niedziela, 6 listopada 2011

"Trzeba to sprawdzić w encyklopedii!"

Wzruszyłam się ostatnio. Całkiem niedawno (będzie ze dwa dni temu) moje córki odwołały mnie gromko od prac kuchennych "mamo, choć tu! musisz to zobaczyć! natychmiast!" więc poleciałam. Ze ścierą w ręku, z pianą kapiącą z pośpiesznie wycieranych dłoni, z lekkim zniecierpliwieniem w duszy (no, żebym ja naprawdę nie mogła nawet przez pięć minut!...) poszłam do pokoju zobaczyć, podziwiać i zareagować. "Mamo! Robak!" dramatycznie oświadczyła najstarsza, która nie znosi robaków. "No, robak! Mamo patrz!" zaaferowana Helcia poparła siostrę pochylając się nad malutkim stworzonkiem. Łucja z fascynacją obserwowała małą czarną uskrzydloną kropeczkę. "To mucha!" oświadczyła z przekonaniem. "Nie, to nie mucha, mucha jest większa" stwierdziła Hela. "Wygląda i chodzi jak mrówka. Bardzo mała mrówka" dodała z przekonaniem. "Nie, co ty, jest czarne, jak mrówka, ale ma skrzydełka. Mrówka nie ma skrzydełek" zaprotestowała Nadziejka. Chwilę przesuwały patyczkiem maluteńkiego robaczka. "No, i nie ma nóg. Tylko pełza." Oświadczyła obserwatorka Helena. "Trzeba to sprawdzić w encyklopedii!"

Właściwie to wcale nie byłam im potrzebna. Stałam i patrzyłam z tą nieszczęsną ścierką w dłoni a całe zniecierpliwienie odpływało w siną dal. Obserwacja została przeprowadzona prawidłowo, praca w grupie na piątkę, wnioski wysnute trafne. Dobrze, że jeszcze nie umieją czytać, jeszcze się mamusia na coś przyda zanim znów pogna do garów.

Cały zabieg trwał kilka minut. Na koniec robaczek został zgodnie zlikwidowany. Likwidację zaproponowała Nadzieja ("Trzeba go zabić!"), która się boi, Hela zgodnie potwierdziła potrzebę usunięcia intruza i zaproponowała metodę likwidacji ("No, ja go zabiję! Zgniotę go!"). Nadzieja odnalazła i przyniosła narzędzie likwidacji (grubą książeczkę o twardych kartkach) a Łucja pilnowała, żeby drań bokiem nie zwiał. Hela załatwiła robaczka skutecznie. "Rozsmarowałam go! bue, rozmazał się... jest maziowaty" dodała na koniec. Praca w grupie, zgodna, z podziałem funkcji i zadań. I proszę, dzieci sobie radzą. Ale mamusia musi patrzeć.

Czym był robaczek nie udało nam się jeszcze ustalić. Wyglądał jak pełzająca meszka, bez nóg. Ale moje córki przeprowadzeniem tego mini projektu "robaczek" zachwyciły mnie i wzruszyły. A robaczka w tej sytuacji pal sześć.

1 komentarz:

  1. Doskonałe! Najpiękniejsze chwile, ukoronowanie całej pracy Mamy!!! Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń