśń
kronika"<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Ta ziemia
taka czysta, jakby umieciona skrzydłem aniołów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Cicha i
równinna, tyle już wycierpiała, a zawsze dziecinna.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Ufa, że
dobroć jest tylko dobrocią,<br />
a prawo tak jest prawem, jak pola się złocą,<br />
kiedy żyto dojrzewa, jak zimą śnieg pada.<br />
Tu wierzą wciąż, że sąsiad szanuje sąsiada,<br />
że chleb jest święty, jeszcze świętsza praca.<br />
Ta ziemia wielkiej myśli, kiedy ją zdeptano<br />
jak ogień tysiąc iskier - tysiąc wielkich ludzi rozrzuciła po świecie.<br />
Kto pustynię budził, kto gasił żar równika<br />
kto topił lodowiec, jeśli nie iskry jej - wielcy synowie współumarli z
tęsknoty.<br />
Teraz powróceni w jedno wspólne ognisko<br />
zbudują na ziemi więcej, niźli ktokolwiek - widzę to ja ślepy.<br />
Ta ziemia taka czysta, jakby umieciona skrzydłem aniołów.<br />
Cicha i równinna, tyle już wycierpiała, a zawsze dziecinna.<br />
Ufa, że dobroć jest tylko dobrocią,<br />
a prawo tak jest prawem, jak pola się złocą,<br />
kiedy żyto dojrzewa, jak zimą śnieg pada.<br />
W dalekich ziemiach za to umierali moi ojcowie.<br />
Za gniazdo bociana, za chleb, za tę równinę, co niepokalana.<br />
Za to powietrze ze wszystkich mądrości najzdrowsze,<br />
za ludzi zgodnych, mądrych i cierpliwych,<br />
za najwierniejszych z wiernych, uczciwych z uczciwych.<br />
Za mą Ojczyznę-Polszczyznę, Mazowsze.<br />
W dalekich ziemiach za to umierali.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 107%;">Wszystkie wiersze opatrzone były komentarzem Autora. Często zabawnym, równie często wzruszającym, pełnym zadumy. Anegdotą o powstaniu wiersza, ludziach, których Bryll spotkał, fragmentem z historii jego życia, starszej i współczesnej. Wszystko co mówił </span><span style="line-height: 17.1200008392334px;">chłonęłam duszą i sercem a rozum mi podpowiadał: "Spójrz oto człowiek, który przeżył więcej niż ty, widzi jak jest</span><span style="font-size: 12pt; line-height: 107%;"> i nie traci nadziei. Jest Polakiem." </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 107%;">Może być trudno to zrozumieć czytelnikowi, ale dla mnie było to żywe spotkanie z patriotą. I natchnienie do wychowania na patriotów własnych dzieci. Trochę naiwnych, wrażliwych, idealistycznych. Walecznych. Niezłomnych. Trwających w Ojczyźnie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
"Aniele mych pradziadów"<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Aniele mych pradziadów chłopskich daj tę siłę <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Z jaką się w bezimiennej powstaje godzinie<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Gdy pół nocy pół świtu. Gdy świat ucichł w zimie<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
I ojczyzna jest - jakby Boga już nie było<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Modlitwo moja. Teraz nie umieraj<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
I dla nas niebo wysoko otwieraj<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Bośmy już zapomnieli cośmy tam widzieli<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Rzuć nam na ziemię promień - abyśmy się wspięli<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Choć trochę wyżej i patrząc z półnieba<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ujrzeli swe życie tak jak pewno trzeba<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Aniele mych pradziadów. Wspomóż naszą słabość<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zapal gwiazdy jak świecę. To czas gdy się rodzą<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Najczystsze nasze myśli, a zmory przychodzą<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
By je jak owce dusić i zabijać radość<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Modlitwo moja. Nie odchodź, nie gaśnij<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Powiedz że zaraz wszystko się wyjaśni<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Byśmy nie zapomnieli, że przyjaciół mamy<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Oni wołają do nas, my do nich wołamy<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
I przez głuchotę, tępotę ciemności<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Kiełkują pierwsze promienie radości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Przywołany powyżej wiersz jest wołaniem i mojej duszy. Bryll przemówił do mojego serca. Obudził mój patriotyzm. Czy też te właśnie uczucia, które spodziewałam się czuć myśląc o swoim patriotyzmie. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<o:p> Piosenek i wierszy było dużo. Bryll wspominał czasy gdy zakładał w Irlandii polską ambasadę, opowiadał anegdotę o wizycie w restauracji Sushi, wspominał swoją babcię i mówił o kogucie mieszkającym na Mokotowie. </o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Na zakończenie Krystyna Prońko zaśpiewała "Psalm stojących w kolejce". (Nie będę przywoływać tekstu. Zakładam, że tego po prostu nie można nie znać. Jeśli jednak to odsyłam do youtube.)</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Pierwsza moja myśl była taka, że song jest - o zgrozo - aktualny! Gdyby nie dzieci i Bóg nasze życie byłoby właśnie takim staniem w kolejce. A jednak. Jaka jest szansa, że jeśli będziemy stać wytrwale kamienie "polecą jak lawina przez noc"? Sporo kamieni wyjechało na wyspy w poszukiwaniu innego życia. Część dała się zaprząc w jarzmo pozornego szczęścia konsumpcyjnego stylu życia i pewnie nawet nie widzi, że to droga donikąd. Nie ma już tej jednej, wielkiej kolejki tlącej się buntem. Czy wzrośnie?</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Czy moi rodzice nie byli jednak w lepszej sytuacji? Bardziej... klarownej? Niewola była niejako oczywista. Dziś, przekonywani, że jest super a będzie jeszcze bardziej Polacy dają się okłamywać, byleby tylko kupić sobie trochę "świętego spokoju". </o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Wróciłam poruszona, wzruszona. Zamyślona. I ugruntowana w poczuciu słuszności co do edukacji domowej. W tej sytuacji szkoła? PAŃSTWOWA? Wykluczone. Emigracja? Nie, dziękuję. To moje miejsce. </o:p></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-72813224037847368692015-02-26T21:09:00.002+01:002015-02-27T14:03:30.810+01:00W co się bawić...? Gry cz.I "Misie" "Mała wielka myszka" "Stuku - puku"<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
W pocie, łzach i bólu powstaje post o czytaniu, więc tymczasem zaprezentuję pierwszy post o naszych ulubionych grach. Jakość zdjęć zapewne pozostawia wiele do życzenia ale to nie konkurs fotograficzny tylko między rodzicielskie doradztwo więc muszą wystarczyć.<br />
<br />
Szanowni państwo, otóż gotowe gry są przewspaniałym wynalazkiem, bo bawią, uczą a na dodatek świetnie nadają się na prezent, dzięki czemu nie rośnie nam liczba lalek barbie. Przynajmniej nie tak lawinowo. Dla mnie osobiście są sporym ułatwieniem, bo nie muszę wymyślać pomocy dydaktycznych, często wystarczy wybrać właściwą grę.<br />
<br />
Pierwsza zabawka to drewniana układanka, mająca już z 5 lat. Obsłużyła cztery panny, teraz zaczyna się nią bawić niespełna dwuletnia Piąta. Na zdjęciu "Misie" prezentuje Czwarta, która na tej zabawce uczyła się dopasowania elementów, nazywania emocji, kolorów, opisywania ubrań.<br />
Bardzo cenię sobie tą układankę, bo posiada sporo wymiennych elementów dzięki czemu dziecko chętnie bawią się nią dłuższy czas w skupieniu i ciszy. Bezcenne! Tak, tak, dla mnie bezcenne - nie jedna mama uśmiechnie się pod nosem, nie zaprzeczam. Szczególnie jednak cenna dla dziecka. Bo dzieci mają potrzebę samodzielnej skupionej pracy i lubią zabawki, które takiej pracy sprzyjają.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOgw9FYYnCIWo3DLB83dDO79nGWJJVxIXlEdfUXzOY0fl517NPuQVQfvUvkbkRQmm0n18gQ4rTYK6wdM0yIslWRy4v_i8XjJbaKcw3RY7uGxVqVKfdc6ScVylnHbOxYE8LNaZszkwuQY0z/s1600/P1180139.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOgw9FYYnCIWo3DLB83dDO79nGWJJVxIXlEdfUXzOY0fl517NPuQVQfvUvkbkRQmm0n18gQ4rTYK6wdM0yIslWRy4v_i8XjJbaKcw3RY7uGxVqVKfdc6ScVylnHbOxYE8LNaZszkwuQY0z/s1600/P1180139.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Układanka "Misie", drewniana, oklejona papierem. Wiek: od 1,5 roku do czasu aż się znudzi...<br />
<br />
Druga gra, wyprodukowana przez naszą ulubioną Grannę, należy do serii gier Klub Przedszkolaka. Ich zaleta to docelowy wiek 4-6 lat oraz niska cena. Duża frajda puki działa, mała strata jeśli zostanie zjedzona. Zawsze można odkupić.<br />
"Mała wielka myszka" to zabawa w przeciwieństwa.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9RRNoMVgRQiMdVcdReI84r_0NL8kB-TeEE2PprAL6em1pWKpwBYxg0XYFuHze8KGPpbUPpetrtU7l7ARyg1lNfjhwTjTkCmH0osTUnZAS4sPZBtslULivnIOKol8jSOoskuQKWYM6FGnB/s1600/P1180281.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9RRNoMVgRQiMdVcdReI84r_0NL8kB-TeEE2PprAL6em1pWKpwBYxg0XYFuHze8KGPpbUPpetrtU7l7ARyg1lNfjhwTjTkCmH0osTUnZAS4sPZBtslULivnIOKol8jSOoskuQKWYM6FGnB/s1600/P1180281.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidAT95MpAqlOMEUx9_eLDMITb2RZyvihg2johWU4-CRVBT36iEdznppL83B0FNR7s0Yv5xsLlGUOadSmu1D3tLo5IX4D1ezb5UWbpObwlXxfMIm-_Gok2B66p94dusABt8ncvHchi2C6sd/s1600/P1180283.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidAT95MpAqlOMEUx9_eLDMITb2RZyvihg2johWU4-CRVBT36iEdznppL83B0FNR7s0Yv5xsLlGUOadSmu1D3tLo5IX4D1ezb5UWbpObwlXxfMIm-_Gok2B66p94dusABt8ncvHchi2C6sd/s1600/P1180283.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Każda myszka ma swoją parę, która jest jej przeciwieństwem. Można wykorzystać grę jak układankę i bawić się w pojedynkę, można zabawić się w loteryjkę, można i w memo - pary. Przede wszystkim myszki trenują w nazywaniu emocji, stanów, czynności i zestawianiu ich na zasadzie przeciwieństw. I oczywiście są zabawne i śliczne. U nas popularna gra: w czasie gdy starsze panny robią "nudne" zajęcia młodsze siadają na podłodze i układają kolekcjonując pary myszek.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Trzecia gra, z której nabycia się cieszę to "Stuku - puku" i jest to gra typu przybijanka, firmy Granna. Grę przyniósł dla czterolatki zdesperowany św. Mikołaj i trafił w dziesiątkę. Gra nie nadaje się dla ostrożnych rodziców, gdyż zawiera w zestawie całkiem autentyczne pinezki. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4npw8UfdZJdu5Q-wDE7HvhdXopj_d8n9jVcyxmzfXqZ_crCVUwa9Md7Q1eo3vIfRHauViFRgdPYapCHZy6t2h9UH43ds27ysk2B0hn0IGgOrYs1vu-278_Q9LQWsmgwmMoyBifHWEAXDD/s1600/P1200778.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4npw8UfdZJdu5Q-wDE7HvhdXopj_d8n9jVcyxmzfXqZ_crCVUwa9Md7Q1eo3vIfRHauViFRgdPYapCHZy6t2h9UH43ds27ysk2B0hn0IGgOrYs1vu-278_Q9LQWsmgwmMoyBifHWEAXDD/s1600/P1200778.JPG" height="180" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Poza pinezkami znajdziemy kilka obrazków ze wzorami, zestaw kolorowych elementów z grubej tektury do układania wzorów, korkową podkładkę i młotek. Zabawka jest wymagająca ale bardzo, bardzo, bardzo edukacyjna. Dlatego też Mikołaj olał obecność malucha w domu i zarządził szczególną oszczędność przy używaniu pinezek, ale sprezentował ją bez mrugnięcia powieką. W sposób kompleksowy (lubię to słowo - jest takie... kompetentne) ćwiczy aspekty percepcji wzrokowej (orientację, wyróżnianie figury z tła, odwzorowywanie). I jednocześnie jest świetnym ćwiczeniem małej motoryki oraz koordynacji wzrokowo-ruchowej. Doprawdy, tyle różnych zalet edukacyjnych, zabawka - miodzio. I oczywiście, dodatkowa zaleta: my się nudzimy pisząc dyktando i rozwiązując zadania z matmy a młode siedzi pochłonięte bez końca i stuka. To lubię!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Szczególnie cenna może być ta zabawka przy ćwiczeniach na orientację i zapamiętywaniu określeń dotyczących tejże. "Nad", "pod", "obok", "pomiędzy", "po prawej", "po lewej", możemy bawić się z dzieckiem układając obrazki wg. wzoru lub własne i ćwiczyć adekwatne używanie tych określeń. Polecam. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Czasem mnie korci, żeby samej postukać...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Podkłada jest z miękkiego korka więc pinezki można wbijać nawet palcem oraz swobodnie wyjmować. Elementy są zrobione z grubej tektury obustronnie pomalowane. Wystarczająco grube by nie niszczyły się przy normalnym użytkowaniu. Nie nadają się oczywiście do przeżuwania przez maluchy, więc zabawki należy pilnować, jeśli wszystkożerne maluchy buszują po domu (jak u mnie). Jednak, gdyby zdarzyło się nieszczęśliwie, że któryś z elementów zostanie uszkodzony to warto na taka okazję zachować szablon, w którym elementy są od nowości. Pozornie jest to śmieć ale dla każdego bystrego rodzica jest do dodatkowa pomoc: na wypadek gdyby trzeba było samodzielnie dorobić zniszczony element; w sytuacji, gdy dzieciaki ćwiczą małą motorykę i bawią się odrysowywaniem od szablonu; oraz jako kolejne zadanie edukacyjne: umieść wszystkie elementy z powrotem w szablonie. Takie zadania wykonywała moja córcia w poradni pp podczas zajęć terapeutycznych ogólnorozwojowych. Mogę oczywiście, dla zabawy, powypisywać te wszystkie mądre cele, jakim sprzyja ta zabawa. ćwiczenie analizatora wzrokowego, aspektów percepcji wzrokowej, koordynacji oko-ręka, trening analizy i syntezy wzrokowej, umiejętność manipulacyjna, orientacja przestrzenna i na płaszczyźnie, itd. To się popisałam na koniec. Tak po ludzku, chodzi o to, by element do pasować do dziury, bardzo wymagająca zabawa.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Kolejne gry i zabawki innym razem, a teraz żegnam się z nadzieją, że następne nasze spotkanie będzie przy prezentacji tego postu o czytaniu ;).</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Pozdrawiam</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-69221822860644947332015-02-09T20:27:00.001+01:002015-02-09T20:27:46.735+01:00O czym pisać?<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Witajcie. Dawno nic nie pisałam. Oczywiście tylko winni się tłumaczą, a tu nie ma miejsca na winę, bo to moja piaskownica i moje zabawki, ale wytłumaczę się i tak, ot dla samej frajdy stukania w klawiaturę po długiej przerwie.<br />
<br />
Otóż doszłam do wniosku, jakiś czas temu, że pisanie tego bloga jest pozbawione sensu. Z całym szacunkiem dla wiernych czytelników i obserwatorów. Ale takie tam klikanie tylko po to, żeby poprawić sobie samopoczucie, że ktoś lubi to co napisałam? Jest w sieci tak dużo wspaniałych blogów mam edukujących domowo, które publikują świetne zdjęcia, genialne pomysły, zgrabne opisy. Gdzie mnie tam do nich, z ta moją domową zadyszką, ledwie nadążając za rozgdakanym stadkiem...<br />
Gdy zaczynałam pisać, zakładałam, że taka dokumentacja może być inspirująca i pomocna dla innych rodziców, ale ostatnio doszłam do wniosku, że nie wypełniam tej misji.<br />
Jednocześnie pojawił się problem z czasem. Czasu jest mało, zawsze za mało. Jeszcze jak Piata była malutka i wieczory przesypiała mogłam sobie czas wygospodarować, ale te dni się skończyły. Piata ma rok i osiem miesięcy i jest właściwie wszędzie. Choć najczęściej na moich kolanach. I klika. Teraz też. Ciężko się pisze.<br />
Resztki czasu, z trudem wygrzebanego - kosztem prasowania na przykład - poświęcałam zaś na moje hobby, każdy musi jakieś mieć a zwłaszcza mama ed, tkwiąca w nieustannej pracy. Szydełkowałam ja dziarsko, aż wyszydełkowałam 13 czapek. I szal dla mamy. W planach mam jeszcze około 6 - 10 czapek. Czapkowa szajba, można by rzec.<br />
I w ogóle dużo różnych rzeczy ciekawych się dzieje, takich, które skutecznie trzymają mnie z daleka od kompa. A wieczorem przewracam się o własne nogi i zasypiam.<br />
<br />
Jednakowoż zajrzałam do listy roboczych postów (w trosce o wiernych czytelników) i opadły mi ręce. O czym pisać? Zebrała się spora lista rozpoczętych tekstów, lub tylko pomysłów na tekst. "Dzień z życia - odsłona druga". "Co z ta szkołą - rozterki mamy uzdolnionych artystycznie córek". "Odczarować czytanie" - czyli post króciutko (ha ha akurat) opisujące różne metody nauki czytania, tylko po co, na co, skoro dzieci radzą sobie z tym same jeśli się im nie przeszkadza? "Kilka słów o literkach" - czyli post o nauce pisania, straszna robota, podobna do tej, którą musiałam wykonać pisząc o grafomotoryce, tylko jeszcze gorsza. "Odpowiedzi na pytania o ed" - czyli wszystkie, lub większość odpowiedzi na standardowe pytania dziennikarzy i studentów... "Nasze ulubione gry" - czyli prezentacja gier edukacyjnych, pomocy i zabawek, które przydatne są w ed. "Test gotowości szkolnej" - straszna robota, ale być może przydatna rodzicom dzieciaków w zerówce ed.<br />
A może coś jeszcze innego?<br />
<br />
O czym napisać? Co wybrać? Co jest NAPRAWDĘ potrzebne?<br />
Może wy mi podpowiecie?<br />
<br />
<br />
A ja niedługo napiszę coś i tak.</div>
Unknownnoreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-19364385225481628362014-10-13T01:23:00.000+02:002014-10-13T01:23:33.824+02:00Nietypowe urodziny<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Nie będę ściemniać. Źródłem wszystkich moich najdziwniejszych pomysłów jest chroniczny brak kasy. Nie mam z powodu tego braku żadnych kompleksów, w końcu komu jej nie brak? A to, że kolesiowi, który pod moim oknem parkuje Ferrari brak na nowe Ferrari jest być może równie dla niego bolesne jak dla mnie brak na urządzenie urodzin dziecka w ... gdzieś. Sali zabaw, Muzeum Techniki, McDonaldzie, Przedszkolu, gdziebądź. Po co gdzieś skoro można w domu? Można, ale mi się znudziło. Rodzice sączą kawę i jedzą ciasto, dzieci się bawią (biegają, szaleją, kłócą się, robią bałagan i hałas). Ograny schemat. Tymczasem mnie jesienią depresja dopadła i niechęć by robić cokolwiek, a już najbardziej by sącząc kulturalnie kawę prowadzić rutynowe rozmowy o niczym. [Nie chcę przez to powiedzieć, że nie lubię mojej rodziny i fascynujących rozmów przy wspólnym stole - zaznaczam, na wypadek gdyby ktoś z "moich" to czytał; po prostu, taka jesienna deprecha i ogólna niechęć.]<br />
<br />
W co się bawić, w co się bawić...?<br />
<br />
A może by tak wykorzystać okazję i nareszcie zużyć gromadzone od roku śmieci? Bo przyznam się, że od roku zbieram różne pudełka, rolki po papierze toaletowym i inne odpady w nadziei, że uda się zgromadzić dzieciaki z rodziny na twórczych zajęciach plastycznych. Nie jest to łatwe, zwłaszcza, że większość dzieci chodzi do szkół. Ale może by tak wykorzystać urodzinowe przyjęcie, które muszę urządzić moim córkom? Jest okazja, będą dzieci. Zrobimy zamek! Albo makietę! Albo coś.<br />
<br />
Zaprosiłam gości, nietypowo informując, żeby się goście nie ubierali wyjściowo, tylko raczej byle jak. Dorosłych uprzejmie poinformowałam, że będzie głośno i niewygodnie i małe szanse na wygodne siedzenie przy stole albowiem stół będzie zagospodarowany inaczej. Następnie upewniłam się, że mam dość klejów, farb i innych materiałów i już jedyne co pozostało to zatroszczyć się tort.<br />
<br />
Dzieci przyszło dużo. Dorosłych przyszło mało. Ci dorośli, którzy przyszli z werwą wzięli się do pracy pomagając w akcie twórczym. Było dużo śmiechu, trochę sporów, bałagan, szaleństwo, hałas. A na koniec powstała makieta.<br />
<br />
Wcale nie byłam pewna, że się uda gdyż z natury jestem sceptyczką. Gdy przyjechali mali goście zawołałam ich do kuchni, gdzie na awaryjnym stole naszykowałam już poczęstunek, gotowa przenieść go do pokoju, a następnie zapytałam pokazując spore pudło pełne śmieci, czy mają ochotę pobawić się we wspólne robienie makiety, czy raczej wolą bawić się sami ze sobą w pokoju? Jednomyślnie zakrzyknęli "Robimy makietę!" i dalej było już z górki. Zdjęliśmy obrus ze stołu w pokoju, rozłożyliśmy duży karton z pudła na stole, na podłogę wysypaliśmy zgromadzone śmieci. Przyniosłam też krepiny, kolorowe papiery, różne materiały gromadzone przez kilka lat, zupełnie nowe, dostane w prezencie pastele, farby i wałki do malowania. Zresztą co będę opisywać, wiecie jak to się robi.<br />
<br />
Dzieci zawsze potrafią mnie zaskoczyć. Niby wiem, że są bystre, twórcze, że burza mózgów przychodzi im z łatwością, lubią też trzymać się konkretów i fascynuje je prawdziwy świat. A jednak wciąż spodziewam się, że będą chciały budować zamki z bajki, miasta przyszłości, że wyjdzie im to chaotycznie i byle jak. Tymczasem panny ustawiły się dookoła stołu, każda wybrała sobie miejsce, każda wpadła na własny pomysł (elektrownia, hotel, sklep, blok, latarnia morska, ulica, park, lotnisko) a następnie tworząc swoje elementy i rozmawiając stopniowo uzgadniały też co gdzie ustawić. Sklep musi być koło parku, żeby ludzie mogli podczas spaceru zrobić zakupy jak będą głodni. Hotel stanie koło lotniska. Blok mieszkalny przy ulicy ale niedaleko parku i sklepu. Kino nad stawem, ale obok ulicy, żeby dojazd był łatwy. Kawiarnia niedaleko hotelu, na trawniku z rabatami pełnymi kolorowych kwiatów. I tak kroczek po kroczku, z pomocą mamy i cioci, które uzupełniały pomysły a czasem pomogły w ich realizacji (ciocia zadbała o zabezpieczenie elementów stojących, mama zrobiła huśtawkę stojącą w parku, druga ciocia tramwaj, z którego wyszła ciuchcia - Pendolino oczywiście, wujek palmę) powstało miasto. Tu i teraz. Miasto posiadające własną elektrownię, dwa sklepy, centrum usługowe, kompleks rozrywkowy, dwa stawy, park, lotnisko i hotel. Całkiem sensowną komunikację, sygnalizację świetlną i kilka parkingów, Pendolino i palmę, i miejsce na Dreamlinera. Nawet kaczkę pływającą po stawie. A wszystko bardzo kolorowe i rozwojowe bo makietę można poprawiać i wzbogacać.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj45nP5pQWTMGg2uDCz_72COoUIBvOepVMtYldaeN9dKovX2H4GgsvzutF4zFnTZUET8ZfnrfGUFUawQgAD8HhBnMxgXjtr_isvCDF432xAjbZbIgSMliaBjmJucIoWT2OPZTyhqwvTrSG/s1600/P1200550.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj45nP5pQWTMGg2uDCz_72COoUIBvOepVMtYldaeN9dKovX2H4GgsvzutF4zFnTZUET8ZfnrfGUFUawQgAD8HhBnMxgXjtr_isvCDF432xAjbZbIgSMliaBjmJucIoWT2OPZTyhqwvTrSG/s1600/P1200550.JPG" height="180" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9nOOghOdV0gMnviQVbbPo_NFI65Wv6XqcOp75BJujQKUOU67_wjRXBq8ux3cQMEHjQ-Z4whyphenhyphenQquG-qIyq1vAOdUXIA8A9Lixom6ZOvDd_84-dqEerhV50j2gj3M8r0rM6rR2Qj4oJo49v/s1600/P1200552.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9nOOghOdV0gMnviQVbbPo_NFI65Wv6XqcOp75BJujQKUOU67_wjRXBq8ux3cQMEHjQ-Z4whyphenhyphenQquG-qIyq1vAOdUXIA8A9Lixom6ZOvDd_84-dqEerhV50j2gj3M8r0rM6rR2Qj4oJo49v/s1600/P1200552.JPG" height="180" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Ciekawe, czy ta huśtawka działa?</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2FJ4i46nGU-RULFxqCJKzBeYnJWvucsguxeVbYfiGSwCghG3pWTiLEEDOX6SOBTthA-G34ZcuKjORTDNnVz7o4PqmXSTqMAcF0gceiO5NXE1H7SeX418yyOisbEQhFoy4K0tVpHDwcq8m/s1600/P1200556.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2FJ4i46nGU-RULFxqCJKzBeYnJWvucsguxeVbYfiGSwCghG3pWTiLEEDOX6SOBTthA-G34ZcuKjORTDNnVz7o4PqmXSTqMAcF0gceiO5NXE1H7SeX418yyOisbEQhFoy4K0tVpHDwcq8m/s1600/P1200556.JPG" height="180" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Park</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjy-_A5V8mt37w7u2w2erEtsRL4oyodFUpxrqCfE3kL4spP_9II8hFsA0HZ9J9NUKJj6nci3YmveY0-dirlOp-LjTD_v733ydHt0QTn1Dy3f05Abz-A2wor9QLQYJQKPLfWtQ-h7h04AONT/s1600/P1200557.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjy-_A5V8mt37w7u2w2erEtsRL4oyodFUpxrqCfE3kL4spP_9II8hFsA0HZ9J9NUKJj6nci3YmveY0-dirlOp-LjTD_v733ydHt0QTn1Dy3f05Abz-A2wor9QLQYJQKPLfWtQ-h7h04AONT/s1600/P1200557.JPG" height="180" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Palma, jezioro z latarnią morską i otwierane kino z pudełka po Pulmicorcie. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHcwGhANb9UlaJ1kiasr0l3nfRM146cx9MERXCwr4Uv-_dVPt-LQTrN5lwkrIt7YREXQzKaf-3jGZJT5a5yyjcC3Q3aHIervDKZydK8EVVG83k1bCGHs5_ntTjlJHYXdXtDUW0_GbxhR8u/s1600/P1200561.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHcwGhANb9UlaJ1kiasr0l3nfRM146cx9MERXCwr4Uv-_dVPt-LQTrN5lwkrIt7YREXQzKaf-3jGZJT5a5yyjcC3Q3aHIervDKZydK8EVVG83k1bCGHs5_ntTjlJHYXdXtDUW0_GbxhR8u/s1600/P1200561.JPG" height="320" width="180" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Elektrownia</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZq0xlmmTkWlBLCV6j7qUJc-lvOXGEjDcTfQ2jy_KLTtozQV9s6ZLCHi_bGhJxoqtgMTzDiMmka3p4DrIfR6v0B7D70FDQj79FVt9mEcnGgdXUx9IWW3KmSvmu0_hbAGM5g5nWtRuR-JAl/s1600/P1200562.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZq0xlmmTkWlBLCV6j7qUJc-lvOXGEjDcTfQ2jy_KLTtozQV9s6ZLCHi_bGhJxoqtgMTzDiMmka3p4DrIfR6v0B7D70FDQj79FVt9mEcnGgdXUx9IWW3KmSvmu0_hbAGM5g5nWtRuR-JAl/s1600/P1200562.JPG" height="180" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Centrum usługowe, tuż obok lotniczego hotelu</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJPsDNXQC-IAy2IQCjisy2uz8D32lDq5m0lYO197EzrKbwpgDntTuqeA6zGG1wPRogLDEqz7LtdzohMFwaCtZH0zVt6oGPGEJ6A9TbdL6v8JBOCRG7CmFph6G5dcPjaBlARa1rQVDumSyH/s1600/P1200553.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJPsDNXQC-IAy2IQCjisy2uz8D32lDq5m0lYO197EzrKbwpgDntTuqeA6zGG1wPRogLDEqz7LtdzohMFwaCtZH0zVt6oGPGEJ6A9TbdL6v8JBOCRG7CmFph6G5dcPjaBlARa1rQVDumSyH/s1600/P1200553.JPG" height="180" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Pendolino na tle nazwy miasta</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=3009706931439373458" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="" /></a></div>
Poszliśmy na żywioł, dawno już się tak nie bawiłam. Żadnej rutynowej rozmowy, za to pełna śmiechu opowieść o majtkach z Łosiem, które naciśnięte w "czułym miejscu" grają kolędy, i zabawne sugestie co by to było, gdyby mały synek usiadł tacie na kolanach w środku Wigilii. Dziewczyny pokładały się ze śmiechu. Zero bon ton. 100% dobrej zabawy.<br />
Po zrobieniu palmy, którą chciałam koniecznie postawić na środku skrzyżowania (Warszawiacy pewnie załapią o co chodzi, a pozostałym polecam wyguglowanie "palma w Warszawie") wujek zasugerował postawienie tam tęczy, kwestia zaś palenia i odbudowywania jej w kółko rozbawiła dla odmiany rodziców. Opisywane wszystko to nie brzmi tak smakowicie jak było w rzeczywistości. Ale powiem wam, że nawet przez 5 minut nie było nudno czy rutynowo a jesienna deprecha poszła w niepamięć. Po całym tym szaleństwie sto lat zaśpiewane było hucznie i radośnie a tort pałaszowany na stojąco pośród całego tego bałaganu smakował wyśmienicie.<br />
<br />
Na stole pyszniła się ulepszana i poprawiana wciąż makieta. Siostra z uznaniem stwierdziła "To jest naprawdę coś!"<br />
A po chwili spytała z zadumą "Ale powiedz mi, gdzie ty to planujesz trzymać?"<br />
.....<br />
<br />
Szlag! Wiedziałam, że o czymś nie pomyślałam!</div>
Unknownnoreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-14862561193641991062014-09-26T01:38:00.000+02:002014-09-26T01:38:58.424+02:00Ciemna strona mocy<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Idę na żywioł.<br />
Piszę jak leci.<br />
Bez przydługich wstępów i wymądrzania się (a mogłabym, bo już napisałam pół tego postu w tonie nieznośnie apodyktycznym i przemądrzałym). Ale po co to komu, na co.<br />
Piszę jak jest.<br />
<br />
Edukacja domowa nie ma wad. Jak to idea, świetlana, wspaniała. Ja mam wady. Jak to człowiek. Bywa tak, że moje wady plus wady moich dzieci, a czasem wcale nie wady tylko rozbieżne oczekiwania i potrzeby, sprawiają, że w miejsce cudowności i oświecenia jest mrok, rozpacz, walenie głową w ścianę i poszukiwanie szkół z internatem.<br />
To jest właśnie "ciemna strona mocy".<br />
<br />
Nie będę ściemniać, bywa ciężko. Czasem edukacja domowa bardziej przypomina orkę na ugorze zamiast twórcze stymulowanie talentów oraz spontaniczne wspomaganie naturalnego rozwoju dziecka. Ale zawsze, zawsze jest wspólnym odkrywaniem świata. Tylko czasem jest to świat emocji, oczekiwań, rozczarowań.<br />
Bywają takie chwile, gdy przez szał euforii i zaangażowania przebija się twarda rzeczywistość. Następnie owa rzeczywistość gryzie mnie w dupę i śmieje się szyderczo.<br />
<br />
Czasami rzeczywistość daje znać o sobie od samego rana, wykorzystując podstępnie naturalny rytm dnia. Rytm regulują elementy stałe czyli posiłki, oraz rzeczy które zrobione być muszą. Stałe jest ich występowanie a czasem nawet godziny, czy raczej przedział czasowy. Jeśli chodzi o naukę umiejętności hołduję zasadzie "trening czyni mistrza", a trening - by był skuteczny - musi być regularny oraz metodycznie ukierunkowany. Czyli bez przypadkowości. Nauka pisania, czytania, rachunki, język obcy, w tym roku doszło nam jeszcze ćwiczenie na instrumencie. I tu już zaliczam pierwsza wpadkę. Czasem nie jestem w stanie przywlec dzieci na śniadanie na 9 rano. Wiadomo, że jak marudzą przy talerzach, myciu zębów i słaniu łóżek to potem cały dzień mi się rozjedzie. Jeszcze nie zaczęłyśmy a ja już mam dość przewidując kłopoty, które zaraz się pojawią.<br />
I nie ma bynajmniej mowy o żadnym wojskowym drylu, skąd! Od 8 do 10 jest szmat czasu! Czasem nawet ten szmat to za mało.<br />
<br />
W międzyczasie ogarniam stół, kuchnię, zmywarkę (Boże, dzięki Ci za wszystkich, którzy przyczynili się do zaistnienia zmywarki w moim domu!) i świeża jak szczypiorek na wiosnę, oraz pełna wspaniałych pomysłów, które zawsze lawiną mnie zasypują podczas prac kuchennych, mknę do pokoju "robić zajęcia". Zazwyczaj. Bo niestety bywa i tak, że zgrzytam zębami ze złości robiąc wszystko z wiszącą u biodra Malutką. Względnie - gdy biodro protestuje - z przylepioną do uda Wrzeszczącą Malutką. Life is brutal.<br />
<br />
Na szczęście takie chwile irytacji mijają mi prędko, dwa głębokie wdechy i lecimy dalej. Łyk zimnej herbaty i w drogę!<br />
<br />
W pokoju wszystkie cztery córki, jednocześnie skaczą po łóżku.<br />
Cały system skoków zawczasu przygotowany, kilka wersji, dla urozmaicenia.<br />
Dzieci w raju.<br />
<br />
Mama na haju?<br />
Przydałoby się czasem, oj...<br />
<br />
"Dzieci, zapraszam do stołu, czas na nasze zajęcia!"<br />
"NIEEEE!!!!" krzyczą dwie starsze.<br />
"TAAAAK!!!" krzyczy trzecia, która dubluje zerówkę i teoretycznie nie powinna uczyć się absolutnie niczego.<br />
???<br />
Ale dlaczego, no... Takie fajne wymyśliłam...<br />
<br />
Czasem po prostu chce się poskakać.<br />
A tam, niech skaczą, powiesz czytelniku. Jeden dzień nie zaszkodzi!<br />
Żeby to był jeden dzień! Analizowałam to zjawisko i doszłam do pewnych wniosków. Akurat ja mam taki układ - dość rzadko spotykany - że mam same dziewczyny i to małych odstępach wiekowych. Oznacza to, że właściwie nie istnieje żadna naturalna "przerwa", która by je hamowała w zabawie. Co jedna wymyśli to pozostałe trzy podchwycą i multiplikują. A są naprawdę twórcze, bestie. Nakręcają się wzajemnie, zabawia trwa i trwa. A nie koniec na tym wcale, bo poza wspólną zabawą każda panna ma własne hobby i domaga się czasu by je pielęgnować. Pierwsza opowiada. Wymyśla historie i sama sobie je opowiada. (Nawiasem mówiąc historie są nie z tej ziemi i wcale nie poczuję się zaskoczona jeśli zostanie w przyszłości polskim Terrym Pratchetem). Druga lubi jeździć na rowerze i czytać. Jakkolwiek czytanie jest obiecujące to jazda na rowerze oznacza dla mnie organizowanie spaceru dla całej ferajny włączając w to sprowadzanie roweru. Z czwartego piętra. Bez windy. I wnoszenie go. Z Malutką na biodrze. ... Robię to, bo co mam zrobić? Ale przecież czasem Malutkiej zdarzy się zachorować. A wtedy płacz, jęki i marudzenie bez końca. To wkurza.<br />
<br />
W całym tym narzekaniu krzywdzę Trzecią, słoneczko moje kochane. Trzecia jest mistrzynią w "wyciu". Właściwie o cokolwiek, o wszystko. Że nie umie pisać, Że nie umie czytać, że musi umyć zęby - a nie umie, że trzeba schować majtki, a się nie chce - wiecie, nóż się w kieszenie otwiera! Ale jeśli chodzi o chęć do nauki - sam miód! "Mamo, wymyśl mi zadanie. Mamo, nauczmy się czytać. Mamo, naucz mnie pisać!" "Mamo, a wiesz, że 5+2 to jest 7?" Oczywiście, coby nie było za łatwo, wszystkie umiejętności i całą wiedzę zdobywa po swojemu. Większość metodycznych wytycznych odrzuca i to mogłoby irytować, gdybym jeszcze przywiązywała wagę do tych spraw. Na szczęście jestem zwykle tak zaabsorbowana niechęcią Pierwszej do pisania, niechęcią Drugiej do czytania, niekończącą się gadaniną i zdumiewającą pomysłowością Czwartej we wszelakich aktywnościach (potocznie nazywamy to "włażenie w szkodę") oraz świeżo rozbudzoną aktywnością Malutkiej (ostatnio głównie buszowanie w szafkach, regałach oraz włażenie na stoły i blaty), że zwyczajnie nie mam czasu ani zacięcia, by Trzecią dręczyć politycznie poprawną metodyką. Rzucam luźne sugestie i albo z nich skorzysta, albo zrobi po swojemu. Wyjąc. Myślę, że Szef wiedział co robi dając mi po takiej indywidualistce Trzeciej - takie absorbujące Czwartą i Piątą. Jak na razie wygląda to na odgórnie zaplanowaną akcję. Hurra!<br />
A może tylko się tak pocieszam... (racjonalizacja?)<br />
<br />
Czasem zajęcia idą nam jak złoto. A czasem jak po grudzie. Zdecydowanie najgorsza jest zdecydowana odmowa: "Nie, ja tego NIE ZROBIĘ". Bo co można poradzić w takiej sytuacji? Rozmawia się, pyta o przyczynę, analizuje emocje, potrzeby, chęci. Czasem wszystko tylko po to, by dowiedzieć się, że NIE BO NIE. I już. Nudne jest.<br />
Prawda taka, że dla dziecka, któremu trudność sprawia czytanie codzienne przebijanie się przez ciąg wyrazów, zdań jest przykrym obowiązkiem. "Brawo córeczko, widzisz jakie robisz postępy? Możesz być z siebie dumna! Świetnie ci idzie, spójrz jaki długi tekst przeczytałaś!" "Cicho bądź, nie chwal mnie!! Zmusiłaś mnie do tego!"<br />
Podobnie z dzieckiem, które nie znosi pisania tekstów. Jeszcze lista zakupów, składniki na sałatkę itd ujdą, ale przecież nauka pisania obejmować musi różne formy wypowiedzi w zdaniach. Wielkie litery na początku, kropki, przecinki, takie tam. Koszmar.<br />
Przykładowe ćwiczenie - cztery dowolne zdania: "Straszna baba każe mi pisać. Nie będę. Nie znoszę pisać. Co za okropna mama." Brawo córeczko! Niech żyje lapidarny styl! "Miało ci się nie podobać!!"<br />
Niektórym zwyczajnie nie da się dogodzić.<br />
<br />
Poza zdecydowaną odmową nie lubię też jęczącego oporu. Chlipanie, przeczytane jedno zdanie, przerywnik w postacie informacji jaką to jestem okropną mamą bo każę czytać, i że jak tak, to czytać będzie ale po cichu, na pewno nie na głos, i NIE powie mi co tam było napisane! Potem drugie zdanie, gniewna tyrada, i tak powolutku brniemy. To co zwykle zajmuje 15 minut tym razem jest 45 minutową próbą cierpliwości.<br />
Może ktoś pomyśleć, że jestem bez serca a w dodatku masochistka. Już widzę jak wszystkie zwolenniczki RB z oburzeniem kręcą głowami na tę specyficzną odmianę tego co ja nazywam konsekwencją a one "przemocą psychiczną".<br />
Przemoc to jest, ale to ja jej doświadczam. A jednak żyję, nic mi nie jest, jestem szczęśliwa a w dodatku umiem czytać, pisać a nawet skończyłam studia. Też nie znosiłam nauki czytania i pisania.<br />
<br />
Podobne objawy oporu trafiają się przy matematyce. Jedna panna nie znosi rachunków, druga zadań z treścią. I czasem bywa tak, że aby je zrobić trzeba się przebijać przez mur. Spokojem, łagodnością, perswazją, powoli posuwamy się do przodu. Przychodzi w końcu takie moment, że jedyne co pozostaje to wyjść bez słowa do kuchni, napić się (zimnej) herbaty i policzyć do 20.<br />
Na szczęście jestem wybuchowa. Na szczęście, bo choć szybko wybucham to nie gromadzę w sobie pokładów irytacji czy zniechęcenia by przetwarzać je na poczucie bezradności czy trwałej niechęci. Spuszczam parę jak szybkowar i wracam by "pyrtać swoje ziemniaki" dalej.<br />
<br />
Częściej zajęcia udają nam się fajnie. Czytamy książki, studiujemy mapy, przeglądamy internet. Robimy doświadczenia. Rozwiązujemy zadania. Układamy wierszyki. Gramy w gry. I właśnie wtedy gdy jest najciekawiej i wszyscy uśmiechnięci, a ja wręcz kipię wewnętrznie zadowoleniem, świra dostaje Czwarta, lub Malutka. Wejść na stół i rozwalić całą grę. Pomazać zeszyt. Podrzeć książkę. Wywalić wszystko z piórnika. Władować się mamie na ręce. Wylać na stół kubek soku/herbaty/kawy/czegokolwiek. Utopić w kiblu zabawkę. Wywalić wszystkie buty z szafki. Albo wszystkie ubrania z komody.<br />
Cokolwiek w sumie. O! Zrzucić z parapetu doniczkę z największą rośliną! To jest mega osiągnięcie. Takich drobiazgów jak rozsypane kasze, mąki, cukry i proszki do prania, czy rozwinięta cała rolka papieru toaletowego nie warto wspominać. Całe ciało i ubranie wymazane flamastrem to w ogóle jest tylko zabawny dowcip i ubaw na sto dwa.<br />
A my tu właśnie zdobywamy dolinę Amazonki!<br />
Przemierzamy całą Polskę na grzbiecie ptaka z soli.<br />
Studiujemy aparat gębowy i zwyczaje godowe ślimaków.<br />
Analizujemy ruchy ciał niebieskich (dlaczego akurat ciał mamo? i przecież one wcale nie są niebieskie!)<br />
Uczymy się prowadzić smyczek po strunach.<br />
Robimy arcyciekawe doświadczenia ilustrujące ruch powietrza by odpowiedzieć na pytanie "Skąd się bierze wiatr?"<br />
<br />
Tymczasem pora lądować, zamiatać, prać, myć, urabiać się po pachy zastanawiając jak w ogóle mogłam przypuszczać, że da się połączyć roczniaka/dwulatka/trzylatka z edukacją domową?! Jak na to wpadłam? Przecież to czyste szaleństwo! Syzyfowa praca!<br />
<br />
Jednak w tym szaleństwie jest metoda. Bo nie widziałam dotąd by dzieci się tak skutecznie od siebie nawzajem uczyły jak tu u nas, w ed.<br />
<br />
Zaskakuje mnie też, gdy pomimo tych wszystkich katastrof, wciąż znajduję w sobie zasoby optymizmu. Tak, jakby trudności wpływały pozytywnie na moją twórczość. "Co cie nie zabije uczyni cie silniejszym". Prawdziwe jest to zdanie głównie z tego powodu, że z czasem człowiek się uodparnia. Przeżywszy kilka porażek, katastrof, rozsypanych mąk, pomazanych ubrań, ze dwa wylane wiadra wody oraz jednego już malucha (w ed od 1 do 4 lat) teraz szybciej łapię równowagę a czasem w ogóle wzruszam ramionami "Phi! w zestawieniu z tym co potrafiła zrobić Czwarta to to jest jeszcze pikuś!".<br />
<br />
Oczywiście, miewam chwile kryzysu. Sporo zajęć robię z Malutka na biodrze, żeby nie niszczyła pracy siostrom, a od tego bolą plecy i nawet chusta nie zawsze tu pomaga, nie zawsze daje się zastosować. Notorycznie żyję w niedoczasie jeśli chodzi o prace gospodarcze. Totalnie wykańcza mnie psychicznie kilka razy dziennie sprzątanie podłogi ubabranej przez samodzielnie jedzącą Malutką. Zupełnie przestałam lubić szykowanie posiłków - chyba, że gotujemy coś razem. Prasowanie byłoby super fajne, gdyby nie to, że wszystkie filmy mam z napisami a nie z lektorem (zresztą nie lubię filmów z lektorem).<br />
Nie mam czasu na swoje robótki, chlip... Niby nie mam, ale coś tam dziergam. Jedną czapkę przez dwa miesiące.<br />
Ponieważ pracując codziennie z pannami widzę na bieżąco ich potrzeby dostrzegam też konieczność modyfikowania metod i narzędzi. Wszystkie prace domowe, kuchenne, mają znakomity wpływ na moja twórczość. Ręce pracują, ale głowa ma wolne. Głowa wymyśla. Nową grę matematyczną, domino na mnożenie, lotto na dodawanie, suwak matematyczny, rymowankę ortograficzną, tekst do czytania dla Pierwszej, wzór czapeczki dla córeczki i torebeczki dla innej córeczki, nowy abażur na lampę do pokoju dzieci, inspirowany zbyt drogim abażurem w IKEI. Pomysły się krystalizują, dopracowuję szczegóły, planuję a potem i tak nie starcza mi czasu by je zrealizować.<br />
To wszystko są tak naprawdę duperele. Nieistotne. Mało ważne. Ale czasem dają się we znaki. Jak ten przysłowiowy wrzód na d... .<br />
<br />
A jednak...<br />
<br />
Pewien dziennikarz spytał mnie ostatnio (eh, jak to zabrzmiało! jakbym nic nie robiła tylko udzielała wywiadów! :)), i zaskoczył tym pytaniem, a nieczęsto się to zdarza, bo większość pytań jest tak ograna, że odpowiadać można przez sen, otóż spytał mnie "Co panią zaskoczyło w edukacji domowej? Z perspektywy czasu, czego się pani nie spodziewała zaczynając?" I przez chwilę zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć. Zaskoczyło? Zdziwiło choćby? Chyba nic... A jednak. Niby wiedziałam, że młodsze dzieci uczą się od starszych, ale nie spodziewałam się, że aż tak! Aż człowiek żałuje, że ta najstarsza nie ma starszej siostry!<br />
Ale druga, zdecydowania bardziej znacząca, jest taka kwestia. Musze wyznać, że podejmując decyzję o edukacji domowej panicznie się bałam, że nie dam rady. Nie ogarnę dzieci, programu, robienia pomocy, prowadzenia domu, jeżdżenia z wszystkimi dziećmi na lekcje muzealne, indywidualizowania trybu nauki. Potem zabroniłam sobie myśleć o tych lękach. Postanowiłam, że spróbuję i ma się udać. Nauczę się konsekwencji i wewnętrznej dyscypliny (a są to te właśnie dziedziny, które w młodości u mnie leżały i kwiczały), będę problemy rozwiązywać na bieżąco, byka brać za rogi i koniec z użalaniem się nad sobą (ha, ha, moje ulubione zajęcie). I teraz, patrząc wstecz, uświadamiam sobie, że to był dobry plan. I działa. Zaskakuje mnie jak dużo ja sama nauczyłam się o sobie i życiu jadąc na tym byku. Nie podejrzewałam, że to będzie takie... łatwe!<br />
Ta świadomość od razu poprawia mi humor :).<br />
Nie wiem ile lat edukacji domowej przede mną. Nie wiem, która z dziewczyn pójdzie do szkoły i kiedy. Ale tego, co przeżyłyśmy, już nikt nam nie odbierze. Warto było.<br />
Każdy obrót karuzeli mojego życia był wart tego, by go przeżyć. Jutro jest warte, by je przeżyć. Nie poddając się.<br />
<br />
Z edukacją domową jest podobnie jak z rodzeniem. To co dobre zostaje i rozpala wewnętrznie a ból się szybko zapomina.<br />
Z tym, że oczywiście, rodzenie bardziej boli.<br />
<br />
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com26tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-50086454264694580652014-09-05T00:15:00.000+02:002014-09-06T16:47:39.348+02:00Podręczniki, ale jakie?<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Pytają mnie ludzie….<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Często pojawia się ostatnimi czasy pytanie o podręczniki dla maluchów. Czy kupować, jeśli kupować to jakie, czy korzystać z darmowego Elementarza dla pierwszaka, jakie podręczniki wybrać dla zerówkowicza nawet! Choć to ostatnie wydaje mi się już tak absurdalne, że sporo czasu zajęło mi zrozumienie źródła jego powstania.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Odpowiedź na pytanie brzmi: nie wiem. Podręczników jest dużo a ja obejrzałam zaledwie kilka. Osobiście uważam, że żaden nie jest potrzebny i znam rodziców w ed, którzy korzystają z podręczników szkolnych tylko sporadycznie. Napiszę jednak kilka zdań, swoich refleksji, swojego doświadczenia i dodam, jako bonus, listę podręczników, których należy unikać.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Czym jest podręcznik, że tak wiele uwagi zajmuje? Jest to pomoc edukacyjna w realizacji programu. Jedna z pomocy, wcale niekoniecznie ta najlepsza, ale w przypadku szkół publicznych, korzystających ze standardowych, popularnych programów, dedykowany im podręcznik jest z pewnością pomocą najwygodniejszą dla nauczycieli i uczniów. Głównie z tego powodu, że klasę liczącą między 20 a 30 dzieci trzeba jakoś utrzymać w ryzach i najłatwiej jest pracować na jednakowym materiale ze wszystkimi, zwłaszcza, że pracuje się z tą grupą kilka godzin dziennie. Przeciętnemu nauczycielowi potrzebny jest stały rytm, wspólny materiał, rutyna. (Widziałam kiedyś film o autorskim pomyśle klasy bez podręczników, bez rutyny i z pełną indywidualizacją. Ale tej klasy nie prowadził przeciętny nauczyciel. Ależ to było piękne miejsce...)<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Tu warto zatrzymać się na chwilę i zastanowić nad taka kwestią: skoro podręcznik jest pisany do programu, jako narzędzie do jego realizacji, to gdzie się podziewa program do którego powstał rządowy Elementarz, hę? Widział go ktoś? Słyszał ktoś coś? Nijak nie. Podręcznik realizuje podstawę programową, podobno. Zabawne. Wszak podstawa miała być... podstawą programową. Takim tworem, w oparciu o który nauczyciele i metodycy mogą tworzyć własne programy. Jednocześnie zawiera ona spis oczekiwanych osiągnięć dziecka, wymagania szczegółowe na koniec konkretnego etapu edukacyjnego, które mogą być wytyczną do pracy z dzieckiem (dla nas, edukatorów domowych, to one właśnie są najważniejsze). Ale nie jest ona programem, ani minimum programowym. To gdzie jest program do Elementarza? Otóż nie ma, najwyraźniej. Przestał być potrzebny, naga prawda wyszła na jaw. Zgodnie z zapisem z podstawy programowej: „Szkolny zestaw programów nauczania, program wychowawczy szkoły oraz program </span><span style="font-family: inherit;">profilaktyki tworzą spójną całość i muszą uwzględniać wszystkie wymagania opisane w </span><span style="font-family: inherit;">podstawie programowej. Ich przygotowanie i realizacja są zadaniem zarówno całej szkoły, </span><span style="font-family: inherit;">jak i każdego nauczyciela.” Metodycy pracujący dla wydawnictw musieli się męczyć układając jakąś całość, planować, uzasadniać ją dobrem dziecka, globalnym rozwojem, taką czy inną ideą rozwojową. Miała być to całość pod względem metodycznym i merytorycznym, gdzie wyszczególnione są cele i zadania a treści powiązane ze sobą tak by dziecko mogło naturalnie przechodzić od jednych zagadnień do drugich. Ministerstwo już nie musi. Czyżby stawiane wydawnictwom oraz nauczycielom, do tej pory, wymagania były tylko przysłowiową "kłodą pod nogi"? A dla dobra dziecka to już wszystko jedno co, kiedy i jak? Pewnie dlatego Elementarz to taki zlepek kolorowych plakatów i kart pracy przypadkowo połączonych klejem między okładkami. Albo może zarządzenie, nawet nie wiem, które, przestało obowiązywać. Albo Ministerstwo oraz rządowy Elementarz są ponad to. I git.</span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">No to mamy ten Elementarz jako jakiś pomysł dla pierwszaka. Brać czy nie brać? Jest sens zastawiać tym półkę? A co będzie jak dziecko go zniszczy przez naszą, rodziców, nieuwagę? Może lepiej bez niego? Bezpieczniej? Tak. Bezpieczniej. I nie tylko z tego powodu. Ten Elementarz nie pomaga w nauce czytania. Nie najlepiej radzi sobie z matmą. Wiedza ogólna, przyrodnicza i społeczna? Powierzchowna, tendencyjna, nudna dla dziecka, które uczy się w ed, żyjąc. Może się przydać Elementarz? Może. Autorzy dokonali jakiegoś rozkładu materiału, tworząc tę książkę a na końcu każdej części znajduje się lista zdobytych umiejętności i wiedzy. My, edukatorzy domowi, jeśli nie korzystamy z gotowca, musimy rozkład materiału zrobić sami w oparciu o podstawę i wymagania egzaminacyjne nadesłane przez szkołę. Można wykorzystać Elementarz jako źródło informacji "czy robiąc te wszystkie twórcze, indywidualne cudowności w ed, gdzieś nie zagubiłam minimum programowego". Ale do tego celu wystarczy nam pdf Elementarza pobrany ze stron ministerstwa. Nie mówiąc już o tym, że w zupełności wystarczą nam wymagania wysłane przez szkołę. Może lepiej, żeby się nam ten "zlepek" kolorowych kart do niczego nie przydawał? Po co dzieciom wodę z mózgu robić? I sobie?<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Po wykończeniu rządowego gniota wrócę na chwilę do zagadnienia podręcznika dla zerówkowicza. Szczerze mówiąc nie przyszłoby mi do głowy poruszanie tego tematu, gdyby nie to, że natknęłam się na takie pytanie zatroskanej mamy. Jaki "box" dla dziecka zapisanego do zerówki wybrać? Otóż żaden drodzy rodzice. Żaden. Bo nasz maluch ma się uczyć tego, czego ma się uczyć w zerówce, przez zabawę. Manipulację na konkretach, konstruowanie a nie wypełnianie jakiś durnowatych kart pracy z jakiegoś infantylnego boxu. Infantylnego, a jakże, musowo. Nie może nie być infantylny, skoro nie wolno uczyć dziecka czytać, pisać a nawet liczyć! To co tam będzie? Szlaczki, kolorowanie drukowanych kształtów liter, nazywanie obrazków, jakieś proste labirynty, przyklejanie naklejek... serio, takie zabawy to można dziecku sprezentować kupując "Wielką księgę przedszkolaka" wydawnictwa Olesiejuk, albo teczkę "Mam 5 lat", albo dowolną książeczkę z łamigłówkami dla malucha (warto jednak sprawdzić, czy szata graficzna jest wporzo, coby dziecku szpetotą gustu nie psuć), albo przysiąść fałdów i codziennie wieczorem naszykować kilka takich zadanek własnoręcznie, markerem na kartonie. I też będzie dobrze. Przy okazji spokojnie nauczyć czytać, liczyć do 100, dodawać i odejmować, porównywać i co tam nam jeszcze przyjdzie do głowy, a wszystko to grając w gry i budując z klocków, oraz czytając z dzieckiem książki, oraz robiąc ciekawe doświadczenia z książki "365 doświadczeń na każdy dzień roku" lub "Eksperymenty mądrej żabki" Nicole Borgmann. Tak zwany "test gotowości szkolnej" sprawdza pewne konkretne umiejętności i poziom rozwoju dziecka, umiejętności analizy i syntezy wzrokowej i słuchowej, i bardziej się dziecku przyda układanie puzzli, mozaiki Montessori, tangramów, oraz zabawy słuchowe w sylabizowanie i wysłuchiwanie głosek na początku i końcu wyrazu, oraz zabawy orientacyjne i porządkowe, niż wypełnianie kart pracy z jakiegoś boxu. Mamo, tato, nie dajcie się upupić! Mentalne odszkolnienie to podstawa. Odwagi!<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Pierwsza klasa to już poważna sprawa i nie bez kozery spędza sen z powiek rodziców, którzy nie mając wykształcenia w tym kierunku zastanawiają się "czy ja potrafię sam nauczyć moje dziecko czytać, pisać, liczyć?" Zabawne. Większość dzieciaków idzie do pierwszej klasy umiejąc czytać i liczyć, a nauka pisania, choć monotonna i nudna, specjalnie skomplikowana nie jest. (Wystarczy wydrukować kształt litery na dużym kartonie, lub napisać markerem, bawić się rysowanie po śladzie, na ścianie, w kaszy mannej, kalkowanie, lepienie z plasteliny, potem w dużej liniaturze, potem w małej, potem w sylabach otwartych - ma, mo, mi, mu itd żeby nauczyć łączenia w pisaniu, potem w prostych wyrazach, po śladzie i przepisywaniu ich itd. Jedna litera - jeden dzień. Utrwalamy kilka dni i następna litera, nauczymy pisać szybciej niż podręcznik a użyjemy do tego kartonów, wielkiej płachty papieru do pakowania, liniatury, markeru i ołówka. Jedyna zasada, której powinniśmy </span>się<span style="font-family: inherit;"> trzymać to konsekwencja w metodyce. Jeśli zaczęliśmy w ten sposób pół alfabetu to zróbmy tak i resztę, od bałaganu dzieci głupieją. Podaję, przy okazji, link do strony gdzie można znaleźć gotowe do druku wszystkie litery, szlaczki, łączenia, wyrazy itp.: <a href="http://www.kaligrafowanie.pl/">http://www.kaligrafowanie.pl/</a> ). </span><br />
<span style="font-family: inherit;">Będzie się to zmieniać oczywiście, bo teraz do pierwszej klasy pójdą dzieci, które są za małe na wysiłkowy trening pisania (precyzyjnie w małej liniaturze), i które raczej nie będą jeszcze czytać. Teraz najważniejsze będzie więc, niekoniecznie to jak im pomóc, ale jak im nie przeszkadzać... Czytanie, liczenie to takie umiejętności, które większość dzieci chętnie zdobywa samemu. Istnieje też ogromna ilość metod, elementarzy, książeczek, a i tak zwykle najlepiej sprawdzają się domowym sposobem wykonane: sylaby i ruchomy alfabet, z których dzieci układają proste wyrazy, potem coraz trudniejsze. Samodzielne ułożenie prostych zdań, które można wydrukować dziecku w domu, to też nie jest wielki problem. Ot, zastanawiamy się jakie to to zna litery? Sylaby? Bierzemy je i próbujemy coś stworzyć... na przykład: Motyl lata nad łąką. Mama myje gary. Tata nosi zakupy. Ala ma korale. Ola lubi lody. I tym podobne. Rodzic swoje dziecko zna i może dopasować poziom trudności zdań indywidualnie do swojego dziecka a również tematykę. Dla chłopca pewnie ciekawsze będą: Samolot lata wysoko, czy coś takiego; nie wiem, u mnie same dziewczyny.<o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Konkretne, dobrze znane, sprawdzone metody nauki czytania to: Doman (ale nie dla dzieci szkolnych, Doman jest dla maluchów, zaczynamy już z półtorarocznymi i młodszymi dziećmi, jeśli ktoś chce, u starszych dzieci nie ma efektów); metoda Jagody Cieszyńskiej "Kocham czytać" (inaczej metoda symultaniczno-sekwencyjna, sprawdzona i skuteczna metoda nauki i terapii czytania) ale ten komplet jest drogi. A też niedawno usłyszałam, że dziecko znudziło się pracą z tym materiałem. Mama się niepokoiła, że córka chce robić następny etap a nie opanowała pierwszego, a metoda na to nie pozwala, bo najpierw trzeba opanować te podstawowe sylaby a potem coraz trudniejsze, a potem wyrazy, wszystko po kolei. Otóż metody tak mają, tak są przez metodyków, terapeutów tworzone. Tymczasem dzieci, normalne, bystre, czasem tą rutyną się nudzą. Nie chce im się uczyć codziennie rozpoznawania tych samych sylab, chcą czytać wyrazy, zdania, książki! I wtedy metoda idzie w kąt a dziecko wyciąga książeczkę i powoli, mozolnie odcyfrowuje litery, głoskując i łącząc te głoski w sylaby i od razu w wyrazy i zdania. I kto dziecku zabroni? Moja Trzecia tak robi, a bardzo nam się sprawdza Elementarz Falskiego.</span><br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Kolejna dobra propozycja dla 6/7 latka to "Komnaty literowe" <span style="background-color: white; text-align: justify;"><span style="line-height: 21px;">Danuty Gmosińskiej i Violetty Woźniak. Pozycja wielostronnie przygotowująca do czytania i pisania, metoda opiera się o sylaby. Przy tym jest ciekawa a naukę przedstawia jako przygodę i poszukiwanie skarbu. No i tania, choć akurat ostatnio niedostępna, mam nadzieję, że to tylko chwilowy brak.</span></span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white; text-align: justify;"><span style="line-height: 21px;">Z czystym sumieniem mogę również polecić wyżej wspomniany "Elementarz" Falskiego, który poza nauką czytania ma dużo dobrze skonstruowanych tekstów i, wbrew pozorom, archaiczność języka niekoniecznie jest przeszkodą. Moje dzieci chętnie i z zainteresowaniem czytają czytanki z Falskiego, często też są one punktem wyjścia do całych zajęć, o środkach transportu, samolotach, zwierzętach, kosmosie czy układzie słonecznym. Ja zachwycam się wspaniała ciągłością metodyczną tego podręcznika i dobrze </span><span style="line-height: 21px;">przemyślanym</span><span style="line-height: 21px;"> stopniowaniem trudności. Ach, i jeszcze coś! Mamy początek września, czytamy jedną z pierwszych czytanek, dziecko zna dopiero kilka liter, a już w czytance pojawia się zadanie dodawania w zakresie 10, na konkretach, bo liczymy osy na obrazku, ale zapis matematyczny, jak najbardziej, występuje. I proszę! Cała reszta pierwszaków właśnie uczy się liczby 2. Serio, ja bym obstawiała Elementarz Falskiego dla potrzeb ed.</span></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: white; font-family: inherit; text-align: justify;"><span style="line-height: 21px;">Na koniec zaproponuję jeszcze "Chcę czytać" Krystyny Kamińskiej, wydawnictwa Juka. Cienki zeszyt A4, sama nauka czytania, choć jest i w komplecie "Chcę pisać", dla zainteresowanych. To wersja najtańsza i najzwyklejsza. A i tak o niebo lepsza od darmowych wypocin robionych w biegu na zlecenia naszego rządu. W ed może być pomocna, lub zupełnie wystarczająca do nauki (jeśli dziecko nie ma żadnych "specyficznych trudności" ryzyka dysleksji itp), potrzeba będzie tylko wzbogacać ją czytankami.</span></span><br />
<span style="background-color: white; font-family: inherit; text-align: justify;"><span style="line-height: 21px;"><br /></span></span>
<span style="background-color: white; font-family: inherit; text-align: justify;"><span style="line-height: 21px;"> Elementarz Falskiego i "Chcę czytać" sprawdzają się wystarczająco dobrze, przy czym Elementarz zawiera duży zbiór tekstów, a zeszyt pani Kamińskiej to tylko podstawa nauki czytania. </span></span><br />
<span style="background-color: white; font-family: inherit; text-align: justify;"><span style="line-height: 21px;">"Kocham czytać" i "Komnaty literowe" sprawdzają się w terapii trudności, lub jako wspomaganie nauki u dzieci z trudnościami. Będą oczywiście również dobrymi podręcznikami dla dzieci bez trudności. </span></span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">To nie są, oczywiście, wszystkie dostępne na rynku, lub tez nawet najlepsze z dostępnych na rynku, pozycje. To są te publikacje, które mogę ocenić bo z nimi pracowałam.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Pewnie, że zaraz mnie tu ktoś zmiesza z błotem, że bagatelizuję, ale tak naprawdę do nauki czytania podręczniki z boxów potrzebne nie są. Często wystarcza samodzielnie wykonane: ruchomy alfabet i sylaby. Wyrazy. Zdania. Teksty. <o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Nauka pisania to trening umiejętności, do którego wszystkie potrzebne szablony, wzory i pomoce można znaleźć w sieci i też podręcznik potrzebny specjalnie nie jest. Jeśli robimy ją równolegle do nauki czytania to po prostu konsekwentnie pracujmy wybraną metodą.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Cała reszta, w tym matematyka, w podręcznikach do pierwszej klasy, nie jest najlepsza. Można z nich korzystać oczywiście, ale dzieci szybko się tym nudzą bo to schematyczne, ograniczone, nudne i zaraz się okaże, że te wszystkie karty pracy kupione za ciężkie 250 czy 300 zł leżą nie używane, bo dziecko patrzeć na to nie chce, tylko: "Mamo, ty mi wymyśl zadanie" prosi.</span></div>
<span style="font-family: inherit;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Piszę z własnego doświadczenia. Zadania z matematyki to nam najlepiej wychodziły tak: (przypominam, że układane dla dziewczynek). Córki dostawały białe kartki A4 i ołówki, lub kredki. Mama dyktowała zadanie. "W lesie mieszkają dwie wróżki, wodna nad rzeką i leśna wśród drzew (i narysowałam im te wróżki). Domek wróżki wodnej był cały z kwadratów a leśnej z trójkątów (dzieci rysują i mamy zaliczone figury). Wróżka posadziła trzy kwiaty, w kolorach czerwonym po środku, niebieskim po prawej i żółtym po lewej. Nad domkiem latał ptak a obok motyl (orientacja przestrzenna). Żeby było szybciej można te elementy narysować, wyciąć i dziecko je tylko układa. Co dalej... Wróżka upiekła okrągłą pizzę i podzieliła ja na 8 kawałków, zaprosiła 8 wróżek w gości, czy dla wszystkich wystarczy po kawałku pizzy?" Itd, wymyślać przygody tych wróżek, które się odwiedzają i pokonują kolejne kilometry (ile razem? która więcej?) albo umawiają się na godzinę i spóźniają albo spędzają czas razem (ile?), są od siebie młodsze lub starsze, mają siostry (kto ma więcej lat, kto ma więcej sióstr?) i w ogóle robią całą masę rzeczy, które trzeba liczyć i porównywać. I zadanie gotowe. Oczywiście zamiast wymyślać sztuczne wróżki można to samo robić we własnym domu, a nawet należy się tak bawić szczególnie z młodszym dzieckiem (zerówkowiczem, pierwszakiem, bo te zadania na papierze to u nas już klasa druga), porównywać wiek dzieci, kuzynów, rodziców. Piec i gotować razem licząc i mierząc. Obserwować upływ czasu podczas prac domowych i na spacerach... Pozwolić dziecku samemu robić zakupy i za nie płacić. A poza tym jest sporo gier matematycznych i strategicznych, które zawsze są lepszym rozwiązaniem niż karta pracy z boxu.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Do pierwszej klasy kupiłam moim córkom boxy polecone przez szkołę, (a co tam, raz spróbowałam, w ramach programu "wyprawka" dostałam zwrot za te książki, nie było mi żal). Używałyśmy ich różnie, czasem trochę, czasem wcale. Największy minus posiadania ich był taki, że upupiały mnie samą swoja obecnością. Wiedziałam, że są... marne, a i tak coś mnie ciągnęło, jakby przekonanie, że jeśli dziewczynki je wypełnią "od deski do deski" to będą umiały to co powinny. Bzdura, oczywiście, ale ten cichy głos pojawiał się czasem w mojej głowie. Przygnębiał mnie. Był to zestaw "Nasze razem w szkole" i serdecznie odradzam kupowanie go. Jest beznadziejny. Rok później, do drugiej klasy, kupiłam już wybrany przez siebie, osobiście zestaw Didasko, który mi się spodobał. Kupiłam tylko jeden, na spółkę i dziewczynki jedyne co zrobiły całe bardzo chętnie to "Księgę przygód". Podręczniki w większości tylko przewertowane, choć sporo teksów czytałyśmy razem traktując je jako punkt wyjścia do własnych poszukiwań. Ale matematyka mnie zupełnie załamała. Dodawanie do tysiąca, mnożenie do stu ale za to zupełny brak dzielenia. Why?? W tym wszystkim jednak sporo ciekawych zadań z treścią, bajki matematyczne, zabawy matematyczne itd. Często ciekawe.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">W tym roku mam używane komplety podręczników do trzeciej klasy po bratanku "Odkrywam siebie i świat" wyd. MAC i po synu znajomych "Gra w kolory" Juki, pewnie zajrzę do nich czasem. Może z raz na tydzień. Przy czym wśród znajomych "Gra w kolory" cieszy się lepszą opinią. Ja własnej jeszcze nie wyrobiłam. Na razie mamy co robić i podręczniki kurzą się na półkach.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Dla mojej powtarzającej zerówkę córci kupiłam księgę z łamigłówkami "Księgę przedszkolaka" wyd. Olesiejuk (łączenie kropek, proste krzyżówki, labirynty, dopasowanie cieni, odszukiwane różnic itp) - córcia za tym przepada a są to istotne ćwiczenia percepcji wzrokowej. Czytać uczymy się na Elementarzu Falskiego, ale pewnie kupię jej "Komnaty literowe" bo oglądała te po starszych siostrach i bardzo jej przypadły do gustu, wciąż się upomina o swoje własne. Zabawy z czytaniem sylabowym czasem stosujemy, ale kupowanie "Kocham czytać" - całość jest droga - w ogóle nie wchodzi w grę bo córcia woli uczyć się czytać płynnie łącząc głoski w sylaby i od razu w cały wyraz a potem zdanie. Czytanie samych sylab tak szybko ją znudziło, że przestałam ją do tego namawiać. (Wiem na czym polega metoda Cieszyńskiej, na wypadek gdyby ktoś pomyślał, że źle ją stosowałam, moja najstarsza córka uczy się sylabowo i żaden inny sposób nie działa. Ale Trzecia chce po swojemu a ja uważam, że to jest jej czytanie i skoro taką metodę dla siebie wybrała, to wie co robi.) A matmę robimy przez zabawę, zresztą ona akurat podpatruje zadania sióstr i uczy się już dodawać i odejmować zupełnie sama.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Może szarpnę się i będę stopniowo dokupywać książeczki z systemu PUS, bo nieźle się nam sprawdza jako metoda samodzielnej pracy. (System pracy PUS, bardzo wygodny do samodzielnej pracy dziecka, popularny od wielu lat w poradniach PP, można na nim uczyć czytania, matematyki, wiedzy ogólnej i rozwijać aspekty percepcji wzrokowej - polecam. Zestaw kontrolny oraz zeszyty z ćwiczeniami dostępne w sklepie internetowym wydawnictwa EPIDEIXIS - <a href="http://www.pus.pl/">www.pus.pl</a>)<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">W takim razie kupować te podręczniki do klas 1 - 3 czy nie? Można. Jako pomoc, przykładowy rozkład materiału. Ale wtedy używane, bo taniej. I może niekoniecznie dawać je dziecku, które samo nie czyta, czyli w pierwszej klasie. W drugiej i trzeciej to już oczywiście dziecko sobie samo z tego podręcznika wiedzę interesującą je wyciągnie. To czego należy unikać to monotonnego wypełniania schematycznych kart pracy. Najmniej przydatne będą w tej sytuacji karty matematyczne, chyba, że trafimy na sensowne zadania z treścią. Najbardziej przydatne mogą się okazać podręczniki do "Wiedzy ogólnej". Na mojej półce stoją używane podręczniki, o których pisałam już, oraz stary i nieobecny na rynku "Mój świat" PWN (po młodszym rodzeństwie) - bardzo dobry, chlip, chlip, szkoda, że przestał istnieć, nawet matematykę ma dobrą. </span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Omijać wielkim łukiem gotowe karty pracy. Robić własne, razem z dzieckiem. Z młodszym dzieckiem (zerówka, pierwsza klasa) poświęcać sporo czasu na opowiadanie obrazków, historyjek, tworzenie opisu wydarzenia. Ze starszymi dziećmi czytać tekst i układać do niego test sprawdzający czytanie ze zrozumieniem. Codziennie pisać choć kilka zdań ale tematy wymyślać samemu. Zadania z matematyki też samemu, lub z sensownych zbiorów z zadaniami, albo konkursowe z "Kangurka", te szczególnie cieszą się dobrą opinią wśród nauczycieli i sympatią wśród dzieci. Nie dać się upupić. Nie potrzebujemy boxów aby żyć i uczyć się w domu. Naprawdę. Jest tyle lepszych pomocy edukacyjnych dla dzieci. Leksykony, encyklopedie, książki z pomysłami doświadczeń, atlasy, albumy, Internet, filmy, muzea... Puśćmy wodze fantazji. Machnijmy ręką na schematyczne wypociny metodyków. Pozwólmy dzieciom myśleć!<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Jeśli jednak wolicie mieć box to NIE kupować: "Wesołej szkoły" WSiP, "Nasze razem w szkole" WSiP. O tych pozycjach wiem, że szkoda na nie pieniędzy.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Wszystko co powyżej napisałam to tak naprawdę tylko garść moich refleksji, wykombinowane i przetestowane przeze mnie rozwiązania alternatywne. Wskazówki dla początkujących w ed rodziców. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Zawsze najtrudniej jest zacząć, wyruszyć, rozpędzić się a potem złapać luz. Z doświadczenia wiem, że szybciej luz łapią dzieciaki. I wiem, że szybciej uczą się gdy robią coś według własnego pomysłu. Dlatego warto podążać za dziećmi. Zaproponować im samodzielne układanie zadań, wybieranie tekstu do czytania, książki, tematu do pracy pisemnej (gdy poprosiłam córkę, żeby napisała tekst: "Moje wakacje", lub "Wakacyjna przygoda" to napisała tak: "Straszna baba każe mi pisać! Nie będę tego robić!" a potem spisała z Globusa wszystkie kontynenty, Oceany, dzień później pasma górskie dopasowując je do kontynentów, jutro może spisze pustynie i rzeki...). Wiecie co mam na myśli? </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Czasem warto wyluzować. My tu robimy ed, a nie SZKOŁĘ. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-89003989345379778872014-08-29T23:46:00.001+02:002014-08-30T21:10:36.758+02:00Podręcznikowe absurdy. Zadania różne<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
Jest to kolejna część mojego pastwienia się nad podręcznikami. Poza zupełnie oczywistym celem, jakim jest satysfakcja z wyśmiania głupszego, niż mój własny, tworu, post ten ma również na celu przypomnienie rodzicom, tym, którzy zapomnieli, że podręcznikom nie można zbytnio ufać. Za każdym razem, gdy dziecko sięga po podręcznik i z nim pracuje, ważniejsze od książki jest właśnie ono. Jeśli się nudzi, maże po marginesach i błądzi wzrokiem za oknem to może oznaczać, że jest zmęczone, potrzebuje spaceru, ćwiczeń fizycznych, tlenu, albo innego podręcznika. Nie wszystko złoto co się świeci.<br />
<br />
W swoich łowach na głupoty i dziwactwa ukryte w podręcznikach trafiłam na kilka rodzajów absurdalnych zadań.<br />
<br />
Zadania z jeżem. Czyli tak zwane trudne.<br />
Absurd nie dotyczy tylko tych zadań, tylko w ogóle podziału na zadania "łatwe" i "trudne" jaki spotkać można w podręcznikach. I nie chodzi tylko o podział, bo sama koncepcja takiego rozróżnienia nie musi być bezużyteczna. Istnieje metodyczna linia stopniowania trudności, zgodnie z którą komponuje się zadania. Cóż, dzieci i tak zaskakują, gdy okazuje się, że tego łatwego nie potrafią ruszyć a to trudne rozwiązują błyskawicznie. System jednak nie indywidualizuje, tylko przygotowuje jeden, uniwersalny materiał dla wszystkich uczniów.<br />
<br />
Poniżej wrzucam kilka zdjęć zadań, które należą do kategorii "trudnych". Zadania z jeżykiem.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrZX-O4-Srp_xgUm27ldaFsmXnVftrDqzX5RYALTIVA67M0jCy3N6Nnry14n_8LCppakbgad88PSbX401zG_Ir2oA9yyGAEhx7KfcJrDQ0i7mBD6h1gLyuj2V1K9kRAjb0qJ0QON-oXCAy/s1600/2013-03-08-2079.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrZX-O4-Srp_xgUm27ldaFsmXnVftrDqzX5RYALTIVA67M0jCy3N6Nnry14n_8LCppakbgad88PSbX401zG_Ir2oA9yyGAEhx7KfcJrDQ0i7mBD6h1gLyuj2V1K9kRAjb0qJ0QON-oXCAy/s1600/2013-03-08-2079.jpg" height="179" width="320" /></a></div>
<br />
Cóż trudnego jest w powyższym zadaniu, dla pierwszaka? Otóż nic, zupełnie. Przeciętny 6 czy 7 latek potrafi liczyć do 20 zupełnie swobodnie, a zadanie "trudne" to byłoby łączenie tych kropek do 50. Dla mojej Trzeciej (6 lat od lipca) łączenie powyżej 20 było wiosną jeszcze dość trudne. Teraz już nie jest. Bawiła się w takie łączenia przez kilka dni (drukowałyśmy sobie zadania z internetu) i szybko załapała w czym rzecz. Niewykluczone, że dzieci, które muszą wypełniać ten nudny podręcznik, mają tak zamulone głowy, że takie zadanie okaże się jednak trudne. Kto wie?<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjl1wzayPZsmK9DyCXmxmx7T7_0GLATY3ApZ4Q2boTWRpewr-EXZPZcyi919WdScixGPPFpz4OWS1Ea_zAyr8uONanflnKuoGEa33FyMsp4zrGj-tnANbMmh0wtxgTONFEOHSMCANoWX6-V/s1600/2013-03-08-2081.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjl1wzayPZsmK9DyCXmxmx7T7_0GLATY3ApZ4Q2boTWRpewr-EXZPZcyi919WdScixGPPFpz4OWS1Ea_zAyr8uONanflnKuoGEa33FyMsp4zrGj-tnANbMmh0wtxgTONFEOHSMCANoWX6-V/s1600/2013-03-08-2081.jpg" height="179" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W powyższym zadaniu, wbrew pozorom, trudnością nie jest przeczytanie wyrazów, czy zdań, bo na tym etapie książka zawiera już trudniejsze zdania do czytania i przepisywania. W takim razie trudnością ma być dopasowanie wyrazów z ramki do zdań. Niestety, autorowi nie przyszło do głowy, żeby "utrudnić" i zamienić kolejność wyrazów w ramce. I w rezultacie jest tak: pierwszy wyraz do pierwszego zdania. To gdzie tu trudność??</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi90_ZiJqK0nfLYgOvTfsxRJbZGSct3LsFRwFEwzCYbr8Qi6mrjNo15htlKWvAS2oWrnGvTBEv56uUxd0GnrkeUMzUXR4JEO9dM6dLU-ADEyn9zkwtYys6rzYxj4e5fNS4Q8v9oqEN_lGsL/s1600/2013-03-08-2082.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi90_ZiJqK0nfLYgOvTfsxRJbZGSct3LsFRwFEwzCYbr8Qi6mrjNo15htlKWvAS2oWrnGvTBEv56uUxd0GnrkeUMzUXR4JEO9dM6dLU-ADEyn9zkwtYys6rzYxj4e5fNS4Q8v9oqEN_lGsL/s1600/2013-03-08-2082.jpg" height="179" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
I kolejne takie "pseudo trudne" zadaneczko. Że działanie z niewiadomą? A nie, nie, to akurat norma jest. I takie działania pojawiały się od pierwszych stron podręcznika, bez żadnego jeża. Ile trzeba dodać do 6, żeby mieć 7? Budujemy dwie wieże, porównujemy i już, dość proste i popularne zadanie. Jeśli tak, to trudność miałaby polegać na tym podstawianiu liczb w puste pola. W sześciokącie jest jeden, to w kolejnym zadaniu będzie 1+1=2 itd. Całkiem zabawne, ale gdzie tu trudność? Po co ten jeż? Właśnie takie zabawne zadanka powinny być standardem! Ale nie są.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zadania bez sensu</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhOse6NJG1zG3ML8GbU22RVGdsMHH1yLaXhuBtnB-Vz3cGcwr9Vbczu0K44i_63LDCQ6vzO7rgPiCsGKSevT6fmDDxTIPaIsXkAznWCcXBxJChpcOsdLzh1tyWs6MDpzC3vAvv5eQta9qg/s1600/2013-03-08-2076.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhOse6NJG1zG3ML8GbU22RVGdsMHH1yLaXhuBtnB-Vz3cGcwr9Vbczu0K44i_63LDCQ6vzO7rgPiCsGKSevT6fmDDxTIPaIsXkAznWCcXBxJChpcOsdLzh1tyWs6MDpzC3vAvv5eQta9qg/s1600/2013-03-08-2076.jpg" height="179" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Polecenie nakazuje uzupełnić zdanie oraz pokolorować figury. Zdanie jest dziwne, nawet po uzupełnieniu, bo co to za kolekcja? Kolekcja czego? I tylko dlatego uzupełniamy wyrazem "kolekcja", że do "jest" pasuje jedynie rzeczownik w liczbie pojedynczej, ale niech tam. Bez sensu jest to kolorowanie. Według jakiego klucza? Dzieci szukają metody: klocki na zielono, figury na fioletowo a kolekcje na niebiesko. Ale tak się nie da, bo jak te figury sklasyfikować? Jedyne sensowne kolorowanie to dopasować kolor kredki do ramki klocka. Ale po co? Co to za ćwiczenie? Jaki jest jego cel? Rozpoznawanie kolorów to dzieci robią w wieku czterech lat, po kiego grzyba tracić na to czas w pierwszej klasie? Ćwiczenie grafomotoryczne w kolorowaniu? To nie lepiej kolorować coś ciekawego? Zadanie bez sensu, ot, wypełniacz czasu. A takich zadań jest sporo. Nie ma sensu katować dzieci wypełnianiem takich absurdalnych kart pracy.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgr7QuAH2_g6cEv_8nAaXv5noz8uKBzEaeAHazpRJCE8r-BAgE5nU6ecM5n1JkXPUhSkczPrfmhbHxWdLCU8hThjr98gTnrAMXdxHdOXZJk3k7V0M1HunOAOGWFnWO1we1E_EMCZ4koglEG/s1600/2013-03-11-2107.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgr7QuAH2_g6cEv_8nAaXv5noz8uKBzEaeAHazpRJCE8r-BAgE5nU6ecM5n1JkXPUhSkczPrfmhbHxWdLCU8hThjr98gTnrAMXdxHdOXZJk3k7V0M1HunOAOGWFnWO1we1E_EMCZ4koglEG/s1600/2013-03-11-2107.jpg" height="179" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Bardzo dobry przykład zadania, którego nie należy nawet dotykać jeśli nie ma takiej konieczności. Otóż powyżej mamy przykład rozsypanki literowej. Połączonej z liczeniem. To jest takie na siłę pożenione, edukacja językowa z matematyką, wcale niepotrzebna, choć często dzieci bawią się tak same z siebie, robienie tego na siłę nie jest wcale zabawne. Dzieci liczą literki podczas manipulacji nimi, gdy są to klocki z literami albo literkowe magnesy. Porównują długość wyrazów, podobieństwa i różnice. A tutaj? Ot, takie zbiory z literami. Każdy zbiór jest wyrazem. I teraz trudność - tutaj jeż by się przydał - każda litera z innej czcionki a na dodatek obrócona. To wcale nie jest łatwe. Zresztą, istotą rozsypanki powinna być możliwość manipulowania, przestawiania liter, jak gra w Scrabble. I to jest właśnie to co zaproponuję w miejsce tego zadania. Zagrać z dzieckiem w Scrabble, wersję junior, albo samemu uprościć zasady (matematycznie będziemy mieć liczenie punktów!). Albo i samemu zrobić takie wyrazowe rozsypanki. W tej samej czcionce, albo i dla utrudnienia z użyciem różnych czcionek. Ale niech to będzie zabawa, gra, połączona z manipulacją, układaniem kilku różnych wyrazów z jednego zbioru itp. Zresztą, młodsze dzieciaki, takie, które świeżo poznały litery i nauczyły się czytać, lub takie, które mają problemy z czytaniem, powinny układać wyrazy z liter tej samej czcionki. Takie pomieszanie może być ogromnym utrudnieniem, a co za tym idzie będzie zniechęcać do zabawy.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_OqrlE507q1SmTSQLTAfYUeiAUfVxfBWVgNLiYqzIWH_WNL_BM7TXolmqXuwXWytZVKeUvTrnv4yjCGN28oaA2S1H3meDzVpx7KD9tCpUsKUvU-PAjTth1QvThhPKH4Sq7xAaBD20YwLI/s1600/2013-05-31-3055.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_OqrlE507q1SmTSQLTAfYUeiAUfVxfBWVgNLiYqzIWH_WNL_BM7TXolmqXuwXWytZVKeUvTrnv4yjCGN28oaA2S1H3meDzVpx7KD9tCpUsKUvU-PAjTth1QvThhPKH4Sq7xAaBD20YwLI/s1600/2013-05-31-3055.jpg" height="179" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Tu mamy dwa wyrazy, których liczby liter najpierw dodajemy (po co? po nic, takie ćwiczenie z dodawania), a potem porównujemy. O ile porównywanie liczby liter i długości ma sens, o tyle wsadzenie w to samo zadanie dodawania jest bez sensu i niepotrzebne. Dzieciaki natychmiast wyłapują rzeczy bezcelowe. Nie chcą ich robić, lub robią je niechętnie. Dodawajmy coś innego. Cokolwiek. Byle z sensem. I niekoniecznie wypełniając rubryczki w kartach pracy. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8h1dS4xTsG6fDCd-nh_Ee0AO5_Xk_jT-Bmp1_at9ZtTG8Sh4jLUMWzDFQ2YG98FNDnQ6oOgGzcOZwyoyft8ub2ObgYl5TTKTQHxoqX8WG45Ty7Z9A4njxXxcIaSXPyqxRLeqDOk3EFgO8/s1600/2013-05-31-3056.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8h1dS4xTsG6fDCd-nh_Ee0AO5_Xk_jT-Bmp1_at9ZtTG8Sh4jLUMWzDFQ2YG98FNDnQ6oOgGzcOZwyoyft8ub2ObgYl5TTKTQHxoqX8WG45Ty7Z9A4njxXxcIaSXPyqxRLeqDOk3EFgO8/s1600/2013-05-31-3056.jpg" height="179" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Kolejne zadanie, które próbuje połączyć edukację językową i matematyczną. A wcale nie trzeba tego robić. Bo po co? Co to ma wspólnego z życiem? Na końcu dowiemy się ile liter jest w tym zdaniu. I tyle. Serio, lepiej zagrać w Super farmera, Monopol, Scrabble. Albo wymyślić coś samemu. Na takie coś, jak to na górze, szkoda naszego życia.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkOQ3JjlS_KG-SQ5NbDN3mnJD4x1v4HZvH3jy53GkUuM6UPz5poYqKFVcA3EO1qiY0xIoFgGASADyo17t57DtoYZaCnq3XsBT8gFlUuRLAsZvHgqYSo9sbmV2BU2XK6PK1x0WeLFLTV6F0/s1600/2013-05-31-3063.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkOQ3JjlS_KG-SQ5NbDN3mnJD4x1v4HZvH3jy53GkUuM6UPz5poYqKFVcA3EO1qiY0xIoFgGASADyo17t57DtoYZaCnq3XsBT8gFlUuRLAsZvHgqYSo9sbmV2BU2XK6PK1x0WeLFLTV6F0/s1600/2013-05-31-3063.jpg" height="179" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
A to już takie moje hobby, opisywałam takie zadania w pierwszym poście o podręcznikowych absurdach. Dlaczego bohaterki zadania mają takie dziwne imiona? Bo temat dnia brzmi: "Dzieci z różnych stron świata". Eh, ależ głupi ci rzymianie... (cyt. za Obeliks)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<br />
Zadania z błędem. Tych nie cierpię najbardziej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj68yQ9rUfYym2dAjHcaa5s0ZhQeHi2m_e5eH8fDsttcpCRkEzquSewPU9_yH0XtzFVZlQF2QwBNispYQ0ulZwe37k8IH7CWxjnXJWMN_y6r8s3FiqJV1hd0-n6q9vA258uDSEUUgCloZ5K/s1600/2013-02-22-1820_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj68yQ9rUfYym2dAjHcaa5s0ZhQeHi2m_e5eH8fDsttcpCRkEzquSewPU9_yH0XtzFVZlQF2QwBNispYQ0ulZwe37k8IH7CWxjnXJWMN_y6r8s3FiqJV1hd0-n6q9vA258uDSEUUgCloZ5K/s1600/2013-02-22-1820_1.jpg" height="166" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
"Mamo, a co to za czasopismo "Pasikonikyk"?" A, no właśnie. I gdyby nie ten "Miś" obok, w życiu bym na Świerszczyka nie wpadła. Autorowi zadań przydałby się spacer po łące z kieszonkowym przewodnikiem o owadach zamiast nudnego ślęczenia przed kompem i wymyślania po nocy, albo na kacu, głupich zadań. Serio, przeciętna kura domowa wymyśli ciekawszy, trudniejszy, zabawniejszy rebus. W ogóle, rebusów jest w ćwiczeniach szkolnych bardzo mało, a to wspaniała zabawa i naprawdę dobre ćwiczenie językowe. </div>
<br />
Na koniec zadania niekoniecznie głupie czy błędne. Ich wada to tendencyjność. Są nudne. Ja pozwoliłam swoim córkom robić je po swojemu. Jeśli w ogóle chciały je robić.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNVazj3n2GvUVfgMrOJCLpsZacbaRAO0JhT1yPU5tSPrbAyTl1GT1dywXmDefsLxFXO4b1eRgcM9CVLOfO2UCgPWFBeTL2DtnzF2tQg7jiMwPnj4TEkpev8fXjCUNg2ELUyMn0cajMppKg/s1600/2013-02-21-1813.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNVazj3n2GvUVfgMrOJCLpsZacbaRAO0JhT1yPU5tSPrbAyTl1GT1dywXmDefsLxFXO4b1eRgcM9CVLOfO2UCgPWFBeTL2DtnzF2tQg7jiMwPnj4TEkpev8fXjCUNg2ELUyMn0cajMppKg/s1600/2013-02-21-1813.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Powyżej, zadanie, którego celem było utrwalenie pisowni cyfr. Ponieważ najświeższa była 9, najkrócej ćwiczona, więc zasugerowałam córce, żeby poćwiczyła pisownię tej cyfry. Co też uczyniła, obracając książkę bokiem i we wszystkich kratkach naraz napisał jedną 9. Nagrodzona została moim entuzjastycznym wybuchem śmiechu i buziakiem w sam czubek głowy. Bystra bestia!</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0KjuHR_RlSEqDbcG0WA3VqD94MXmO8ykSoiFvVUx_M_xWYClZDs3Ib0TJhgYH3vec4DhidwDQNl05yZTT2TcdqhoZWT6rJywteDeh89H3KBIzj3cTmkf217LkzW8WXE_c6176ulTkotso/s1600/2013-06-13-3186.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0KjuHR_RlSEqDbcG0WA3VqD94MXmO8ykSoiFvVUx_M_xWYClZDs3Ib0TJhgYH3vec4DhidwDQNl05yZTT2TcdqhoZWT6rJywteDeh89H3KBIzj3cTmkf217LkzW8WXE_c6176ulTkotso/s1600/2013-06-13-3186.jpg" height="179" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Nie wiem, czy tu w ogóle jest potrzebny jakiś komentarz, ale opowiem historię tego ćwiczenia. "Mamo, o co tu chodzi?" Przeczytałam polecenie. "Ale mam to zrobić?" "Jak chcesz. Jeśli nie to, to weź zeszyt i napisz w nim dowolne inne ćwiczenie z pisania. Coś własnego? Dyktando?" i podrzuciłam kilka pomysłów na własny tekst. "To ja już wolę to zrobić" zamruczała córka. "Ale mam wypisać te wszystkie z ramki?" "Które ci pasują." odpowiedziałam. "A ile mam wypisać?" córka nie lubi pisania. "Tak, żeby wypełnić linijki" - potrzebny był jakiś limit. I oto efekt. Jedno co jest pewne, to że podczas pakowania ściśle trzymała się założeń.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Podręcznik to pomoc. Może służyć jako pomysł, wzór rozkładu treści programowych. Może być źródłem inspiracji, ciekawych zadań. Przez cały czas warto jednak pamiętać, że jest on stworzony po to by utrzymać w ławkach grupę 25 dzieci przez 3 - 4 jednostki lekcyjne. Znajduje się w nim sporo nudnych, głupawych, bezsensownych zadań, które powstają jako "zapchajdziury", bo z tak dużą grupą w większość gier nie pograsz. Jeśli jesteś rodzicem, który zdecydował się na pracę z boxem edukacyjnym bądź czujny i elastyczny. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
I pamiętaj, Kodeks Piracki, to nie jest Kodeks w takim ścisłym tego słowa znaczeniu.... to raczej wskazówki (z filmu Piraci z Karaibów) . Które można swobodnie interpretować. A jeśli zamkniesz i zapomnisz, też się świat nie zawali. Najlepszym sędzią podręcznika jest dziecko. Podążaj za dzieckiem (Montessori) a nie dasz się upupić (Ferdydurke).</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Coś dziś ze mną nie tak, zmęczenie, albo co. Połączyłam w jednym tekście panią M., Gombrowicza, Asteriksa i Obeliksa i Piratów z Karaibów.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Wyrazy współczucia dla czytelników. I podziwu, jeśli przez to przebrnęliście bez uszczerbku na psychice.</div>
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-31557106972216843282014-07-12T23:48:00.002+02:002014-07-13T01:40:33.629+02:00Podręcznikowe absurdy. Część druga - czytanie ze zrozumieniem<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Poprzedni post skończyłam płacząc nad niską jakością publikowanych w podręcznikach tekstów. Nie bez kozery. Teksty podręcznikowe podzielę na dwa rodzaje (piszę o podręcznikach dla klas edukacji wczesnoszkolnej, 1-3): pierwszy, to te służące do nauki czytania, i drugi, to te służące jako zagajenie, wprowadzenie tematu omawianego na zajęciach czyli czytanki, które uczniom czyta nauczyciel. Stopniowo czytanka przejmuje również funkcję treningu nauki czytania. W trzeciej klasie zwykle pozostaje tylko ten drugi rodzaj, dzieci czytają na tyle dobrze, by radzić sobie same. Przynajmniej powinny - takie jest założenie. Czytanki tematyczne układane są oczywiście po to, żeby wprowadzić temat zajęć. Wszystko zależy od programu, do którego powstał dany podręcznik. Jeden program ma różne bloki tematyczne, powiedzmy jeden blok na tydzień (np: "środki komunikacji") i w ramach tego bloku codziennie inny temat (fabryka samochodów, wizyta na lotnisku itd). Podręcznik będzie więc miał specjalna czytankę o tym, jak to mały Franek i jego siostra Fela odwiedzili fabrykę samochodów (przy okazji poznamy literkę F jak Fela i f jak fabryka - zaznacz wszystkie literki f w tekście), a na matmie dzieci będą liczyć choinki zapachowe, porównywać liczbę czerwonych autek i niebieskich samolotów, ewentualnie tworzyć zbiory otaczając takie same obiekty pętelką itp. [W taki sposób jest skonstruowany podręcznik "Nasze razem w szkole" WSiP ]. Inny rodzaj programu będzie zakładał tylko 4 duże moduły tematyczne i w ramach tych modułów różne tematy. Na przykład "W powietrzu" i tu będą różne tematy lekcji ("Wędrówki ptaków", "Obserwacje pogody", "Wizyta na lotnisku"), a do nich czytanki o ptakach, lotnisku, ptakach na lotnisku, zjawiskach atmosferycznych, wpływie zjawisk atmosferycznych na ptaki, samoloty, lotnisko i ptaki na lotnisku, itd [to pobieżna prezentacja podręczników "Od A do Z" kl. II Joanny Białobrzeskiej, wydawnictwa Didasko, które dość lubię, ale nie mogłam się powstrzymać od lekkiej złośliwości].<br />
Oczywiście dość swobodnie zestawiłam te podręczniki, ale tylko tak mogłam to zrobić, bo właśnie z nich próbowałam korzystać w domu i mam je przetestowane. Należy więc traktować mój opis jako przykład jednej z wielu możliwości. Tak czy inaczej, poza oczywistym celem poznawczym, czytanki te mają również funkcję nauki oraz treningu umiejętności czytania ze zrozumieniem. Przydaje się w dorosłym życiu, gdy trzeba rozkminić jak upiec ciasto, zaprogramować radio, zainstalować program, dawkować leki, rozpoznać problem, który zgłasza pralka (wyświetlając różne dziwne literki i cyfry), podłączyć cokolwiek gdziekolwiek, korzystając z instrukcji obsługi itd.; wyliczać można bez końca. Można oczywiście bez tej umiejętności żyć, ale najpierw trzeba zdać test trzecioklasisty, który właśnie na tej umiejętności się opiera. Potem test szóstoklasisty, który też, jak twierdzą metodycy - te umiejętności sprawdza, następnie jeszcze test gimnazjalisty i maturę, a wszędzie tam czytanie ze zrozumieniem. Jeśli ktoś zaszaleje, to dalej są studia, a na nich bez czytania i słuchania ze zrozumiem ani rusz.<br />
Test trzecioklasisty: krótki tekst, do niego pytania, zadania bazujące na tekście. Test może zdać nawet dziecko, które posiada znikomą wiedzę o świecie - wystarczy, że potrafi czytać ze zrozumieniem i trochę myśleć. Oczywiście, my - edowcy - mamy luzackie podejście do testów i wiszą nam ich wyniki, gdyż jesteśmy ponad to. Wiemy też, że testy należy olewać, bo nie sprawdzają wiedzy, tylko znajomość klucza. Ale, jako że piszę o podręcznikowych absurdach, a nie o naszym zindywidualizowanym podejściu do edukacji, podkreślę tu, nauka słuchania (u maluchów) oraz czytania (u starszaków) ze zrozumieniem powinna być podręcznikowym priorytetem! Gdzieniegdzie bywa. W darmowym Elementarzu nie ma jej prawie wcale. Tekstów do słuchania dla pierwszaków znajdziemy jak na lekarstwo, a to co jest, to nudne gnioty.<br />
Totalny absurd.<br />
<br />
Każda przedszkolanka wie, że nauka słuchania ze zrozumieniem jest podstawą wprowadzenia do czytania, tak poezji, jak i prozy. Zasada jest prosta, na początku muszą się maluchy nauczyć skupiać uwagę na słuchaniu, a potem o wydarzeniach i bohaterach opowiedzieć najlepiej jak potrafią. Moja mama, podczas zajęć z literatury dla moich córek, potrafi czytać im na głos przez godzinę. Dziewczynki w tym czasie rysują ilustracje do czytanej opowieści, przy trudniejszych wyrażeniach lub słowach przerywają czytanie i objaśniają je, gdy czytają poezję bawią się w łowców rymów (kto pierwszy usłyszy rymujące się słowa ten mówi je na głos - miały dziewczynki zabawę podczas czytania "Pchły Szachrajki"), mama też pokazuje im, jak poeta wykorzystuje przenośnie i porównania. Zajęcia te nigdy nie trwają krócej niż 40 minut, a zazwyczaj jest to pełna zegarowa godzina. Dzieci bardzo tego potrzebują. Słuchania w skupieniu, nie krócej niż 15, 20 minut. Swobodnej rozmowy dotyczącej tekstu, tłumaczenia słów, tworzenia alternatywnych zakończeń opowieści, opisywania słowami bohaterów, porównywania ich. Maluchy mają bardzo płodną wyobraźnię i potrafią dokonywać błyskotliwych spostrzeżeń. Bajka, wiersz, opowiadanie są znakomitym punktem wyjścia do takiej zabawy, a jednocześnie kształtują właśnie umiejętność słuchania ze zrozumieniem, bezcenną jako punkt wyjścia do nauki czytania ze zrozumieniem.<br />
Nowy podręcznik jest jednak z kształtowania tej umiejętności zwolniony. Przynajmniej tak się zapowiada. W pierwszej części ciekawych tekstów po prostu nie ma! Ani prozy, ani poezji. Ba! Tekstów jakichkolwiek, służących wyżej opisanym celom nie ma. Wygląda to tak, jakby autorki wstawiły do podręcznika tylko takie teksty, które dziecko samodzielnie przeczyta. Jest to założenie, które znamy z Elementarza Falskiego. Z tą różnicą, że Falski powstał sto lat temu. Zmienił się nam kontekst, zmieniły potrzeby, zmieniły oczekiwania egzaminacyjne. Nie pełnił też Falski funkcji podręcznika "zintegrowanego", a lektury miały dzieci prowadzone osobnym trybem. Tymczasem Nasz Elementarz jest podręcznikiem uniwersalnym, o dodatkowym dzienniczku lektur nikt nawet nie przebąkiwał. Należy więc wnosić, że potrzeba kształtowania umiejętności czytania i słuchania ze zrozumieniem u pierwszaków nie istnieje. Być może poziom polskich dzieci w testach PISA poprzewracał autorom Elementarza w głowach i uznali, że skoro tak znakomicie wypadamy (10, 15, 9, 16 miejsce, licząc od 2012 roku w tył), to nie trzeba tego uczyć maluchów. Rodzice mogą sobie sami kształtować te umiejętności po lekcjach i w weekendy. Mogą, a niedługo będą również musieli. A tak, będą musieli. Na razie to maturzyści z roku na rok wystawiają, swoimi egzaminami, coraz gorsze świadectwo reformom. A po tej cudnej, podręcznikowej reformie niewątpliwie przyjdzie czas na maluchy. Korepetycje dla pierwszaka: słuchanie ze zrozumieniem. Moja mama, która prowadzi dla moich córek zajęcia z literatury, będzie miała pracę na emeryturze ;).<br />
<br />
Oczywiście można spojrzeć na tę sytuację z punktu widzenia optymisty (szklanka jest w połowie pełna!). Do tej pory podręczniki były naszpikowane tekstami, które nauczyciel czytał, bo musiał, żeby zrealizować program. A teksty, bywało, nie najwyższych lotów były, nawet u pani Białobrzeskiej, której podręcznik pod tym względem ceniłam najwyżej z poznanych. Teraz, skoro czytanek brak, nauczyciel może swobodnie sięgać po wybrany tekst, baśń, opowiadanie, wiersz, legendę i czytać z dzieciakami do upojenia to, co mu pasuje do programu. Ja, ze swojej strony, jako tematyczne opowiadania serdecznie polecam "Cztery pory baśni" Dulemby. Znakomite, niedługie, zabawne, dobrym językiem pisane, na każdy temat, urozmaicona narracja, jednym słowem: czytanki - miodzio! Jedyny kłopot, jaki może napotkać nauczyciel, to powiązanie tych powiastek z tematami z nowego elementarza. [Nie mogę pozbyć się niesmaku spowodowanego komiksami o tych dziwnych smokach - kosmitach. Może to krewniacy autorki? Dawniej smok w podręczniku pierwszaka to był wawelski... eh, może i dla mnie czas już przenieść się do muzeum?]<br />
<br />
Na koniec zacytuję kilka tekstów, najpierw wierszyk z Naszego Elementarza - jesień (tfu! jakiego naszego?! ICH Elementarza, od tej pory już zawsze, tylko: "Ich Elemenatrz")<br />
<br />
Dom to nie tylko budynek<br />
Dom to mama,<br />
tata i ja.<br />
To moja babcia<br />
i mały brat.<br />
To Tropik – piesek.<br />
I koty dwa.<br />
To gwar wesoły.<br />
I serca dar<br />
<br />
A moje córki "przerobiły" z babcią Pchłę Szachrajkę. Co kto lubi.<br />
<br />
W tymże elementarzu, części zimowej, znajdziemy już jeden normalny wiersz - Czechowicza i jedno dłuższe opowiadanie z morałem (pt: "Jedno życzenie" Justyny Bednarek). Szału nie ma.<br />
A teraz absurdalne opowiadanko, takie z działu "nauka czytania". Tekst dwuczęściowy, jak wszystkie z tego działu, początek dla dzieci słabiej czytających a druga część dla tych lepiej czytających. Rzecz traktuje o dzieciach i Babie - Jadze, miłośniczce zwierząt, (naturalnie, dzieci poznają literkę b jak bajka) i jest bajką o tym jak to dzieci trafiły do Baby - Jagi, opowiedziały jej smutną i piękną bajkę (my jej nie poznamy, dowiemy się tylko, że była o złej Babie - Jadze zamienionej w kamyk), a potem razem ze świeżo poznaną, dobrą Babą - Jagą, poleciały na miotle do miasta.<br />
W tym opowiadanku trafiamy na głupoty dwie. Pierwsza: dzieci - nawet te słabiej czytające - mają przeczytać wyrazy takie jak: starowinka, cukierkowy, Barnaba czy akwarium, choć jeszcze nie poznały całego alfabetu. Ale co dla dzieci! Czterosylabowy wyraz a w nim sylaby zamknięte, otwarte, zbitki spółgłosek... luzik! Tylko ciężki dyslektyk sobie nie poradzi, ale wiadomo, takiemu tylko indywidualne zajęcia pomagają, to nie ma sensu do niego dostosowywać tekstu w podręczniku.<br />
I druga, czyli morał z bajeczki, uwaga, cytuję ostatnie zdanie: "Bo osoba, która ma kota, kruka, rybki i kanarka, na pewno nie jest zła." To o tej dobrej Babie - Jadze.<br />
Rzecz oczywista to jest i po tym właśnie poznaje się "niezłych" ludzi. Jakby jeszcze miała psa, papugę, świnkę morską, chomika i szynszyle to już by była całkiem dobra. Niestety, kupiła mieszkanie korzystając z programu "MDM" i wystarczyło jej tylko na kawalerkę, więcej zwierząt się nie mieści. Tak oto mały metraż i niesprzyjająca mieszkaniowa polityka obecnego rządu zrujnowały jej szanse na Życie Wieczne. Albo fajne "kolejne wcielenie" - wszak to postać fikcyjna.<br />
<br />
Pierwszy semestr za nami, a tu ani jednej Polskiej Baśni, Legendy. Jest za to "Historia liczb". Co tam Lech, Czech i Rus skoro można dzieciom opowiedzieć o tym, jak to starożytni Rzymianie sprytnie wymyślili zapisywanie liczb poprzez różnego rodzaju układy nacięć. Ja nie przeczę, że to ciekawe jest, ale liczb rzymskich zwyczajowo dzieci uczyły się w drugiej klasie, gdy już poznały dobrze zapis arabski... ale cóż, to znów tylko takie moje nudne opinie z Ciemnogrodu.<br />
<br />
Na użytek lekcji o stolicy Polski pojawiła się wzmianka o legendzie, zredukowana do takiego zdania: "Legenda głosi, że nazwa Warszawa powstała od imion Wars i Sawa. W rzeczywistości pochodzi od dawnego imienia Warsz i oznaczała na początku "osadę Warsza"". Jasne, już wiadomo, że legendy nie ma sensu czytać, bo błędna, a właściwych porad i mądrości życiowych udzielą nam autorki podręcznika w opowiadaniach o życzeniu dla Dżina i dobrej Babie - Jadze. I nawet kombinować przy tym nie trzeba, bo tak prosto napisane.<br />
<br />
<br />
Ponieważ wakacyjnie tkwię na wsi więc dostęp mam tu tylko przez internet do darmowego Ich Elementarza, (którego lekturę polecam każdemu ciekawskiemu rodzicowi; do pobrania tutaj: <a href="http://naszelementarz.men.gov.pl/">http://naszelementarz.men.gov.pl/</a>) Stąd też brak cytatów tekstów z innych podręczników. Jednak nie omieszkam dorzucić przykładów tychże po powrocie na łono miasta.<br />
<br />
I oczywiście, nawet jeśli nieprędko, ciąg dalszy moich własnych refleksji o podręcznikach nastąpi. A w domu czekają na mnie dwa boxy po moich bratankach. Będzie co opisywać!<br />
<br />
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-81672614180320386462014-06-27T23:54:00.002+02:002014-07-13T00:23:12.907+02:00Podręcznikowe absurdy. Część pierwsza<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Witaj drogi czytelniku. Przygotowałam dla Ciebie tekst. Tytuł obiecujący, czyż nie? Bardzo dosłowny. Podręczniki roją się od błędów, absurdalnych, głupich, czasem wręcz szkodliwych zadań. A ja tropię je i gromadzę. Postanowiłam przedstawić tu kilka z nich. Nie wszystkie bynajmniej, ale przykłady tego, czego należy się wystrzegać. I tego z czego można się pośmiać.<br />
A przy okazji być może ułatwię komuś decyzję "Czy w ed korzystać ze szkolnych podręczników? Czy korzystać z oferowanego darmowego podręcznika?"<br />
<br />
Błędy i absurdy wynikają z kilku przyczyn. Jedna z nich to próba integracji, czy raczej pseudo-integracji, treści programowych, którą określę typem błędu: "i śmiszno i straszno".<br />
Na szczęście podręczniki przestały firmować się określeniem "edukacja zintegrowana" czy "kształcenie zintegrowane" ale, niestety, nadal mają tak sformułowane treści, nadal tak konstruuje się programy by dawać złudne wrażenie łączenia treści z różnych dziedzin. Pozorne łączenie treści z różnych dziedzin jest tak naprawdę mieszaniem ich ze sobą wg klucza tematycznego i opiera się głównie na skojarzeniach. Bardzo prostych skojarzeniach, żeby nie powiedzieć prymitywnych. Gdy się spojrzy na to zjawisko z boku jest ono nawet zabawne, czego dowiodą zaraz przykłady takich zadań. Jednak gdy się spojrzy od środka, w szczególności poświęcając czas na refleksję nad pytaniem "co z tych zadań, co z tak skonstruowanego programu pozostaje w głowach uczniów?" przestaje być śmiszno a zaczyna być jeno straszno.<br />
<br />
Na studiach pani dr. Małgorzata Żytko zaprezentowała nam raz taki podręcznikowy moduł, czy blok dotyczący zimy, przerabiany zimą, mający na celu integrować treści związane z tą porą roku. Ha! możliwości są ogromne: eksperymenty z zamarzaniem, rozmarzaniem, zmiany stanów skupienia, temperaturą, parą, obserwacje zimowe przyrody - znakomicie widać ślady na śniegu a bezlistne drzewa ułatwiają obserwacje ptaków, więc z zaciekawieniem śledziliśmy owe podręcznikowe zadania. A tam oczywiście: wierszyk o bałwanku (treści literackie), nauka głoski i litery "B" (jak bałwanek) lub "Ś" (jak śnieg) , nauka pisania wyrazów: bałwan, śnieg, śnieżka itp oraz zdań: "Zimą lepimy bałwany i rzucamy się śnieżkami"; z matematyki monografia liczby którejś tam kolejnej a następnie dodawanie bałwanków, odejmowanie bałwanków, porównywanie wielkości bałwanków (ewentualnie śnieżynek - wszystko zależy od motywu przewodniego i litery wprowadzanej). W ramach edukacji muzycznej nauka piosenki o bałwanku a zajęcia plastyczne to malowanie lub wyklejanie z krepiny kogo, czego? bałwanka oczywiście. Zero integracji treści. Za to cała masa bałwanków. A potem zdziwienie, że z klasy intelektualne bałwanki, ogłupione skutecznie i upupione programem wychodzą.<br />
<br />
A teraz coś w tym klimacie z aktualnego podręcznika do pierwszej klasy:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKq9C96gFokHRGFL11PCX2LtSlI_0FeiwqKY-zkFEGTEHHN4KMYB7jvXvZ4R22HldujvF1B80lyheCm9MCHJEyHHso9qRyDS_iF7TZotqxcf90HUkZMsxq3rT4c0toJW0a88GF8ORk_inV/s1600/2013-03-08-2074.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKq9C96gFokHRGFL11PCX2LtSlI_0FeiwqKY-zkFEGTEHHN4KMYB7jvXvZ4R22HldujvF1B80lyheCm9MCHJEyHHso9qRyDS_iF7TZotqxcf90HUkZMsxq3rT4c0toJW0a88GF8ORk_inV/s320/2013-03-08-2074.jpg" height="179" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jak widać zadanie nie rozwiązane przyczyną, między innymi, niski poziom zadania, rozwiązywania którego jedynym skutkiem jest nauczenie schematu myślenia: jak dwie liczby w zadaniu to szukać słowa klucza - tutaj "razem" - a potem je dodać lub odjąć. Żadnego problemu nie postawiono, żadnego myślenia nie sprowokowano, zadanie niby z treścią a bez treści tylko ze schematem. Moje dzieci mają zakaz rozwiązywania durnych zadań. Zastanawiasz się drogi czytelniku jaki to moduł, blok, temat mógł sprowokować wrzucenie takiego zadania? Proszę bardzo:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8JpypHSWHKGhJrDSZLVHOV7wPNq0KndgeywtajLNVBqQ-sXCNZBo9Zk0fh7MkQZdGseRwJCk17KAiggumWXmFQAGcgG9s0oS5I4ltMFXvxywS24PUqIfTCt3G9j8Y4HYk59AWo0h16m83/s1600/2013-03-08-2075.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8JpypHSWHKGhJrDSZLVHOV7wPNq0KndgeywtajLNVBqQ-sXCNZBo9Zk0fh7MkQZdGseRwJCk17KAiggumWXmFQAGcgG9s0oS5I4ltMFXvxywS24PUqIfTCt3G9j8Y4HYk59AWo0h16m83/s320/2013-03-08-2075.jpg" height="179" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Warto pomagać innym. Wysyłając razem 10 sms'ó. Mama, jako kobieta, jest zdecydowanie bardziej pomocna. Wysłała 7, tata tylko 3! Żeby chociaż padło pytanie "kto więcej i o ile więcej" już by dziecko musiało pokombinować choć troszkę. A tak... Nie dość, że kształtowanie myślenia schematycznego to jeszcze stereotypizacja na całego, bo dlaczego to kobieta jest ta wrażliwsza? </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Cytując Obeliksa: "Ale głupi ci Rzymianie". </div>
<div class="separator" style="clear: both;">
[A poza tym warto się też zastanowić nad treściami wychowawczymi jakie taki podręcznik niesie. Dlaczego zadanie nie dotyczy wolontariatu? Niepełnosprawności? Szkolenia psów - przewodników? Wyrzucania śmieci oraz mycia okien starszej i samotnej sąsiadce? Co to za model socjalizacji,w którym pomoc drugiemu to przyniesienie lekcji chorej koleżance i wysłanie sms'a? Durna jakaś! Uff.]</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
I jeszcze jedno zadanie w tym klimacie:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixfs0Sw1ELPuxXSJ4olo1oLqrLmL5EjIQq8IKbEdzlUebOyy2hH-Ck-OysIjUMw2pBsVoWk0PrFCproscXDiCRy2DJIBVpnOSsochjUkxTQ7_Ev3IRYuYNVjZyUHYgt2wtPeeDI3idiNiJ/s1600/2013-02-22-1818.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixfs0Sw1ELPuxXSJ4olo1oLqrLmL5EjIQq8IKbEdzlUebOyy2hH-Ck-OysIjUMw2pBsVoWk0PrFCproscXDiCRy2DJIBVpnOSsochjUkxTQ7_Ev3IRYuYNVjZyUHYgt2wtPeeDI3idiNiJ/s320/2013-02-22-1818.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Takie tam sobie, nieskomplikowane zadanko, porównywanie liczebności - uzupełnianie, tworzenie wyobrażenia liczby. Ale na jakim materiale ambitnym! Na choinkach zapachowych. To już tfu!rcze jest niesamowicie. A jakie nietuzinkowe. I do tego aktualne. Nie ukrywam, że miałam kłopot z tym zadaniem - moje córki nie maja pojęcia co to choinka zapachowa, a ja odpowiadam na pytanie informacją: "to takie paskudztwo, które niemożebnie śmierdzi i dlatego po moim trupie zgodzę się na powieszenie tego g... w samochodzie!" Zadanie z choinkami nie zostało rozwiązane.<br />
A, pewnie ciekawyś czytelniku jaki to był "temat dnia"? Środki transportu, oczywiście. Wcześniejsze zadania polegające na liczeniu samochodów, dodawaniu samolotów i odejmowaniu stateczków wyczerpały pomysłowość autora do cna. Zostały tylko choineczki zapachowe.<br />
Jak ktoś Ci będzie wmawiał, że dzieci w edukacji początkowej mają "kształcenie zintegrowane" to możesz śmiało zaprzeczać. Co najwyżej skojarzone. Skojarzone ze śmierdzącym chemią paskudztwem. I tak samo użyteczne jak i to paskudztwo.<br />
<br />
Tak tak, jestem bezlitosna.<br />
Rodzice, zaglądajcie do podręczników, tropcie głupotę, błędy, schematy, wykreślajcie je z podręczników waszych dzieci.<br />
I nie dziwcie się, jeśli dzieci nie chcą takich ogłupiających zadań rozwiązywać.<br />
<br />
Kolejny błąd i podręcznikowy absurd to publikowana w podręcznikach dla dzieci pseudo-poezja i nijaka proza. Nie mam oczywiście na myśli wierszy Danuty Wawiłow, Jana Brzechwy, Tuwima, Ludwika J. Kerna obecnych na przykład w podręcznikach wydawnictwa Didasko. Mam na myśli te okropieństwa, które tworzą i publikują popularne wydawnictwa a teraz będzie tego pełno w darmowym podręczniku. Niestety. <br />
Darmowy Elementarz przewiduje w ciągu trzech miesięcy (do listopada - pierwsza część podręcznika dostępna w sieci już teraz) dokładnie jeden wierszyk. Taki prosty, należący do czytanek dziecięcych (czyli tych, które próbują czytać dzieci).<br />
Zacytuję tutaj, a co. Autorką jest zapewne autorka podręcznika.<br />
"Rak Makary.<br />
Oto sroka i lis stary.<br />
A tam kto? A tam Makary.<br />
Rak Makary? O, tak, tak.<br />
Ale rak! Ale rak!<br />
Dres, kokarda, okulary.<br />
Oto komik – rak Makary.<br />
Rymujemy tak jak rak.<br />
O, tak, tak! O, tak, tak!"<br />
<br />
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że infantylność tego wierszyka jest celowa. W końcu to ma być banalna i prosta czytanka dla pierwszaka. Ale dlaczego, dlaczego, dlaczego w ciągu trzech miesięcy nauki w pierwszej klasie podręcznik przewiduje tylko tą jedną formę wierszowaną? I w dodatku ten właśnie wiersz jest przykładem dla poznania "rymów" i ma być inspiracją do innych rymowanych zabaw dzieci... Z mojego punktu widzenia to jest nieudolna próba połączenia literki "R" z nauką rymowania. Żeby jeszcze dzieci nauczyły się czegoś raku... ale szkoda gadać.<br />
<br />
Chciałoby się zapłakać wraz z Janem Brzechwą:<br />
<br />
"Ratujmy dzieci!<br />
<br />
Bywało sporo klęsk w naszym kraju: <br />
Więc klęska gradu, nieurodzaju, <br />
Ognia, posuchy, powodzi, głodu - <br />
Wie się coś o tym z dziejów narodu. <br />
Lecz nie pamięta nikt od stuleci <br />
Klęski tak nędznych wierszy dla dzieci! <br />
Biedne dziateczki! Nie ma ucieczki <br />
Od rymowanej bezładnej sieczki; <br />
Coraz to więcej - w setkach tysięcy <br />
Mnoży się plaga wierszy dziecięcych <br />
I jęk błagalny przez Polskę leci: <br />
- Ratujmy dzieci! Ratujmy dzieci! <br />
Powstał z pieniędzy ludu i państwa <br />
Raj, proszę państwa, dla grafomaństwa. <br />
Nie chcą autorki i redaktorki <br />
Pamiętać tego, co mówił Gorki, <br />
Nie chcą pamiętać mądrych wytycznych <br />
Humanistycznych, socjalistycznych, <br />
Tylko na jedno ciągle kopyto <br />
Płodzą a płodzą wiersze-niby to, <br />
Jak gdyby brakło koszów do śmieci. <br />
- Ratujmy dzieci! Ratujmy dzieci! <br />
Płyną książeczki, płaczą dziateczki, <br />
Nie chcą spożywać niestrawnej sieczki; <br />
Czyliż się rozstać mają z nadzieją? <br />
Leją się strofki, leją a leją, <br />
Zawsze sklecone w sposób utarty: <br />
Wiersz zrymowany drugi i czwarty. <br />
No, a ten pierwszy? No a ten trzeci? <br />
- Ratujmy dzieci! Ratujmy dzieci! <br />
Bierzemy utwór - cóż w nim widzimy? <br />
Są tam pół-rymy i niedorymy, <br />
Rymy-poczwarki, rymy-wyskrobki, <br />
Rymy-potworki i kozie bobki, <br />
Ple-ple-rymiątka, psi-psi-rymeczki: <br />
"Poduszczyneczki", "gołębisieczki", <br />
Przy tym "ej" w środku, "oj" na początku, <br />
Coś z ludowego jak gdyby wątku. <br />
"Kogut" i "kura" - za rym obleci, <br />
Bo "u" jest wspólne. Bo to dla dzieci. <br />
Hania i Mania, Frania i Wania - <br />
To słowa łatwe do rymowania. <br />
Rymów tych znaleźć można bez liku <br />
W każdym "Płomyczku", w każdym "Świerszczyku" <br />
Ostatnio modna stała się Nastka - <br />
Nastka - to także rymu namiastka... <br />
Nastka do Hani, Hania do Pieti... <br />
- Ratujmy dzieci! Ratujmy dzieci! <br />
Tak może pisać tylko macocha, <br />
Osoba, która dzieci nie kocha. <br />
A dzieci myślą: "Czytać to? Po co?" <br />
I zniechęcone - bawią się procą; <br />
Oto już tylko krok, proszę państwa, <br />
Od grafomaństwa do chuligaństwa. <br />
Niech więc Oświatę wiersz mój oświeci. <br />
- Ratujmy dzieci! Ratujmy dzieci!"<br />
<div dir="ltr" trbidi="on">
<br /></div>
<div dir="ltr" trbidi="on">
To samo dotyczy zresztą prozy... eh. Nigdy nie było rewelacyjnie, w wielu podręcznikach teksty były infantylne, prymitywne lub nudne, jednak część podręczników publikowała całkiem sensowne teksty. Było w czym wybierać. Nowy, darmowy podręcznik jest pod tym względem na żenująco niskim poziomie. Pod każdym względem, zarówno doboru treści i materiału jak i pod względem poziomu języka literackiego. W pierwszej części poza okolicznościowymi czytankami tematycznymi znajduje się tylko autorska wersja bajki o Trzech Świnkach - po pierwsze tak napisana, że nudna a po drugie znów pytam dlaczego? dlaczego Trzy Świnki? A od kiedy to Trzy Małe Świnki, angielska bajka ludowa, stanowi podstawę ogólnego wykształcenia literackiego polskich dzieci sześcioletnich?!? Żebyż jeszcze ta bajka była porządnie napisana, tłumaczona z oryginału. Ale nie. Jedna strona, kilka minut czytania a poziom porównywalny z licealnym streszczeniem lektury potocznie zwanym "bryk". A co, nauczmy dzieci od małego czytania takich bryków, co się będą męczyć, koncentrować na długich opisach, wsłuchiwać w czytaną 15 minut bajkę i jeszcze próbować ją rozumieć. Dajmy 6 latkowi bryk angielskiej ludowej baśni jako podstawę przygotowania do czytania ze zrozumieniem!</div>
<div dir="ltr" trbidi="on">
Tak, krzyczę, głośno i z lekka histerycznie! </div>
<div dir="ltr" trbidi="on">
I otwiera mi się w kieszeni nóż.</div>
<div dir="ltr" trbidi="on">
[Tylko czekać jak w następnym wydaniu tegoż darmowego podręcznika świnki będą zadeklarowanymi homo, bi i transseksualistami a wilk wrednym konserwatystą, zgodnie z politycznie poprawnymi wytycznymi.]<br />
<br />
<br />
cd. nastąpi...</div>
<div dir="ltr" trbidi="on">
<br /></div>
<div dir="ltr" trbidi="on">
<br /></div>
<div dir="ltr" trbidi="on">
<br /></div>
<div dir="ltr" trbidi="on">
<br /></div>
<div dir="ltr" trbidi="on">
<br /></div>
<div dir="ltr" trbidi="on">
<br /></div>
<div dir="ltr" trbidi="on">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-46798243343237862462014-06-22T02:51:00.001+02:002014-06-25T01:45:42.410+02:00PapierowoZe słowem "scrapbooking" zetknęłam się stosunkowo niedawno, choć jest to od wielu lat stosowana technika ręcznego wykonywania i dekorowania albumów rodzinnych.<br />
Samo zjawisko nie jest mi obce. Ba! Mam taki zeszyt, kilkunastoletni już, który dostałam od przyjaciółki i kuzynki ozdobiony tą metodą. Jeszcze w czasach gdy w liceum pisałam pamiętnik prowadząc go w niebieskim zeszycie. W sumie mogło być na okładce cokolwiek byle ładno-niebieskie. [Łatwo zrozumieć to osobom, które pamiętają lata '80, gdy okładki zeszytów były tak paskudne, że właściwie wszystko było od nich ładniejsze. U nas popularne było oklejanie okładek zdjęciami wyciętymi z kalendarzy ściennych.] I specjalnie dla mnie przyjaciółka okleiła niebieską okładkę zdjęciami, wkomponowała między nie kłos żyta, całość "zafoliowała" szeroką taśmą klejącą. Po dziś dzień ten zeszyt mnie wzrusza.<br />
<br />
Nie czułam w sobie namiętności do takich zabaw i jako hobby wybrałam szydełko, tymczasem technika ta wróciła do mnie i zapukała do moich drzwi wraz z niezwykłą dziewczyną poznaną w środowisku edukatorów domowych.<br />
Pokazała mi swoje papiery do scrapbookingu, albumy, notesy, kartki, które wykonuje a ja zachwyciłam się subtelnym pięknem jej twórczości.<br />
Pierwsze arkusze dostałam w prezencie. Z zachwytem i lękiem zastanawiałam się "jak to ugryźć?" Zapisać się na warsztaty scrapbookingu teraz muszę. A Agnieszka powiedziała: "Daj je dziewczynkom, wraz z nożyczkami i klejem, one będą wiedziały co z tym robić". I tak się zaczęła nasza przygoda w świecie pięknego papieru.<br />
<br />
Album rodzinny ze zdjęciami oraz pamiątkami dopiero powstanie i na razie nasze zabawy to zwyczajne - niezwyczajne kolaże, ale zabawa jest przednia.<br />
Zaprezentuję tu kilka prac bo mnie zachwycają i może będą też dla innych inspiracją do zabawy. Ograniczeń wiekowych brak (owszem, nawet roczna Hania się bawi, papier jej smakuje, na brzuch się nie skarżyła).<br />
<br />
Zupełnie pierwsze pracy powstały dla babć i nie zostały uwiecznione, ale jedna z pierwszych dużych kompozycji to nasza jesienna ilustracja inspirowana książeczką dla dzieci, którą babunia jako lekturę wybrała dla moich córek na lekcje literatury.<br />
Jan Grabowski "Reksio i Pucek"<br />
<br />
Dziewczynki po zajęciach z babunią pastelami narysowały Reksia i Pucka - dwa pieski, a potem wycięłyśmy je z kartonu i wykorzystałyśmy papiery z <a href="http://www.makowepole.eu/">Makowego Pola (pracownia i sklep)</a> aby zrobić to: Jesienny spacer Reksia i Pucka.<br />
Wisi sobie beztrosko w salonie i zaskakuje.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe2wfEToL9cZxDsTiRSxRzqRQlZF6alk1cyUQrKcA1YytOPZ4NtrIFREbrjg-mRPEfBV4x0L60cy4uS9oQyPuVvKMR6cZmJQIi3LGfxLXZgXhDWH5IOlSK971J5h77oB2587wdqo4n01OZ/s1600/P1170958.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe2wfEToL9cZxDsTiRSxRzqRQlZF6alk1cyUQrKcA1YytOPZ4NtrIFREbrjg-mRPEfBV4x0L60cy4uS9oQyPuVvKMR6cZmJQIi3LGfxLXZgXhDWH5IOlSK971J5h77oB2587wdqo4n01OZ/s1600/P1170958.JPG" height="180" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Kolejna okazja do poważniejszej zabawy trafiła się gdy z okazji Dnia Matki kupiłam na Makowym Polu kartkę dla mojej mamy. Co tam kartkę - dzieło sztuki!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
A żeby kartka samotnie do mnie pocztą nie wędrowała kupiłam również zachwycający komplet papierów "Tu i teraz", kwiecistych, ciepłych, pastelowych. Mniam.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Wywołały one zachwyt moich córek. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zaraz dziewczyny wyciągnęły papiery z pudełka, klej, nożyczki, zadekowały się w pokoju (Mamo! Nie wchodź!) i wzięły się za wykonywanie laurek na dzień mamy. Dla mnie. To było wzruszające. I zabawne, nie ma co ukrywać, bo po 15 minutach, w których Hania ściągnęła im ze stolika wszystko gdy namawiałam je do przeniesienia się na duży stół w salonie, wyraziły zgodę, ale pod warunkiem, że nie będę patrzeć. A ponieważ moja niespełna czterolatka też chciała kleić - musiałam jej pomóc. Nie patrząc na prace pozostałych córek. Efekt był taki, że pracowałam z dziewczynkami przy tym samym stole starannie omijając wzrokiem ich prace. Mówię wam - ubaw po pachy. Czego to lekko stuknięta matka nie zrobi dla swoich córek.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zdjęcie też zrobiłam nie patrząc. Dlatego takie krzywe. [eh, nie ma to jak dobra wymówka]</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhk2sVgRlFzMgvG80gqDKbHcFvp9vg9k9kf23omfVlISsuZb0PARx5t_hcoj7YiDtRBqU1xujEwPpRkNzFpzUvXA8huxSdvEemNo87dPxA1R_M5-7QTzbWl5fSuy_0N0RzyQijVnjM_ImsA/s1600/P1190171.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhk2sVgRlFzMgvG80gqDKbHcFvp9vg9k9kf23omfVlISsuZb0PARx5t_hcoj7YiDtRBqU1xujEwPpRkNzFpzUvXA8huxSdvEemNo87dPxA1R_M5-7QTzbWl5fSuy_0N0RzyQijVnjM_ImsA/s1600/P1190171.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
Efekty pracy zostały starannie zapakowane, obwiązane wstążeczkami i musiałam czekać jeszcze tydzień (!!! nieludzkie ) zanim wolno mi było nareszcie obejrzeć laurkowe cuda. Wszystkie wiszą teraz nad moim łóżkiem w sypialni. Prawie wszystkie. Laurka Natalki wisi nad jej łóżkiem. Niezwykle trudno jest się jej rozstać ze swoim dziełem.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYAgDyNbVgjbpw2uIPeLh2SKIN9sph224ma7qBFM1Jok2RDYNfINskdlECAsMzLGw-qDVZ3Kc0suRhpYqgjuj5mnXvs6-PKqv0ABnzH699fkGy5gspduBhrSD1RDuaLbtGeZIsEeJE-XpY/s1600/P1190232.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYAgDyNbVgjbpw2uIPeLh2SKIN9sph224ma7qBFM1Jok2RDYNfINskdlECAsMzLGw-qDVZ3Kc0suRhpYqgjuj5mnXvs6-PKqv0ABnzH699fkGy5gspduBhrSD1RDuaLbtGeZIsEeJE-XpY/s1600/P1190232.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Od Łucji</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjftVAl1GpIQYKW4EPmSnjm9KMWlWtHtPvNNwBKlCoR32e4Hot2IqLEF2855cp-hkAtJtp0rhiiT2Q0Y8owTQ3RxZ5FNCpcOEgmzWEy4xLdu7Ypso6wf_tyKNoi7VnbLc2gnX_8v5VbRQVA/s1600/P1190234.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjftVAl1GpIQYKW4EPmSnjm9KMWlWtHtPvNNwBKlCoR32e4Hot2IqLEF2855cp-hkAtJtp0rhiiT2Q0Y8owTQ3RxZ5FNCpcOEgmzWEy4xLdu7Ypso6wf_tyKNoi7VnbLc2gnX_8v5VbRQVA/s1600/P1190234.JPG" height="320" width="240" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Od Helci</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHwx9XHPWkmkj99qFYP0Tzm_n5GkUgudvIyNv-l4Qo6P5aBf1VcfUWxy-7W_yktpjEPHt_E0clAdjaN2EKtzLC8fhr41vtGFhXyLGTqGTDZonuiO4bUktxZS3Ego-dJeskgpSkRWwdNRll/s1600/P1190235.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHwx9XHPWkmkj99qFYP0Tzm_n5GkUgudvIyNv-l4Qo6P5aBf1VcfUWxy-7W_yktpjEPHt_E0clAdjaN2EKtzLC8fhr41vtGFhXyLGTqGTDZonuiO4bUktxZS3Ego-dJeskgpSkRWwdNRll/s1600/P1190235.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Od Nadziejki</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiI1Gaw7IMYWWO4N1v23skGMvj6eVEhvbnXZn1FK_-gmwVbnGiSjdzJRR3SURl9szP5aB6XCIfuii1y3InCJH-GF8omaIVi-OHpho-UrFBPEnYQ01wxibJopbWeCrg7ZnDv-rgEEHI8L-oY/s1600/P1190170.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiI1Gaw7IMYWWO4N1v23skGMvj6eVEhvbnXZn1FK_-gmwVbnGiSjdzJRR3SURl9szP5aB6XCIfuii1y3InCJH-GF8omaIVi-OHpho-UrFBPEnYQ01wxibJopbWeCrg7ZnDv-rgEEHI8L-oY/s1600/P1190170.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Dzieło Nati na tle papierów Agnieszki z Makowego Pola</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Papierowa przygoda dopiero się zaczęła. Kolejny rozdział to karki z podziękowaniem dla instruktorki ukochanego baletu. Zanim laurki zostały oddane zdążyłam jeszcze złapać je obiektywem idiot-kamery. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsoXtfus3boM5BB9I9B48NHTGG1jrn0ltpZrzsrbrEXKHufS2n_J1BkyVlZiled-Umd7Ej1b3qhggM7PYkwzKZrfGOO76dW4PABL5X4imBH5y9VR5Vpm_aKKWgtaUbLBGbkBDwaEWMfAsh/s1600/P1190562.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsoXtfus3boM5BB9I9B48NHTGG1jrn0ltpZrzsrbrEXKHufS2n_J1BkyVlZiled-Umd7Ej1b3qhggM7PYkwzKZrfGOO76dW4PABL5X4imBH5y9VR5Vpm_aKKWgtaUbLBGbkBDwaEWMfAsh/s1600/P1190562.JPG" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5VRjWJFcpWgn1suKtHKM30-w9FSrDcuo2xN1wQdSgYv-eLwY_h4Ar_2Ehm00AgWr0W9epuJOjyZpZxFbIt6g1bNYwCarLMZuzMxrZ1G_EPVKEjpl0Y2Bex_Tw-TGbGCGDEq7y86hZz4Ll/s1600/P1190563.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5VRjWJFcpWgn1suKtHKM30-w9FSrDcuo2xN1wQdSgYv-eLwY_h4Ar_2Ehm00AgWr0W9epuJOjyZpZxFbIt6g1bNYwCarLMZuzMxrZ1G_EPVKEjpl0Y2Bex_Tw-TGbGCGDEq7y86hZz4Ll/s1600/P1190563.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjNVCZFxn1OY8pS5mLHHrJ9zabjnz5k3k98TgXIkpLYNpzXT2izoxzwaL0_cxt2b9lRgmHH39Kj0r-_bslO0QUCktra7JryLlT9V2AxJoauDhkOBRF1HSRuBiImEo1eLLvapnLuoXBsl_Z/s1600/P1190561.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjNVCZFxn1OY8pS5mLHHrJ9zabjnz5k3k98TgXIkpLYNpzXT2izoxzwaL0_cxt2b9lRgmHH39Kj0r-_bslO0QUCktra7JryLlT9V2AxJoauDhkOBRF1HSRuBiImEo1eLLvapnLuoXBsl_Z/s1600/P1190561.JPG" height="320" width="240" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Na sam koniec mała anegdotka związana z ostatnim zdjęciem - laurką Natalki. Otóż Nati na balet pójdzie dopiero jesienią, jest to marzenie jej niespełna czteroletniego życia. Na zajęcia dziewczynek podkrada się gdy tylko się jej uda zwiać mi z oczu (podczas czekania), baletek ma już dwie pary i codziennie ćwiczy przy muzyce z radia (dziś kazała mężowi wyłączyć mecz Niemcy - Ghana, bo ona teraz będzie tańczyć a mecz jej zagłusza muzykę... zobaczyć minę mojej drugiej połówki - bezcenne!).</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Dość, że pani od baletu jest kimś w rodzaju bóstwa i specjalnie dla niej Nati stworzyła laurkę samodzielnie rysując (ja pomogłam tylko narysować ręce - Nati jest na etapie głowonogów), kolorując, wyklejając i inne cuda robiąc. Gdy już baletnica była gotowa młoda zabrała ją ze sobą na występy sióstr. Po występach pobiegła wręczyć pani swoją kartkę. Pokazała ją pani, opowiedziała o niej. A potem wróciła z tą kartką do mnie. Nie potrafiła się z nią rozstać. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Wykonała jeszcze kilka takich kursów (Nati to żywe srebro) i za którymś razem położyła laurkę w sali baletowej u pani na stoliku. Myślałam, że było to działanie celowe do momentu gdy w domu Natalka zaczęła szukać swojej baletnicy. Ależ był żal.... dopiero obietnica, że zrobimy jeszcze jedną piękną baletnicę (w posypanej brokatem sukience) do powieszenia na jej ścianie ukoił smutek mojej czwartej córki.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jeśli ktoś wam kiedyś powie, że małe dzieci nie cenią swoich prac - to jest to totalna bzdura. Warto poświęcić kilka godzin na wykonanie czegoś dużego i pozornie trudnego z maluchem. Ktokolwiek będzie towarzyszył czterolatce w procesie twórczym przekona się o tym. Dla maluchów nie ma rzeczy za trudnych. Ktokolwiek poobserwuje później przywiązane dziecka do własnego dzieła - zapamięta. Dumy z własnej pracy powinniśmy się uczyć od dzieci. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
[To zapewne dorośli gaszą w dzieciach ich radość i poczucie dumy krytykując i deprecjonując ich pracę, ograniczając czas, popędzając, zabierając niebezpieczne narzędzia, "nieodpowiednie" dla wieku materiały. To jak zalewanie ogniska wodą po to by później zasypać je mokrym piachem.]</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Acha, mała rada dla chętnych by podjąć wyzwanie szalonej i nieograniczonej pracy z małą dziewczynką. Nie zapomnijcie o brokacie i kleju! I o zasadzie, którą moje córki wciąż przypominają: "Mamo! Ja sama!"</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Cały post dedykuję Agnieszce Sieńkowskiej z Makowego Pola w podzięce za piękno, które wnosi w nasze życie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
A wszystkich zainspirowanych namawiam do wizyty w jej pracowni.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Tu znajdziesz <a href="http://www.makowepole.eu/">Makowe Pole - sklep</a>.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
A tu znajdziesz <a href="http://www.makowepole.blogspot.com/">Makowe Pole - blog</a> Agnieszki.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-28980785837582447192014-05-21T02:59:00.001+02:002014-05-23T02:03:50.802+02:00Mały seks w wielkim mieście<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Edukacja seksualna to takie "mądre" pojęcie stworzone przez ludzi, którzy zajmują się edukacją. Nie oznacza to, że znają się na uczeniu innych. Ba! Może być i tak, że nie znają się nawet na uczeniu samych siebie! A jednak postanowili, że należy się zająć, na poważnie, edukowaniem w dziedzinie płci. Co rekomenduje człowieka do bycia takim specjalistą? Z mojego punktu widzenia, zdroworozsądkowo, sporo wiedzy ma do przekazania lekarz ginekolog - położnik, położna, babcia, mama, tata, starsza siostra - mężatka, wielodzietna matka z Neokatechumenatu... do wyboru, do koloru. Co kto lubi. Wszystko to ludzie, którzy mają doświadczenie związane z płcią, z seksualnością a wreszcie - co najważniejsze - mają doświadczenie z dziećmi. Bo jak rozmawiać o płci gdy się nie doświadczyło cudu poczęcia, narodzin, macierzyństwa, ojcostwa...? Świadomość własnej płci to sprawa stara jak świat, niedawno dopiero przykleja się jej nową etykietę "edukacji seksualnej". </span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Mądrzy ludzie zajmujący się edukacją rozumieją słowa: "<span style="line-height: 18px;">Człowiek nie może niczego nauczyć drugiego człowieka, może mu tylko dopomóc w wyszukiwaniu prawdy we własnym sercu, jeżeli ją posiada." Św. Augustyn to mądry facet, bez dwóch zdań. </span></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><br /></span></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;">Pierwsze poważne pytanie, które zadały moje dzieci związane z tą nową-starą dziedziną brzmiało: "Skąd się biorą dzieci?" [Ominęły mnie pytania: "Dlaczego ja mam cipkę skoro on ma siusiaka?" - bo nie mam synów, brak porównania, a tatuś to tatuś, wiadomo, jest dorosły i jest tatusiem, i w ogóle się z nim nie porównujemy.] Drugie ważne pytanie dotyczy oczywiście miesiączki, ale rozmowa o tym nie była aż tak fascynująca jak ta o pochodzeniu dzieci, więc nie będę jej tu cytować.</span></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><br /></span></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;">Po raz pierwszy to pytanie pojawiło się już kilka lat temu. W domu, w którym co dwa lata pojawia się nowe dziecko temat ten jest wciąż aktualny, dzieci dorastając zadają to samo pytanie szukając nowej odpowiedzi. Przyjęłam założenie by odpowiadać stopniowo. Zaczynam od początku i przerywam w momencie gdy pytania ustają, w momencie, gdy córki są odpowiedzią usatysfakcjonowane. </span></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;">[Przyznam się również bez bicia, że nie posiadam w domu "Wielkiej księgi siusiaków", ani "Wielkiej księgi cipek". Tak, to świadoma, przemyślana decyzja. Nie, nie czytałam tych książek. Dlaczego odrzucam je skoro nawet nie zajrzałam pod okładkę? Okładka mnie odrzuca. Obrazki cipek wyobrażonych jako ludzie? Serio? Czy to nie jest trochę niepoważne? Ja rozumiem nadawanie cech ludzkich przedmiotom ("Tańcowała igła z nitką"), zwierzętom ("O czym szumią wierzby"), ale genitaliom? Jaki głębszy sens miało by to mieć? Dla mnie - bez sensu. Potrafię oczywiście docenić absurd. W "Alicji w Krainie Czarów". Ale te Księgi sięgnęły poza granice absurdu. Tak więc jedyne pomoce naukowe jakie mamy to atlasy z budową człowieka.]</span></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><br /></span></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;">Pierwsze odpowiedzi na pytanie były proste. "Małego dzidziusia dostaliśmy w prezencie od Boga". "A czy każda dziewczyna może dostać dzidziusia? Czy ja mogę dostać dzidziusia i mieć go w brzuchu?" "Na razie nie. Jesteś za mała. Twoje ciało nie jest na to gotowe, a poza tym, musiałabyś mieć męża. Muszą być mama i tata. "(Tadam! to jest ten moment gdy ateista zamknie stronę z lekkim obrzydzeniem. Na wypadek gdyby nie wyjaśniam uprzejmie, że to nie jest żadna indoktrynacja lub fałszowanie rzeczywistości. To jest najgłębsza istota tego wydarzenia jakim jest poczęcie dziecka. I największa prawda. Bóg daje życie. Każde dziecko jest darem od Niego. Zapewne mocniej odczuwają to osoby, które o dziecko walczyły i na nie długo czekały. Ale ja też tak to właśnie widzę. Jeszcze przed ślubem lekarz mnie straszył, że mogą być kłopoty... a potem - cud za cudem, bogato i obficie.) Mama nie kłamie, dziecko jej wierzy i ufa. Ta pierwsza odpowiedź była dobra. </span></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;">Jakiś czas później pytanie wróciło. "Jak dzidziuś wychodzi z brzucha mamy?" Moje córki najpierw poznawały szczegóły dotyczące porodu. Był bardziej realny ;). Rozmów było kilka, pytań szczegółowych sporo, wszystkie odpowiedzi szczere i uczciwe. Jedna z córek na koniec (czyli gdy wyczerpała już wszystkie pytania) oświadczyła, że chciałaby przy tym być i widzieć poród. Ufff... Udało się tego uniknąć ku mojej uldze i zawodzie córki. </span></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><br /></span></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;">Nieuniknione było pytanie: "Skąd się dzidziuś bierze w brzuchu mamy?" O dziwo, pytanie zostało zainspirowane obserwacją koleżanki, której rodzice nie są małżeństwem. Nie wiedziałam tego rozpoczynając opowieść o wielkiej miłości męża i żony, która sprawia, że gdy są razem w łóżku okazując sobie to uczucie, które ich łączy komórka mamy - jajeczko oraz komórka taty - nasionko spotykają się i łączą a z nich rozwija się malutka dzidzia. Opowieść się podobała i pewnie byłaby wystarczająca, gdyby nie fakt, że przyjaciółki mamusia nie ma męża i mieszka sama... To jak to się stało? Ha! Dzieci same ustawiają sobie znaczenie faktów. W opowieści zaistniały fakty niezaprzeczalne dwa: małżeństwo oraz "razem w łóżku". Dla córek, które tego "razem w łóżku" nie widziały większą wagę miał fakt bycia małżeństwem, wspólnego mieszkania, trwałego bycia razem. Jestem bezpośrednia. Wytłumaczyłam córkom, że aby dziecko się poczęło, by połączyły się nasionko z jajeczkiem właściwie bycie mężem i żoną na zawsze nie jest konieczne... z biologicznego punktu widzenia. Dla nas, w naszej rodzinie, jest, bo tak powiedział Bóg. Ale nie wszyscy słuchają się Boga... (z tego rozwinęła się długa bardzo rozmowa o Bogu, przykazaniach, grzechach itd. Była ciekawsza od technicznych spraw związanych z poczęciem i temat znów poszedł w niepamięć). W ciągu kolejnych dwóch lat dziewczynki wracały do tematu ale nie zadawały nowych pytań. Trudnych, szczegółowych pytań. Powoli budowały sobie własny świat wyobrażeń. Aż do dziś. Dziś przyszła do mnie jedna z córek (Trzecia ściśle mówiąc) i zadała mi bardzo konkretne pytanie. "Jak to się dzieje, że dzidzia się rozwija?" Próbowałam przez chwilę lawirować, łudząc się nadzieją i spytałam, czy chodzi jej o to jak rośnie w brzuchu mamy, czy jak powstaje? "Jak powstaje?" córka zdecydowanie określiła zakres zainteresowań. "W jaki sposób to się dzieje, że łączą się ta komórka mamy i nasionko taty?" "I na pewno chcesz to wiedzieć? Bo to są raczej sprawy dorosłych, czy jesteś na to gotowa?" Takie pytanie zamiast onieśmielić córkę tylko ją zachęciło (ale też nie mało takiego celu, było tylko sygnałem: uwaga to jest bardzo poważne)... zaraz też do chóru włączyła się Druga oświadczając: "Ja też chętnie posłucham" i przysiadła na worku sako obok nas. To był nienajlepszy moment. Akurat porządkowałam szufladę z ubraniami Czwartej. Ani kartki z ołówkiem, ani książki pod ręką, a rzucać wszystko, żeby omawiać z dziewczynami sprawy seksu nie chciało mi się wręcz nieludzko. Trudno, co robić. Tym razem chyba już trzeba iść na całość. "Bo wiesz mamo, ja wiem, że u mamy jest jedna duża komórka a u taty dużo małych, i że one się muszą połączyć... ale jak to się dzieje?" uściśliła Druga. "Właśnie, czy to nasionko tak leci w powietrzu przez cały dom, ziu... aż dolatuje do mamy?" dopytywała Trzecia obrazując gestami drogę plemnika. "Nie. Mama i tata muszą być bardzo blisko siebie" uśmiechnęłam się do młodej "bardzo, bardzo blisko" dodałam. "Kiedy się całują?" córka nieustępliwie dopytywała. "Sam pocałunek nie wystarczy." "To jak to się dzieje?" </span></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;">Są takie sytuacje, gdy fakty trzeba wytłumaczyć od podstaw aby zrozumiałe było dlaczego dzieje się tak a nie inaczej? "Wiesz jak wygląda siusiak?" upewniłam się. Szlag, w domu bez syna to nigdy nie wiadomo. "No wiem, wiem." Uff, na razie nie muszę wstawać i lecieć po atlas, mam jeszcze kilka bluzek do poskładania. "A pod siusiakiem są jajka." Uzupełniła Druga córka. O proszę, jeszcze łatwiej. "Tak, możemy siusiaka nazwać penisem a te jajka to są jądra i w nich właśnie powstają plemniki, czyli te małe nasionka, które przekazuje mamie tatuś." zaczęłam. "O fuj!" Trzecia zmarszczyła nosek. "Naprawdę?" Potwierdziłam czekając na kolejne pytanie nieuchronnie prowadzące mnie do konieczności wstania i sięgnięcia po jakiś atlas. I odpowiadania na kolejne trudne pytania. "Dobra. To ja już idę na kolację" oświadczyła córka. "Ja też" dodała druga. I poszły. Normalnie wstały i poszły. </span></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><br /></span></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;">Kolejne pytania oczywiście padną, pewnie już niedługo. Ale to co mnie zastanawia to samoistne dawkowanie sobie wiedzy. Dorosły człowiek, gdyby miał sam o tym decydować, by wziął i wyłożył dziecku kawa na ławę całość od razu. Tymczasem dzieci przyswajają pewne informacje po kawałku. To co zupełnie nowe trzeba przemyśleć, wyobrazić sobie, przyswoić, poukładać. Wtedy przychodzi czas na zadanie konkretnego pytania. To jak szukanie kawałka układanki. Trzeba go dobrze dopasować zanim się sięgnie po kolejny, prawda? Dzieciaki mają wyczucie. To nie jest kwestia nieśmiałości czy niezdrowego wstydu. Pytanie jest stawiane otwarcie i konkretnie. A jaka odpowiedź jest właściwa i wystarczająca też samo dziecko potrafi pokazać.</span></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;">Jak dla mnie - odroczka i ulga, bo lęk, że brakiem delikatności zranię dziecko nie jest bagatelny. Ale też takie stopniowe uświadamianie jest łatwiejsze dla mnie. Każde kolejne pytanie, po jakimś czasie zadane jest coraz mniej krępujące - gdy widzę jak córki oswajają się z tematem.</span></span><br />
<br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;"><br /></span></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="line-height: 18px;">I jeszcze objaśnię tytuł. Nie chodzi o to by prowokować. Seks to płeć po prostu. Mój lekarz mawiał, że skoro seks oznacza płeć, to uprawiać seks oznacza robić dzieci a w takim razie antykoncepcja i uprawianie seksu się wzajemnie wykluczają. Gdy małe dziewczynki interesują się sprawami płci, powstawania dzieci to wychodzi nam z tego "mały seks". Nie dlatego, że nieważny, tylko dlatego, że wyjaśniany słowami dla małych i w czasie, o którym małe same decydują.</span></span><br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-2714636531083759272014-04-30T01:02:00.003+02:002014-04-30T10:58:53.099+02:00Wizyta u dziadków. Rzecz o opiłkach, metalu i magnesach oraz dlaczego świeczka gaśnie?Dziadek fajny jest o tym każdy wie.<br />
Ostatnio dziadek ostrzył noże. Nie żeby jakąś tam ostrzałką sklepową - takie zabawki się dla kobiet kupuje - dziadek, prawdziwy facet, ostrzy na szlifierce. Iskry lecą oraz wióry, zgrzyta i świszcze - jest szał. Czasem mam wrażenie, że dziadek się tak przed kobietami popisuje. Tak czy inaczej dobrze mu to wychodzi, noże są ostre, kobiety zadowolone z noży oraz zachwycone męskością głowy rodziny.<br />
A czasem się trafi skutek uboczny.<br />
<br />
Ostatnio skutkiem ubocznym były opiłki żelaza. Oczywiście, zawsze są, ale tym razem zostały wykorzystane.<br />
Hunowie i tatarzy (czytaj: Nina i jej córeczki) dnia pewnego najechali rodzinny dom (czytaj: wpadli na chwilę w odwiedziny do dziadków). Ujrzawszy komplet naostrzonych noży przywódca najeźdźców zazgrzytał zębami z bezsilnej złości i jęknął "a moje takie tępe!", zaś dziewczynki z zainteresowaniem obległy mistrza - ostrzyciela. Posypały się pytania, niczym te iskry ze szlifierki. Dziadek pytania lubi. Lubi odpowiadać. Czasami również sam pyta.<br />
"Drogie dziewczynki, a co to jest?" spytał dziadek pokazując kupkę opiłków. "Czy to jest brud?" Wiadomo, wygląda jak brud, ale skoro dziadek o to pyta to pewnie brudem nie jest... Czym jest w takim razie? I jak się zachowa gdy przysuniemy do tego "czegoś" magnes. Drobniuteńkie kawałki metalu, okruszki, opiłki, w pobliżu magnesu zaczęły zachowywać się arcyinteresująco. Wędrowały za magnesem po stole. Przyklejały się do kartki w miejscu, w którym do tej kartki po jej drugiej stronie, przylegał magnes. Zupełnie niezwykłe było też sprawdzanie jakie materiały "przepuszczają" pole magnetyczne. Talerzyk przepuszczał: opiłki tańczyły na powierzchni talerzyka jak im magnes przytknięty do spodu talerzyka zagrał. A jeszcze łączyły się ze sobą tworząc "jeża" i prezentując jak układają się linie pola magnetycznego. Istne cuda.<br />
Magnesem udało się też namagnesować monetę, która później przyciągała opiłki, choć sama magnesem nie była. Nóż zaś choć przepuszczał pole magnetyczne to namagnesować się nie dał.<br />
Dużo się działo i doświadczało. Zadawało się dużo pytań i otrzymało dużo odpowiedzi. Znakomicie się zapamiętało.<br />
<br />
Kilka dni później przykręcałam malutkie śrubeczki malutkim śrubokręcikiem z wymienianymi malutkimi końcówkami. Śrubokręcik przyciąga śrubki, choć końcówki nie są z magnesu. Córka sprawdziła. "Już wiem! Tam w środku na pewno jest magnes, i ten magnes namagnesowuje te końcówki i dlatego one przyciągają śrubki!" triumfalnie oświadczyła córka.<br />
<br />
Innym razem u dziadków córka wypatrzyła dziwne urządzenie. Ot, wyglądało jak złota czapeczka krasnoludka dyndająca na długim złotym patyczku. Zastanawiające. "Babciu, do czego to służy?" Babcia jest fajna i o tym też wie każdy. Ponadto babcia jest czasem jak dziadek. Czasem zamiast wszystko wyjaśnić zadaje pytania. Wyciągnęła świecę, odpaliła, odczekała, chwyciła za złoty pręcik, uniosła nim złoty kapturek nad płomień, powoli opuściła... "swąd, iskiereczka, dymu wstążeczka i - zgasła świeczka". Potem trzeba było to zrobić jeszcze ze dwa razy nim emocje opadły. "Dlaczego świeczka gaśnie, choć nikt jej nie zdmuchnął?" spytała babcia. Stałam z boku, ściskałam kciuki - totalnie na wdechu! Napięcie rosło z każdą sekundą! Pamięta - nie pamięta - pamięta - nie pamięta? [Bawiłyśmy się świeczkami i ich gaszeniem z rok wcześniej omawiając sposoby gaszenia pożaru ;)]<br />
"No tak! Ona tam nie ma powietrza i się dusi! Dlatego ogień gaśnie!" zawołała córeczka.<br />
Naturalnie córka nie pamięta naszych zabaw sprzed roku (sprawdziłam). Ale to co ważne - jest tam gdzie powinno być.<br />
<br />
Są takie chwile, trafiają się znienacka, gdy człowiek czuje, że żyje, gdy raduje go to; gdy napawa go dumą, że jest tym kim jest i robi to co robi. I ja tak mam czasem. Mała rzecz a cieszy.<br />
<br />
:)Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-43649532798088345902014-03-17T21:45:00.000+01:002014-03-17T21:45:55.317+01:00Kamyki, patyki i sznurki<span style="font-family: inherit;">Istnieją takie zabawki, które stworzył dla dzieci sam Bóg. Powiedział Słowo i powstały. Na Początku Czasów.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">A potem mijały lata, wieki, a wszystkie dzieci świata bawiły się tymi zabawkami podnosząc je z ziemi, bo tam właśnie, specjalnie dla dzieci umieścił je ich Stwórca. Zapewne z tego powodu, żeby były "pod ręką", że tak powiem.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">A jeszcze później ludzie wymyślili Zanieczyszczenie Powietrza Oraz Ziemi i zabronili dzieciom podnosić zabawki z ziemi tłumacząc, że brudne i paskudne, i dali owym dzieciom śliczne i kolorowe zabawki edukacyjne oraz nieedukacyjne zrobione z polimerów syntetycznych wytworzonych sztucznie przez człowieka i niewystępujących w naturze. I powiedzieli ludzie: "Te zabawki są dobre".</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit;">Może dlatego, że dorosłym opatrzyły się zabawki stworzone przez Stwórcę i uznali je za nudne i za mało edukacyjne. Niestymulujące. Nicnierobiące. Banalne. A może uznali, że są brudne i niebezpieczne.</span><br />
Oczywiście pojawiło się również grono ekologicznych rodziców sięgających po materiały naturalne i wytwarzających z nich ekskluzywne zabawki drewniane, niemalowane, lub malowane naturalnymi farbami i lakierowane specjalnymi lakierami, które posiadają mrowie atestów są niezwykle eko. Drogie zabawki. Naprawdę full wyczesane. Deseczka taka, w niej dziurki do przewlekania sznurówki. Wpadłam w bezdech - taka piękna i miła w dotyku. Deseczka wielkości dłoni kosztująca - bagatela 30zł. Bez sznurka! Ale za to ze specjalnie preparowanego dębu, odpowiednio suszonego, leżakowanego, szlifowanego i co tam jeszcze, oraz lakierowanego eko. Więc bardzo zdrowa deseczka.<br />
Wiem, wiem, zaczyna się sączyć jad z mojego tekstu, obym się tylko w język nie ugryzła bo umrę z pewnością taka jadowita się robię, żmija jedna.<br />
Całkiem szczerze deseczka wzbudziła mój zachwyt. Cena deseczki już nie, ale ponieważ deseczka jest bardzo trwała i bardzo ładna więc może dnia pewnego skuszę się i ową podziurkowaną deseczkę eko kupię. Jak i inne super eko drewniane zabawki, którymi się zachwycam.<br />
<br />
Tymczasem moje córki z niezwykłym upodobaniem zbierają kamienie. Tak to już z dziećmi jest, że jak mają pod ręką kamień to go biorą i chowają do kieszeni, a potem drugi i trzeci... Albo patyk. Patyk na spacerze rządzi. Po co komu wózek z lalką skoro gdzieś na pewno znajdzie się jakiś badyl? A jak się jeszcze do tego znajdzie jakiś sznurek... eh, ile fajnych rzeczy można zrobić mając kilka patyków i naprawdę długi sznurek. Pułapkę na potwory (albo na mamę - co czasem na jedno wychodzi), wynalazek, maszynę czasu. A jeśli ma się jeszcze kieszenie porządnie wypchane kamieniami to nuda nie grozi.<br />
<br />
Z patykami to ja mam tak - bez bicia przyznaję - że w tym obsikanym przez psy mieście nie pozwalam wnosić ich do domu. Zezwolenie na zabawę kijami córki mają na wsi. Oczywiście do momentu, gdy zaczynają się tymi badylami wzajemnie okładać, co jest niestety nieuniknione, bo po co komu patyk jeśli nie można się nim bawić w walkę na miecze, pojedynek rycerzy, albo Jedi, albo Mulan. Ale i w domu są takie patyki, które rządzą. Są różdżkami, pałeczką dyrygenta, strzałą z łuku itp.<br />
A są i takie drewniane "niepatyki", które można z dziećmi twórczo ożywić i zabawkę zrobić osobiście. U nas spotkać można lalki z drewnianych kuchennych łyżek.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKGnn3j4NVempDi87N9MeY4_aQM3wvDUGMxXYpXmonx8rysg6uXKpCCl2AyswKFAKkcoNOQ0bf7qFZjMyMEpE_5LZHgfkRZCMsYYtNC8ZApKqEDdQMLmy-mDC1kLISS9W_5kXCeChMFJzs/s1600/P1180347.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKGnn3j4NVempDi87N9MeY4_aQM3wvDUGMxXYpXmonx8rysg6uXKpCCl2AyswKFAKkcoNOQ0bf7qFZjMyMEpE_5LZHgfkRZCMsYYtNC8ZApKqEDdQMLmy-mDC1kLISS9W_5kXCeChMFJzs/s1600/P1180347.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Podnoszenie kamieni z ziemi to również zabawa przez córki ukochana. A i ja nie pogardzę ładnym kamykiem. Oczywiście, wszystkie kamieni zbierane w mieście są przeze mnie starannie myte, a również gotowane (mąż wraca z pracy i zagląda do garnka a tam kamienie: kochanie, naprawdę myślisz, że jak je porządnie ugotujesz to zmiękną? ;)). A później to już z kamieniami można robić wszystko. Dziewczynki bawią się po swojemu a ja dorzucam swoje pomysły. Duża część naszych kamieni została pomalowana.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8rq-7ArMUtwZexBfEVd7XKzQbOVNv82OHW7GIIKv-KmXd3T7TP9MH5pn_ExXsbct_CsrW0TIVitl8fmAFdoNd1ShEERzN7QnNHbfz1c1hVMLJpsBlXXf-wFywkitGUM0BJHXA7nfSrxxV/s1600/P1180361.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8rq-7ArMUtwZexBfEVd7XKzQbOVNv82OHW7GIIKv-KmXd3T7TP9MH5pn_ExXsbct_CsrW0TIVitl8fmAFdoNd1ShEERzN7QnNHbfz1c1hVMLJpsBlXXf-wFywkitGUM0BJHXA7nfSrxxV/s1600/P1180361.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
To są kamienie do zabaw z kolorami, pomalowane przeze mnie.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKzuR6TbeHCslPFbYjVSMW8vU6jktzUuhznc8InAn8d-T6hKgrFqRILKDR74ef_xoHuZFSsJXsllA9Q5D5d6MHJABTGfkm-TGISaEiSXpRVEO298LLvGUGNpZ1L9R2811nZIYzaXbwRhJb/s1600/P1180362.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKzuR6TbeHCslPFbYjVSMW8vU6jktzUuhznc8InAn8d-T6hKgrFqRILKDR74ef_xoHuZFSsJXsllA9Q5D5d6MHJABTGfkm-TGISaEiSXpRVEO298LLvGUGNpZ1L9R2811nZIYzaXbwRhJb/s1600/P1180362.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
A tu już zbiór uzupełniony o kamyki wymalowane przez dziewczynki. </div>
<div class="separator" style="clear: both;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
Zabaw z kamieniami można oczywiście wymyślać bez liku, ja pokażę tu tylko trzy. </div>
<div class="separator" style="clear: both;">
Pierwsza to układanie ciągu elementów (rytmu). Można to robić w kilku wariantach: ułożyć początek i poprosić dziecko o kontynuację, ułożenie takiego samego, uzupełnienie luk - zadanie trudniejsze - (ćwiczenie percepcji wzrokowej, analizy i syntezy), lub wydawać polecenia wymieniając kolejno kolory, które należy układać: "połóż niebieski - jak niebo, za nim połóż czerwony - jak pomidor, za nim połóż żółty jak słońce, lub cytryna, zielony - jak trawa...", przydatne w utrwalaniu nazw kolorów u malucha. </div>
<div>
Stopień trudności zadań dostosowany jest oczywiście do wieku dziecka i celu. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6FLwDqFGB3OZhg9l7uhYxmprcAThrhgWLTRz32l_pmeDY1_PLBF4vcF5qpAmx_CHPx1vwS4YhtU7qRVp3ZNcxS5ZbS16fzxsdYqp4I5BLcYidfgLAzWWQtQw8jmDMLGFGIFhsC_glNK0d/s1600/P1180367.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6FLwDqFGB3OZhg9l7uhYxmprcAThrhgWLTRz32l_pmeDY1_PLBF4vcF5qpAmx_CHPx1vwS4YhtU7qRVp3ZNcxS5ZbS16fzxsdYqp4I5BLcYidfgLAzWWQtQw8jmDMLGFGIFhsC_glNK0d/s1600/P1180367.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Inna zabawa to układanie z kamyków obrazka.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Natalka ułożyła drzewko, na nim jabłka, słońce nie niebie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNaDSR8mXKxp6BSN1_3f0AK6DZvUAscstdrBeRVxKRl_Ee18N86Kg9AP54foxJYspSAD-NLcrVzzuSVkAWeJmf8dzSstj8se7OOOpo9VQJKDuFX5Y16eH1wBISAwADGCi7n4h4dcVTrWdb/s1600/P1180375.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNaDSR8mXKxp6BSN1_3f0AK6DZvUAscstdrBeRVxKRl_Ee18N86Kg9AP54foxJYspSAD-NLcrVzzuSVkAWeJmf8dzSstj8se7OOOpo9VQJKDuFX5Y16eH1wBISAwADGCi7n4h4dcVTrWdb/s1600/P1180375.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Ta zabawa z kolei nasuwa od razu pomysł ćwiczenia orientacji przestrzennej, określania kierunków. "Słońce nad drzewem. Pod drzewem kałuża. Na drzewie liście i jabłka." Układanie wg polecenia, lub prośba, by dziecko określiło gdzie co ułożyło ("Co jest pod drzewem?). Tę zabawę można robić przy użyciu dowolnej zabawki oczywiście, ale kamyki mają swój niepowtarzalny urok. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Z Natalką bawimy się również w przeliczanie, bo choć kolory wciąż jej się mylą (Nati ma teraz 3,5 roku) to przeliczanie uwielbia i przekracza już dość swobodnie pierwszą dziesiątkę. W dwóch językach. (Nie ma to jak edukacja domowa starszych dzieci przy młodszych. Człowiek się urabia po łokcie, ale wyniki zaskakują.) "Z ilu kamyków ułożyłaś słońce? Ile jabłuszek rośnie na drzewie? Z ilu kamieni ułożyłaś pień drzewa?" i tym podobne.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Kamyki można też malować w różne wzory. Ładnie wygląda owalny kamyk przemalowany na biedronkę. :) Albo zwyczajnie w paski. A malowanie takie to niezłe ćwiczenie małej motoryki. Moja Natka bardzo mnie zaskoczyła poświęcając ponad godzinę na staranne malowanie kamyków tak by każdy kamyk był pomalowany dokładnie ze wszystkich stron. I wzruszyła, nie da się ukryć. Obstawiałam, że wytrwa z pędzlem 10 minut a tymczasem malowała tak długo, aż pomalowała wszystkie kamienie, precyzyjnie, ze wszystkich stron, dobierając ładne kolory. Oczywiści malowanie kamieni jest frajdą dla wszystkich moich dzieci. Zwłaszcza, że mają zawsze pełną wolność w wyborze kolorów, narzędzi, sposobu malowania. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
[Pamiętam te okropne zajęcia szkolne: malowanie i rysowanie na zadany temat w określony sposób. W głowie pustka. Pomysłów brak. Niechęć totalna, rysowanie z przymusu. Nawet oceny miałam z tego marne, nigdy powyżej 4 nie wyszła. 4 z plastyki!! Jak nisko można upaść w podstawówce! Przez wzgląd na tamte czasy moje córki mają pełen luz. Fioletowa trawa? Proszę bardzo. Zielone niebo? Bardzo twórcze podejście. Kamyk ciemnobrązowy w czarne kropki i ciemnofioletowe paski? Jak najbardziej. Jeśli taki właśnie Ci się podoba.]</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Ostatnia zupełnie naturalna zabawka, która nieodmiennie kojarzy mi się z dzieciństwem moim własnym a teraz jest stale obecna w zabawach moich córek to sznurek. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Sznurek jak sznurek: bywa długi, krótki, czasem jest to skakanka, czasem sznurówka. Zastosowań ma bardzo wiele: bywa lejcami dla konia, smyczą dla pluszowego psa, elementem maszyny, wynalazku, pułapki (!), smyczą dla balonika, lassem, pętami niewolnika, szubienicą złoczyńcy (ach te dzieci i ich wyobraźnia), smyczą dla lalki, naszyjnikiem, diademem, i Bóg wie czym jeszcze. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Postanowiłam zaprezentować tu egzemplarz sznurka w wersji De Lux. Jest to prezent podchoinkowy, który dostała moja trzyletnia córeczka od swojej cioci, specjalnie dla córki przez ciocię wykonany. Połączone ze sobą kolorowe pętle plecionki tworzą jedną dużą pętlę - korale, lub inaczej ułożone cały bogaty zestaw połączonych ze sobą sznurkowych bransoletek. Tak wymierzonych by pasowały tylko na małą rączkę.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W okresie świąt prezentów i atrakcji było sporo różnych i sznurek, który powędrował natychmiast pod poduszę (wyjątkowe miejsce do przechowywania ukochanych skarbów) został dość szybko zapomniany. Mimo to każda próba przywłaszczenia sobie owego sznurka spełzała na niczym bowiem mała dostawała ataku furii "Natychmiast oddawaj mój sznurek" i z powrotem wsadzała go pod poduszkę. Sznurek leżał pod poduszką miesiąc. Pewnego dnia został odkryty. "O, to mój ukochany sznurek! Nareszcie go znalazłam! Mamo, czy to ty mi kupiłaś?" "Nie, zrobiła go ciocia." "Kochana ciocia! On jest taki piękny! Będę go nosiła"</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
I sznurek został założony na rękę, na szyję oraz wykorzystany jeszcze na kilka innych sposobów. Był i jest "ukochanym, przepięknym sznurkiem, bransoletką - naszyjnikiem". Wspaniałym prezentem od ukochanej cioci.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCN3Q88YDrquAzjB2CNbzbQp6bdb1BzbxwWz6sMSj0e0xMa3jr1kJkNUH54ycAUC2w_HCf5AwI9-3w4uOCaol3QRnNaCIgdFsPSqGnJFr4iaFrBGmLmh7ejPN356X4sNqCzJximwrdQESd/s1600/P1180353.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCN3Q88YDrquAzjB2CNbzbQp6bdb1BzbxwWz6sMSj0e0xMa3jr1kJkNUH54ycAUC2w_HCf5AwI9-3w4uOCaol3QRnNaCIgdFsPSqGnJFr4iaFrBGmLmh7ejPN356X4sNqCzJximwrdQESd/s1600/P1180353.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ7G6jeP-AWBUbZUO8QJZjf0Lq6WVMyhvheR2PEhuit1gdZMOH-6iLTsFGS8EXMkyxXzbJHLhZxeyf4-R_a4EBY3LBXsKeVmJE5Hb9swRlT_7QVMoPoOA_1MgEyWD0DzXcMAuSIye6kjBP/s1600/P1180358.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ7G6jeP-AWBUbZUO8QJZjf0Lq6WVMyhvheR2PEhuit1gdZMOH-6iLTsFGS8EXMkyxXzbJHLhZxeyf4-R_a4EBY3LBXsKeVmJE5Hb9swRlT_7QVMoPoOA_1MgEyWD0DzXcMAuSIye6kjBP/s1600/P1180358.JPG" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjU2SvHLBFjOAPXHX5Q21Py9Xzr32_4vSQEeVcgWFHXMiMXuXlUQ4sbieVK_I2xas073QAuQ6HFkdWyPufkxUle-r8l1UqytPtJp0W9KsQsZxd-9q_9dadPAjra_jYjIZ5HSwlSrdjO3NMZ/s1600/P1180360.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjU2SvHLBFjOAPXHX5Q21Py9Xzr32_4vSQEeVcgWFHXMiMXuXlUQ4sbieVK_I2xas073QAuQ6HFkdWyPufkxUle-r8l1UqytPtJp0W9KsQsZxd-9q_9dadPAjra_jYjIZ5HSwlSrdjO3NMZ/s1600/P1180360.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
A ja, nie będę ukrywać, trochę zazdroszczę. Też bym chciała mieć taki fajny kolorowy sznurek. Chlip.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<br />Unknownnoreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-84024185807317197262014-03-15T22:58:00.001+01:002014-03-15T23:03:35.737+01:00PłazMało tekstu, kilka zdjęć. Będzie darmowa reklama pozycji wydawnictwa Muza S.A. Nie mogę się powstrzymać.<br />
<br />
Szłam sobie beztrosko (poniekąd beztrosko, bo choć bez dzieci, ale spiesząc do dzieci), za to w towarzystwie samego Władysława Jagiełły, który swą królewską a papierową mocą miał przyczynić się do odziania moich stóp wiosenną porą w nowe, szykowne obuwie, gdy nagle, zupełnie niespodziewanie (akurat niespodziewanie, he he he) wzrok mój przyciągnęła witryna księgarni. Na wystawie książka. "Poznaj płazy" Aimee Bakken, wyd. Muza S.A.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRdz3r6n_SMfayJfcQvMfJey7SgQO3EPPxBsqTGq_mysrKAzGrgrtrK-xV2tZvSPtj6G0iYrd4gDCO1oWIldVZXBiDTtfrDa8lFIAX7D_n12NEnrX1jrKYBDmrDLyKHpAMxhVPhdOncvhG/s1600/P1180575.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRdz3r6n_SMfayJfcQvMfJey7SgQO3EPPxBsqTGq_mysrKAzGrgrtrK-xV2tZvSPtj6G0iYrd4gDCO1oWIldVZXBiDTtfrDa8lFIAX7D_n12NEnrX1jrKYBDmrDLyKHpAMxhVPhdOncvhG/s1600/P1180575.JPG" height="180" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Podeszłam bliżej, przyjrzałam się uważnie. Żaba! Całkiem najprawdziwsza plastikowa żaba! Pokawałkowana, wybebeszona i nawet się gapi. Muszę ją mieć! Hmm...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zapatrzyłam się na swoje stare buty. Żadnej dziury. Podeszwy całe. Klej trzyma. Zeszmacone nieco po trzech latach i wyglądają jakby je pies wszamał i wypluł, ale za to jakie wygodne, do stopy ułożone. Żadne nowe buty takie wygodne nie będą! I teraz najpierw łażenie po sklepach, przymierzanie, szukanie a potem kolejne trzy lata układania butów do stopy, żeby dobrze leżały? To zbyt duże wezwanie. A tu taka piękna żaba. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Olać buty.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Bierzemy Płaza. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Rozmieniłam Władzia na drobne, wrócił do mnie Kazimierzem Wielkim, za to z żabą do towarzystwa.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Małżonek pokiwał głową ale komentarz zachował dla siebie. Płaza pochwalił, choć może tylko z litości, żeby mi przykro nie było, tak się zachwycałam. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Sfotografowałam, byle jak i byle czym i wrzuciłam tu zdjęcia kilku stron (nie wszystkich, bo książeczka na każdej stronie omawia inny układ), można się pozachwycać ze mną. Zapraszam. Może jeszcze komuś się Płaz spodoba?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOld9Zbji_yrtUw1N6sr5x_Vyql5GdWaxeIM7LGGhatxE703DivostxKZqa535yCUqe2fuZfUBT3qgjJEpgnXaCrVFEvdnWC4C7zG5JnzsfWRAi2S94tJinZwhsLFWUvXsy3GoEXNFOpsJ/s1600/P1180576.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOld9Zbji_yrtUw1N6sr5x_Vyql5GdWaxeIM7LGGhatxE703DivostxKZqa535yCUqe2fuZfUBT3qgjJEpgnXaCrVFEvdnWC4C7zG5JnzsfWRAi2S94tJinZwhsLFWUvXsy3GoEXNFOpsJ/s1600/P1180576.JPG" height="180" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAPv5hgXrOSBoKP1ze27bNf4chYm0G7TgYCDKynRcjW0QcmSxC4xYoYOh7acbF1Z_lZapf2zF6knB4ZK5Cp3ow3WAITFS2iZ8iOE1V-3ccxCd_fRtALZ5F4HtqDo4aJ8qai3Fc7Fkw9QUw/s1600/P1180577.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAPv5hgXrOSBoKP1ze27bNf4chYm0G7TgYCDKynRcjW0QcmSxC4xYoYOh7acbF1Z_lZapf2zF6knB4ZK5Cp3ow3WAITFS2iZ8iOE1V-3ccxCd_fRtALZ5F4HtqDo4aJ8qai3Fc7Fkw9QUw/s1600/P1180577.JPG" height="180" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCn7-mQvNLzbf_F3UQHfRCFod4_ypCmltWgzrSz3Snd8QOs0CsSAmkAcde_P9VQ9x2G6ADALTk6FiQMrf4J6xrwpgiqc0bOR_Z3K9HULPrCdQJDJoFLUhJzGoG-mKFF6L0LhwT8gzRNKM1/s1600/P1180580.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCn7-mQvNLzbf_F3UQHfRCFod4_ypCmltWgzrSz3Snd8QOs0CsSAmkAcde_P9VQ9x2G6ADALTk6FiQMrf4J6xrwpgiqc0bOR_Z3K9HULPrCdQJDJoFLUhJzGoG-mKFF6L0LhwT8gzRNKM1/s1600/P1180580.JPG" height="180" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiL5omWV_c_Bx09L55xJfogVOd2g5vGhSc9zr6ROX01Wtrb9LLvOJGmV036OzDGjTHgJD3aLfAkLeBneRizV4ajffvLY8hM6iQBPt7psPdgcSUjsD39w4DUk3VPGNbcLpH5z-2l2n40JZ8m/s1600/P1180582.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiL5omWV_c_Bx09L55xJfogVOd2g5vGhSc9zr6ROX01Wtrb9LLvOJGmV036OzDGjTHgJD3aLfAkLeBneRizV4ajffvLY8hM6iQBPt7psPdgcSUjsD39w4DUk3VPGNbcLpH5z-2l2n40JZ8m/s1600/P1180582.JPG" height="180" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<br />Unknownnoreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-3009706931439373458.post-81514396530638184932014-03-09T00:04:00.001+01:002014-03-09T00:08:35.161+01:00A gdy dzieci chorują......to leżą w łóżku i śpią. Względnie trochę marudzą a trochę śpią. Grunt, że krążą gdzieś tam w okolicy łóżka, swojego pokoju, zabawek a mamusia ma urlop i też może się spokojnie rozchorować. Chyba, że dzieci zdecydują jednak, że czas chorowania jest świetną okazją do twórczych zabaw nawet jeśli mama też jest chora. Hłe, hłe, hłe.<br />
Na szczęście wersja choroby, która mnie dopadła była ulgowa i jedyne co ucierpiało w skutek twórczego szału moich panienek to zaplanowane porządki. Nic złego się owym porządkom nie stało (poza tym, że się nie odbyły) więc właściwie nikt nie ucierpiał.<br />
<br />
Ale za to ile osób zyskało!<br />
<br />
Zyskały moje dziewczyny, a największa wygrana to nowo zdobyte doświadczenie. Dziewczyny rozpoczęły naukę szycia.<br />
Punktem wyjścia były obiecane dawno temu kukiełki do domowego teatrzyku. Porządne kukiełki w filcowych sukienkach, z włosami z włóczki, nie jakieś tam papierowe płaskie malowanki. Nie chciało mi się za te kukiełki brać, przyznam się bez bicia. Wizja szycia czterech sukieneczek, plecenia warkoczyków z włóczki dla czterech księżniczek i to najprawdopodobniej dla wszystkich jednocześnie (żeby uniknąć rozżalenia, znudzenia, przepychanek) zupełnie mnie paraliżowała. Owszem, owszem, mogłam przygotować elementy składowe w nocy i potem w dzień praca poszła by już górki. Jednakowoż jaki wtedy byłby w ogóle sens robienia takich kukiełek? W końcu chodzi o to, by z każdej sytuacji, z każdego zadania wycisnąć maksimum korzyści edukacyjnych. Przynajmniej tak to tłumaczę. Niewykluczone, że naprawdę chodzi o to by nocami móc bez przeszkód pochłaniać kolejne strony pasjonujących książek. Żadna lalka, kukiełka czy pomoc edukacyjna nie wygra rywalizacji z nocną lekturą. Troszkę mi wstyd, ale cóż. Taka prawda.<br />
<br />
"Mamo, zróbmy wreszcie te kukiełki" zajęczała moja Pierwsza trzymając w ręku drewnianą łyżkę z wymalowaną buzią - podstawę zaplanowanej kukiełki.<br />
"Dobra, możemy zrobić" westchnęłam odrywając się od 700 stronicowej powieści Pata Conroya, którą podczytywałam przy śniadaniu. "Ale będziecie same musiały dla tych kukiełek uszyć sukienki".<br />
"Mamo, ale my nie umiemy szyć! Jak mamy to zrobić!" mina córci wydłużyła się troszkę jakby podejrzewała, że to taki chytry wybieg z mojej strony. Że znów się wykręcam. Nawet do głowy jej nie przyszło, jak fantastyczna zabawa czeka je w ciągu następnych dwóch dni. Jakie wyzwania, ile radości i frajdy.<br />
"Pewno, że nie umiecie. Nauczę was. To wcale nie jest trudne."<br />
"Ale igła kłuje..."<br />
"Robiłyśmy przecież korale z jarzębiny i wtedy kłucie igły ci nie przeszkadzało?"<br />
"Jarzębina była miękka..."<br />
"Filc jest jeszcze bardziej miękki."<br />
"Hmm... no dobra, mogę spróbować."<br />
<br />
Z pudełek z moimi materiałami do robótek wyciągnęłam kilka arkuszy filcu zapobiegliwie kupionych na allegro i pozwoliłam córeczce wybrać kolor. Potem złożyłyśmy arkusz na pół, zgięciem do góry, i odrysowałyśmy na nim kształt sukienki. Wycięłam sukienkę z arkusza, nawlekłam nitkę na igłę i pokazałam córeczce jak zszywać ze sobą krawędzie materiału tak by powstały rękawy i spódniczka. Wykonałam dosłownie dwa wkłucia igły opatrzywszy je komentarzem i wręczyłam robótkę córci. A córcia choć zaczynała pełna obaw już po chwili z zachwytem stwierdziła, że naprawdę potrafi szyć.<br />
<br />
Zawsze gdy mam okazję obserwować dziecko, które odkrywa, że nauczyło się czegoś nowego, że posiada umiejętność, której się nie spodziewało i cieszy się z tego odkrycia, zawsze w takiej sytuacji wewnętrznie cała zastygam w bezruchu i zachwycie. Chłonę widok uszczęśliwionego dziecka i ten moment sprawia, że i ja jestem szczęśliwa. Aż się chce powiedzieć, za doktorem Faustem: "Trwaj chwilo, jesteś piękna!"<br />
<br />
Druga córcia pojawiła się przy nas kilka minut później i zażądała filcu na sukienkę dla własnej lalki, a potem zupełnie samodzielnie odrysowała wzór, wycięła, nawlekła nici i wzięła się za szycie. Sukienka wyszła jej mniej kształtna a ponieważ Helcia spieszyła się (jak przy każdej pracy, która wymaga cierpliwości i staranności) również mniej precyzyjnie zszyta. Co spowodowało, że następnego dnia musiała szyć ją raz jeszcze gdy szwy puściły. Ale była to nieoceniona lekcja samodzielności. I chociaż widząc jak wiele można by zrobić lepiej same ręce mi się wyciągały by poprawić, doszyć lub po prostu skrytykować byle jakie szwy bohatersko powstrzymałam się od działania a również od większości komentarzy, poza tymi wymruczanymi pod nosem, że posypanie się niestarannych szwów jest nieuniknione a wtedy będzie musiała szyć jeszcze raz.<br />
[Trudno jest mi się powstrzymać zupełnie, zrezygnować z wyniesionej z domu tendencji do niezadowolenia ze wszystkiego co nie jest zrobione najlepiej. Moi rodzice nie zdawali sobie zapewne sprawy jak silnie mnie naznaczają swoją postawą i jak trudno będzie mi uwolnić się od niej w dorosłości. Możliwe też, że uważali ją za słuszną a ja teraz mam kłopot, żeby zrzucić ją z siebie bo doszłam do wniosku, że to źle skrojony, niewygodny i niepotrzebny płaszcz. Tymczasem co dzień obserwuję jak bardzo moje córki potrzebują słów mojego zachwytu w miejsce cisnących się ust a gaszących każdy przejaw samodzielności i twórczości: "przecież można to zrobić lepiej".]<br />
<br />
<br />
<br />
Tym razem przełknęłam wszystkie "można to zrobić lepiej" i spokojnie obserwowałam córki jak pracują każda po swojemu.<br />
Wkrótce dołączyła do nas i trzecia córeczka, pięcioletnia, której pomogłam wyciąć wzór sukienki i poświęciłam chwilę, by pokazać jak prowadzić igłę z nicią. Co było zresztą zupełną stratą czasu, bo moja niesforna Trzecia i tak zszyła sukienkę własnym ściegiem, co zupełnie mnie rozczuliło, bo choć ścieg był krzywy i mniej ładny oraz mniej trwały niż ten, którego uczyłam ja to zdecydowanie był opracowany przez nią samą. A niezależność i upór mojej Trzeciej coraz rzadziej mnie irytują i coraz częściej - zachwycają. Na samą myśl o tym jak wspaniała, niezależna, samodzielna kobieta z niej wyrośnie gęba mi się śmieje od ucha do ucha.<br />
<br />
Sukienkę dla kukiełki Natalkowej wycięłam osobiście z wybranego przez nią filcu, ale zszyła moja najstarsza, która w igle się zakochała.<br />
<br />
Poniżej etapy powstawania lalek - kukiełek utrwalone na zdjęciach:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQossckH37OgGgjeb67BthH1G0FjqcejnGNlAyH2m51d5Al7AdbMgUtVGAknPrdu_4Mm4SFFNw-eQvbDFjuKUF072tQtqjeuB7FJTHuXpoS_t5fjRqogAzT0yiCTdCBgY2e1pZsV0L3zK9/s1600/P1180347.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQossckH37OgGgjeb67BthH1G0FjqcejnGNlAyH2m51d5Al7AdbMgUtVGAknPrdu_4Mm4SFFNw-eQvbDFjuKUF072tQtqjeuB7FJTHuXpoS_t5fjRqogAzT0yiCTdCBgY2e1pZsV0L3zK9/s1600/P1180347.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg17KKAsUNoBYreWdhMvN-mTbT3TzzjWBpFlcCcqH1amkOT1ZVjwcGbjYjvVFs6RtYhWU87tQ7XCJya0uOVBFX5xaIqliPPSwMQ_lBq4cACBQzy4QIv5USCAnsjo-mO2qtsZi1ZZPca85MD/s1600/P1180351.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg17KKAsUNoBYreWdhMvN-mTbT3TzzjWBpFlcCcqH1amkOT1ZVjwcGbjYjvVFs6RtYhWU87tQ7XCJya0uOVBFX5xaIqliPPSwMQ_lBq4cACBQzy4QIv5USCAnsjo-mO2qtsZi1ZZPca85MD/s1600/P1180351.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0mdJkwWgYH9xO69cz-yTZM8R4iUNI3Fo80Nw0DWTVRFP2GYGMsZRCPc5MdSf_747zOnCkY0iuGYTJ_c9-wz3_IFAtaFzAAgMa9KI3CTlcIf_WLnjtW5pMcZU2g-iq_6sfiXyZ-GAGpffe/s1600/P1180380.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0mdJkwWgYH9xO69cz-yTZM8R4iUNI3Fo80Nw0DWTVRFP2GYGMsZRCPc5MdSf_747zOnCkY0iuGYTJ_c9-wz3_IFAtaFzAAgMa9KI3CTlcIf_WLnjtW5pMcZU2g-iq_6sfiXyZ-GAGpffe/s1600/P1180380.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVFmTTAggcZIA8sWdbrceLAe35uM-GSDm_hTg4LGP67AvBD0YSLNQciO81eoSJykgNmokn3otNg6zTT-v0hOl6z53kns4XiA9FdKndcd-XX6LNnY2CvHqoOtQDXfZ2sHE1ulljuWE9YvIm/s1600/P1180386.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVFmTTAggcZIA8sWdbrceLAe35uM-GSDm_hTg4LGP67AvBD0YSLNQciO81eoSJykgNmokn3otNg6zTT-v0hOl6z53kns4XiA9FdKndcd-XX6LNnY2CvHqoOtQDXfZ2sHE1ulljuWE9YvIm/s1600/P1180386.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
Lalki - kukiełki powstawały dwa dni. Sukienki trzeba było zszyć (niektóre dwa razy), włosy przykleić, sukienki ozdobić. Są teraz równie popularne jako zabawki co lalki Barbie, co tylko dowodzi jak zmieniają się gusta dziecięce. Bo na przykład ja, gdybym miała wybierać, dzieckiem będąc, czym się bawić: taką własnoręcznie wykonaną lalką - kukiełką czy nową lalką barbie, która ma całą szafę ubrań i do tego doczepiane skrzydła, trzy korony, cztery pary butów, okulary, naszyjniki i ogólnie różne takie, to z całą pewnością kukiełka wylądowałaby w kącie. Tymczasem u nas barbie spokojnie leżą w szufladzie a kukiełki śpią w łóżkach córek lub przebywają w innych eksponowanych i zaszczytnych miejscach - na wierzchu i pod ręką. Ha! Dzieci wciąż mnie zaskakują.<br />
<br />
Trwałe upodobanie do własnoręcznie wykonanych kukiełek ma, w mojej opinii, dwojakie źródło. Pierwsze: lalki te zostały wykonane własnoręcznie i są nieustannym przypomnieniem tego, że "potrafię sama". Są więc źródłem dumy, radości i satysfakcji, oraz motywacji wewnętrznej. Duży pozytywnych emocji w jednym przedmiocie. Taki przedmiot musi być pożądany. Drugie: lalki - kukiełki mają otrzymać własny teatrzyk, również własnoręcznie wykonany (może nareszcie pozbędę się tych ogromnych kartonów, które mi zawalają pokój, a których żal wynieść na śmietnik). Istnieniu owych lalek przyświeca wyraźny cel. Mają misję. Misja nadaje sens istnieniu. Ożywia je o wiele skuteczniej niż balowa suknia ożywi lalkę barbie.<br />
Kto wie? Może i ja, na dłuższą metę, wolałabym jednak taką kukiełkę. Kłopot w tym, że w mojej szkole nikt nie miał czasu na całodzienne szycie, klejenie, malowanie kartonowego teatru, pisanie własnej sztuki itd.<br />
<br />
Gdy już kukiełki ukończone, córki przyczłapały do mnie (następnego, trzeciego już dnia trwania choroby) z pytaniem czy mogłyby coś jeszcze uszyć? Filc został, nici i igły są, może by można coś jeszcze? Wyraźnie nie nasyciły się panny moje dwudniową pracą. [Wyraźnie spodziewały się też, że prośbom odmówię. Podejrzewam, że to ostatnie miało związek z wielką stertą prasowania i moją wyraźną irytacją z nią związaną.] "Dobra, czemu nie." odpowiedziałam spokojnie myjąc naczynia. Dziewczynki skonsternowane spoglądały chwilę na siebie. "Mamo? czy ty nas w ogóle słuchasz?!" zirytowała się Druga. "Słucham, słucham" oświadczyłam beztrosko. "I wiesz o co spytałam?" podejrzliwie dopytywała córka. "Tak. Spytałaś, czy możemy coś uszyć." "I wiesz co odpowiedziałaś?" "Odpowiedziałam, że dobra, czemu nie. Możemy. Z tych skrawków co nam zostały możemy zrobić kwiatki - broszki. Chcecie?" "Juhu! Chcemy! Tak!" uradowała się Pierwsza. "Ale mamo, nie mamy, tych, no wiesz, takich żeby potem przypiąć, agrafek jakiś..." dalej irytowała się Druga jakby nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście - spolegliwą i miłą mamę. "Mamy agrafki i mamy nawet coś lepszego, bo specjalne przypinki do broszek." spokojnie zmywałam dalej nie dając się sprowokować. Druga wyraźnie wstała z łóżka nie dość, że chorą to jeszcze lewą nogą. "Ale nie mamy do nich na pewno kleju..." marudziła dalej. Aniołowie użyczyli mi swojej cierpliwości. "I całe szczęście, bo wcale nie będzie nam potrzebny. Przypinki, które mam są przyszywane." "To kiedy wreszcie zaczniemy?!" upomniała się młoda. "Jak skończę zmywać..." tym razem pozwoliłam sobie na groźne łypnięcie oczami jak również znaczące spojrzenie na córkę "...talerze po waszym śniadaniu! Chyba, że chcesz mnie zastąpić?" "No dobra, przepraszam. Bardzo przepraszam." Ach, nie ma to jak kawałek przysłowiowego kija na marudne, nieco chore dziewczę.<br />
<br />
Zaraz po zmywaniu wzięłyśmy się więc za wycinanie płatków kwiatków z filcu (według własnych projektów i szablonów) a następnie szycie, dobieranie koralików, doszywanie przypinek na broszki. Wytężona praca córeczek trwała około dwóch - trzech godzin.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPDTIDxwb6vkiX9OigMbDZJwD4-AjVdcn_PtdSf_Vil_Y5g8J8-vAYS8mXK9P2hhJPRrSgn4yikH9AST_Z40b1PkY6V2IYQvm1VvQEPZmHBsCM4-wsPLiS7K5H9ex3TFedoAbzhmfRBByl/s1600/P1180396.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPDTIDxwb6vkiX9OigMbDZJwD4-AjVdcn_PtdSf_Vil_Y5g8J8-vAYS8mXK9P2hhJPRrSgn4yikH9AST_Z40b1PkY6V2IYQvm1VvQEPZmHBsCM4-wsPLiS7K5H9ex3TFedoAbzhmfRBByl/s1600/P1180396.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Efekty przeszły ich oczekiwania. Poniekąd również i moje. Przepiękne. Przeżyłam chwile prawdziwego wzruszenia.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-YN_SBCmbLbhf03c7y2HZw0ySltP9Lhz_Nd5AeXKTRa3GHvN2-kcViNl1SxVTnYFCahAHW8RIwt7B8qCQltUk7UH8qKS-mNQdYLZBXKxNNq8HgdIBot_3grrmiNqd1V91exbiWiq93_Yu/s1600/P1180419.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-YN_SBCmbLbhf03c7y2HZw0ySltP9Lhz_Nd5AeXKTRa3GHvN2-kcViNl1SxVTnYFCahAHW8RIwt7B8qCQltUk7UH8qKS-mNQdYLZBXKxNNq8HgdIBot_3grrmiNqd1V91exbiWiq93_Yu/s1600/P1180419.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
"Ta broszka jest taka piękna! Dam ją komuś w prezencie!" emocjonowała się Druga. "Już wiem! Babci!"<br />
<br />
Dlaczego wszystko trafia do babci? Może i ja kiedyś będę babcią. I dostanę wreszcie tę koślawą broszkę z filcu i korale z makaronu.<br />
<br />
PS. Dla wszystkich ciekawskich, którzy podpytują "co w tym czasie robić z maluchem, który właściwie, niestety, głównie przeszkadza?" Odpowiedź znajduje się na zdjęciu powyżej. Moja trzylatka, za mała by szyć, potrzebując brać udział we wszystkim co robimy, wykonywała dla siebie bransoletkę. Wielu prób wybierania korali, nawlekania, rozsypywania i zbierania trzeba było zanim córka uzyskała oczekiwany efekt. Niewykluczone też, że w końcu się znudziła i wersja, która została była przypadkowa. ;)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com2