Dziadek fajny jest o tym każdy wie.
Ostatnio dziadek ostrzył noże. Nie żeby jakąś tam ostrzałką sklepową - takie zabawki się dla kobiet kupuje - dziadek, prawdziwy facet, ostrzy na szlifierce. Iskry lecą oraz wióry, zgrzyta i świszcze - jest szał. Czasem mam wrażenie, że dziadek się tak przed kobietami popisuje. Tak czy inaczej dobrze mu to wychodzi, noże są ostre, kobiety zadowolone z noży oraz zachwycone męskością głowy rodziny.
A czasem się trafi skutek uboczny.
Ostatnio skutkiem ubocznym były opiłki żelaza. Oczywiście, zawsze są, ale tym razem zostały wykorzystane.
Hunowie i tatarzy (czytaj: Nina i jej córeczki) dnia pewnego najechali rodzinny dom (czytaj: wpadli na chwilę w odwiedziny do dziadków). Ujrzawszy komplet naostrzonych noży przywódca najeźdźców zazgrzytał zębami z bezsilnej złości i jęknął "a moje takie tępe!", zaś dziewczynki z zainteresowaniem obległy mistrza - ostrzyciela. Posypały się pytania, niczym te iskry ze szlifierki. Dziadek pytania lubi. Lubi odpowiadać. Czasami również sam pyta.
"Drogie dziewczynki, a co to jest?" spytał dziadek pokazując kupkę opiłków. "Czy to jest brud?" Wiadomo, wygląda jak brud, ale skoro dziadek o to pyta to pewnie brudem nie jest... Czym jest w takim razie? I jak się zachowa gdy przysuniemy do tego "czegoś" magnes. Drobniuteńkie kawałki metalu, okruszki, opiłki, w pobliżu magnesu zaczęły zachowywać się arcyinteresująco. Wędrowały za magnesem po stole. Przyklejały się do kartki w miejscu, w którym do tej kartki po jej drugiej stronie, przylegał magnes. Zupełnie niezwykłe było też sprawdzanie jakie materiały "przepuszczają" pole magnetyczne. Talerzyk przepuszczał: opiłki tańczyły na powierzchni talerzyka jak im magnes przytknięty do spodu talerzyka zagrał. A jeszcze łączyły się ze sobą tworząc "jeża" i prezentując jak układają się linie pola magnetycznego. Istne cuda.
Magnesem udało się też namagnesować monetę, która później przyciągała opiłki, choć sama magnesem nie była. Nóż zaś choć przepuszczał pole magnetyczne to namagnesować się nie dał.
Dużo się działo i doświadczało. Zadawało się dużo pytań i otrzymało dużo odpowiedzi. Znakomicie się zapamiętało.
Kilka dni później przykręcałam malutkie śrubeczki malutkim śrubokręcikiem z wymienianymi malutkimi końcówkami. Śrubokręcik przyciąga śrubki, choć końcówki nie są z magnesu. Córka sprawdziła. "Już wiem! Tam w środku na pewno jest magnes, i ten magnes namagnesowuje te końcówki i dlatego one przyciągają śrubki!" triumfalnie oświadczyła córka.
Innym razem u dziadków córka wypatrzyła dziwne urządzenie. Ot, wyglądało jak złota czapeczka krasnoludka dyndająca na długim złotym patyczku. Zastanawiające. "Babciu, do czego to służy?" Babcia jest fajna i o tym też wie każdy. Ponadto babcia jest czasem jak dziadek. Czasem zamiast wszystko wyjaśnić zadaje pytania. Wyciągnęła świecę, odpaliła, odczekała, chwyciła za złoty pręcik, uniosła nim złoty kapturek nad płomień, powoli opuściła... "swąd, iskiereczka, dymu wstążeczka i - zgasła świeczka". Potem trzeba było to zrobić jeszcze ze dwa razy nim emocje opadły. "Dlaczego świeczka gaśnie, choć nikt jej nie zdmuchnął?" spytała babcia. Stałam z boku, ściskałam kciuki - totalnie na wdechu! Napięcie rosło z każdą sekundą! Pamięta - nie pamięta - pamięta - nie pamięta? [Bawiłyśmy się świeczkami i ich gaszeniem z rok wcześniej omawiając sposoby gaszenia pożaru ;)]
"No tak! Ona tam nie ma powietrza i się dusi! Dlatego ogień gaśnie!" zawołała córeczka.
Naturalnie córka nie pamięta naszych zabaw sprzed roku (sprawdziłam). Ale to co ważne - jest tam gdzie powinno być.
Są takie chwile, trafiają się znienacka, gdy człowiek czuje, że żyje, gdy raduje go to; gdy napawa go dumą, że jest tym kim jest i robi to co robi. I ja tak mam czasem. Mała rzecz a cieszy.
:)
Należymy do grona szaleńców, którzy zdecydowali się realizować obowiązek szkolny poza szkołą. Ten blog to swoista forma dokumentacji naszych poczynań, osiągnięć moich panienek i moich refleksji. A tak naprawdę to zapis mojej samoedukacji jako kobiety, matki,nauczyciela domowego, człowieka. "Kochaj i rób co chcesz!" - św. Augustyn.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pięknie :)))
OdpowiedzUsuńOj cieszy, cieszy. I nawet duma ogarnia... cudne to chwile.
I jak zwykle prześwietne pióro.
Niektórzy to nazywają motylami ;-)
OdpowiedzUsuńhttp://dwaplustrzy.blogspot.com/2012/05/marcepan-motyle-i-nauka.html
:-)