środa, 19 lutego 2014

Klocki matematyczne. Domino - odsłona pierwsza

Jeden ze sposobów kształtowania pojęcia liczby to zabawa klockami.

[W ogóle zabawa i metody opierające się na manipulacji konkretnymi przedmiotami wygrywają, gdy przychodzi do nauki matmy u małych dzieci -wie to każdy kto poczytał Edytę Gruszczyk - Kolczyńską, Mirosława Dąbrowskiego a również moja mama, która nie czytała żadnego z nich za to wychowała szóstkę dzieci.]

Klocków jest wiele rodzajów i można je wykorzystywać na różne sposoby. Oto jeden z naszych.

Zabawa jest banalnie prosta a polega na tym by do każdej z rosnąco ustawionych liczb ułożyć odpowiednią liczbę klocków. Wariantów zabawy mnogość przeogromna a kto co lubi to wybiera. W naszym domu to ćwiczenie wykonujemy przy użyciu co najmniej czterech rodzajów zapisów liczbowych (na kartonikach zapisanych markerem, wyciętych z filcu, plastikowych, drewnianych klocków) a w tym przypadku moja trzecia córcia wykorzystała układankę - liczbowy pociąg - dostaną od babuni.  Córcia dziarsko liczy do... nie wiem ilu. Na pewno do 20, może i 30. [A jeśli tak to i do 100 by mogła. Ale nie sprawdzałam. Córcia też się nie chwaliła. Zabawy z liczbami nie są zbyt popularne u nas w domu. Zdecydowanie rządzi Czajkowski i baletki.] Dość, że liczy i rozpoznaje cyfry. Najpierw układa więc ciąg liczb a potem zabieramy się za ustawianie wież. Do każdej liczby odpowiednio duża wieża.



Każda kolejna o jeden klocek, o jeden schodek, wyższa. Klocków również używamy różnych, czasem wcale nie są to klocki lecz pchełki, lub kartoniki z obrazkami, lub ziarna białej fasoli. Jednak te konkretne klocki najlepiej spełniają swoje zadanie pierwszej wizualizacji liczby, stopniowego przejścia od konkretu do abstraktu (dzięki temu, że są to klocki, nie mające żadnego zastosowania w życiu, więc nie są to już obiekty z życia lecz takie sobie kolorowe kawałki drewna), a co równie ważne stojące obok siebie wieże wyraźnie dają się porównywać (o jeden klocek więcej, o jeden klocek mniej).




Jeszcze jedna zaleta tychże klocków jest taka, że kupuje się je w opakowaniu nie mniejszym niż 400 sztuk. Można też więcej oczywiście. Dużo klocków - dużo wież. Dużo dużych wież. Można porównywać wieżę z 5 klocków z wieżą z 25 :) Jest to też zabawa ćwicząca małą motorykę, koncentrację, wytrwałość, biegłość w liczeniu i oczywiście zaczynać można już z 3 latkiem. Same zalety mają te klocki nasze.



Cóż to za klocki niezwykłe przewspaniałe?
Domino.
Że co? Że nie wyglądają? A struś wygląda jak ptak? A jest. I to jest domino właśnie.


To jest takie domino, z którego układa się takie skomplikowane układy, które po przewróceniu jednego klocka kładą się całe przewracając kolejno wzajemnie i wygląda to fantastycznie. I takie klocki domino można nabyć na allegro za niecałe 60zł. I ja je byłam nabyłam i teraz nacieszyć się nie mogę jaki to był dobry pomysł. Te niepozorne klocki mają wiele ciekawych zastosowań i są u nas w nieustannym użyciu. Córki za nimi przepadają. 
Sprawdzają się świetnie przy wizualizacji systemu dziesiętnego, przy nauce dodawania, odejmowania, dzielenie i mnożenia, porównywania wielkości liczb. Oczywiście ich klasyczne zastosowanie - ustawianie długiego węża, który się przewraca po popchnięciu pierwszego klocka  - jest również fantastyczną zabawą i wcale nie za trudną dla dzieci w wieku 6 - 8 lat.
Ha, przy okazji zareklamowałam dobrą zabawkę. Ale warta reklamowania, więc sumienie mam czyste :).

Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich czytelników.