poniedziałek, 2 marca 2015

Ernest Bryll



Zawiesiłam jednodniwo pracę nad postem o czytaniu, żeby podzielić się z moimi czytelnikami garścią refleksji patriotycznych.
Może i nie do końca to miejsce, ale kontekst samoedukacji, dojrzewania, nabywania doświadczeń zachowany, a bardzo mocno przeżyłam dziś pewien koncert i chcę o tym przeżyciu napisać.

Na urodzinowy koncert Ernesta Brylla niespodziewanie zaprosiła mnie mama, która pragnęła nań pójść, a że zawsze milej w towarzystwie więc poszukując takowego zadzwoniła do mnie. Nie trzeba mnie było namawiać, ja bardzo chętnie, małżonek został z dziećmi a ja poleciałam na wypas.
Dla wszystkich niezorientowanych informacja, Ernest Bryll to poeta. Kim by nie był i co by nie robił przede wszystkim był, jest i będzie poetą. Jest też zakochanym w swojej ojczyźnie Polakiem. Pisze z niezwykłą przenikliwością a jednocześnie prostym językiem trafiając wprost do serca, do duszy. I ma niezwykłe poczucie humoru oraz prostotę obejścia.
Koncert składał się z piosenek pisanych do jego wierszy przeplatanych wierszami czytanymi przez autora.
Jest to, najprawdopodobniej, najbardziej poruszający koncert na jakim miałam przyjemność być w swoim życiu. [Teraz będę troszkę odsłaniać swoją duszę, nie lubię tego robić, ale dziś jest wyjątkowo.]. Otóż właśnie w kontekście patriotyzmu będę pisać bo przeżywam.
Wraz z mężem pochodzimy z pokolenia '80 i '81. Mąż historię lubił zawsze i zorientowany jest w najnowszej. Ja wychowywałam się w domu gdzie przechowywana była przenośnia drukarnia do "bibuły" - choć tego nie pamiętam, "bibuła" zaś pojawiała się również, gdy ja jeszcze nie umiałam czytać. Za to słuchać umiałam i słuchałam Jacka Kaczmarskiego, "Kolędy nocki" itp. Czym skorupka w młodości nasiąknie... Rodzice chętnie z nami rozmawiali a dotkliwość minionego ustroju odczuliśmy wszyscy na własnej skórze, więc nie sposób mi zapomnieć lub nie rozumieć. Ostatnio zaś, czując się niedobrze we własnej ojczyźnie, zgnębiona sytuacją polityczną, ekonomiczną, demograficzną i społeczną naszego kraju myślałam nie raz, że łatwiej było moim rodzicom. Przynajmniej mieli pragnienie i potrzebę wolności. A dziś, okłamywani przez mainstreamowe media i kłamliwych polityków Polacy jak owcy w owczym pędzie gnają na zatracenie własnego kraju. Na tym konkretnym polu zżera mnie gorycz i żal. I udręka. Wychowywałam się w pragnieniu wolności, w uczciwości i prawdzie. Czytywałam Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Sienkiewicza. Podziwiałam bohaterów wojennych. Wierzyłam w wielkość Polaków walczących o wolność w Polsce i poza jej granicami. Cieszyłam się idąc do wyborów pierwszy raz, nigdy nie opuściłam żadnego głosowania. 
Z roku na rok staję się coraz bardziej cyniczna, gdy obserwuję naszą polską scenę polityczną. Śmiać się czy płakać? Często rozmawiam o sytuacji naszej Ojczyzny z mężem. Jesteśmy już za starzy, by zmieniać nasze poglądy. Nie wyjedziemy z kraju, bo tu jest nasze miejsce - chyba, że wybuchnie wojna. Ale pomiędzy wierszami zdarza nam się refleksja o przyszłości naszych dzieci. Bywamy zgodni - chcemy uczyć je języków obcych. Nasze dzieci muszą mieć możliwość wyjazdu. Czy to dobre podejście? 
Jaki jest nasz patriotyzm? Czy wychowujemy dzieci w duchu patriotyzmu? 
Wszystkie święta narodowe, patriotyczne są przez nas zauważane, obchodzone. Rozmawiamy o Powstaniu, powstańcach, żołnierzach wyklętych... Warszawiaków pomordowanych wspominamy chodząc po Ochocie, gdzie co krok, to tablica upamiętniająca miejsca mordów. Z okna widzimy popiersie Narutowicza, a nasze córki wiedzą kim był, lubią słuchać historii wojennych i powojennych. Dziewczynki wzrastają również obserwując nasze zaangażowanie podczas wyborów, słuchają naszych rozmów, zadają pytania a my odpowiadamy. A jednak... moi rodzice, jak pamiętam, mieli w sobie tyle nadziei! A my mamy tyle goryczy. 
Nasza codzienność nie jest smutna. Lubimy siebie, z dzieciakami w domu bywa głośno, bywa gniewnie, bywa radośni, nie ma ani czasu ani możliwości by topić się w goryczy i żalu. Nasze życie ma głęboki sens, który nadaje mu Bóg i nasze powołanie. Na co dzień nie odczuwamy tych patriotycznych rozterek zbyt mocno. Oglądamy Wiadomości z lekkim szyderstwem i rezygnacją wysłuchując rewelacyjnych rozważań na temat koloru sukienki podczas gdy nikt nie informuje nas co dzieje się w tylu krajach całego świata. Dookoła nas lemingi w hipsterskich okularach pałaszują z smakiem kiełki sushi popijając je żołędziową eko-frappe latte pogardliwie spoglądając na nas z wyżyn swego uporządkowanego, godnego singielskiego życia. 
Co ja tu robię? Gdzie podziały się moje ideały? Gdzie radość z odzyskanej wolności, którą przekazali nam nasi rodzice?
Przecież nie w przekonaniu, że moim dzieciom będzie lepiej daleko stąd? 
Przez barierę cynizmu przebił się Ernest Bryll.
Jeden z pierwszych wierszy prezentowanych wierszy był to  song z "Kolędy nocki" - "Pójdźcie za naszą gwiazdą". 
Ernest Bryll wspomniał, że nie lubi własnych wierszy. Wciąż ma nadzieję, że przestaną był aktualne, że ludzie przestaną się z nimi utożsamiać, przestana je czytać i lubić. Ta nadzieja wciąż się nie spełnia. (Pomimo ważnego i trudnego przesłania koncert był radosny a Bryll ma niezwykłe poczucie humoru i prostotę obejścia, łzy wzruszenia łączyły się u mnie ze szczerym rozbawieniem.)
Poznałam ten song jako część świeżej historii życia moich rodziców, mojej Ojczyzny. Dziś przypomniał mi się jak jako pieśń o nadziei, aktualny, świeży, przebijający barierę goryczy i żalu.

Kolejna, poruszająca mnie piosenka, której tekst przywołam to Pieśń Kronika, wiersz Brylla, którego można posłuchać w wykonaniu Marka Grechuty na youtube. 

"Pieśń kronika"

Ta ziemia taka czysta, jakby umieciona skrzydłem aniołów.
Cicha i równinna, tyle już wycierpiała, a zawsze dziecinna.
Ufa, że dobroć jest tylko dobrocią,
a prawo tak jest prawem, jak pola się złocą,
kiedy żyto dojrzewa, jak zimą śnieg pada.
Tu wierzą wciąż, że sąsiad szanuje sąsiada,
że chleb jest święty, jeszcze świętsza praca.
Ta ziemia wielkiej myśli, kiedy ją zdeptano
jak ogień tysiąc iskier - tysiąc wielkich ludzi rozrzuciła po świecie.
Kto pustynię budził, kto gasił żar równika
kto topił lodowiec, jeśli nie iskry jej - wielcy synowie współumarli z tęsknoty.
Teraz powróceni w jedno wspólne ognisko
zbudują na ziemi więcej, niźli ktokolwiek - widzę to ja ślepy.
Ta ziemia taka czysta, jakby umieciona skrzydłem aniołów.
Cicha i równinna, tyle już wycierpiała, a zawsze dziecinna.
Ufa, że dobroć jest tylko dobrocią,
a prawo tak jest prawem, jak pola się złocą,
kiedy żyto dojrzewa, jak zimą śnieg pada.
W dalekich ziemiach za to umierali moi ojcowie.
Za gniazdo bociana, za chleb, za tę równinę, co niepokalana.
Za to powietrze ze wszystkich mądrości najzdrowsze,
za ludzi zgodnych, mądrych i cierpliwych,
za najwierniejszych z wiernych, uczciwych z uczciwych.
Za mą Ojczyznę-Polszczyznę, Mazowsze.
W dalekich ziemiach za to umierali.

Wszystkie wiersze opatrzone były komentarzem Autora. Często zabawnym, równie często wzruszającym, pełnym zadumy. Anegdotą o powstaniu wiersza, ludziach, których Bryll spotkał, fragmentem z historii jego życia, starszej i współczesnej. Wszystko co mówił chłonęłam duszą i sercem a rozum mi podpowiadał: "Spójrz oto człowiek, który przeżył więcej niż ty, widzi jak jest i nie traci nadziei. Jest Polakiem." 
Może być trudno to zrozumieć czytelnikowi, ale dla mnie było to żywe spotkanie z patriotą. I natchnienie do wychowania na patriotów własnych dzieci. Trochę naiwnych, wrażliwych, idealistycznych. Walecznych. Niezłomnych. Trwających w Ojczyźnie.

"Aniele mych pradziadów"

Aniele mych pradziadów chłopskich daj tę siłę 
Z jaką się w bezimiennej powstaje godzinie
Gdy pół nocy pół świtu. Gdy świat ucichł w zimie
I ojczyzna jest - jakby Boga już nie było

Modlitwo moja. Teraz nie umieraj
I dla nas niebo wysoko otwieraj
Bośmy już zapomnieli cośmy tam widzieli
Rzuć nam na ziemię promień - abyśmy się wspięli
Choć trochę wyżej i patrząc z półnieba
Ujrzeli swe życie tak jak pewno trzeba

Aniele mych pradziadów. Wspomóż naszą słabość
Zapal gwiazdy jak świecę. To czas gdy się rodzą
Najczystsze nasze myśli, a zmory przychodzą
By je jak owce dusić i zabijać radość

Modlitwo moja. Nie odchodź, nie gaśnij
Powiedz że zaraz wszystko się wyjaśni
Byśmy nie zapomnieli, że przyjaciół mamy
Oni wołają do nas, my do nich wołamy
I przez głuchotę, tępotę ciemności
Kiełkują pierwsze promienie radości.

Przywołany powyżej wiersz jest wołaniem i mojej duszy. Bryll przemówił do mojego serca. Obudził mój patriotyzm. Czy też te właśnie uczucia, które spodziewałam się czuć myśląc o swoim patriotyzmie. 


 Piosenek i wierszy było dużo. Bryll wspominał czasy gdy zakładał w Irlandii polską ambasadę, opowiadał anegdotę o wizycie w restauracji Sushi, wspominał swoją babcię i mówił o kogucie mieszkającym na Mokotowie. 

Na zakończenie Krystyna Prońko zaśpiewała "Psalm stojących w kolejce". (Nie będę przywoływać tekstu. Zakładam, że tego po prostu nie można nie znać. Jeśli jednak to odsyłam do youtube.)
Pierwsza moja myśl była taka, że song jest - o zgrozo - aktualny! Gdyby nie dzieci i Bóg nasze życie byłoby właśnie takim staniem w kolejce. A jednak. Jaka jest szansa, że jeśli będziemy stać wytrwale kamienie "polecą jak lawina przez noc"? Sporo kamieni wyjechało na wyspy w poszukiwaniu innego życia. Część dała się zaprząc w jarzmo pozornego szczęścia konsumpcyjnego stylu życia i pewnie nawet nie widzi, że to droga donikąd. Nie ma już tej jednej, wielkiej kolejki tlącej się buntem. Czy wzrośnie?
Czy moi rodzice nie byli jednak w lepszej sytuacji? Bardziej... klarownej? Niewola była niejako oczywista. Dziś, przekonywani, że jest super a będzie jeszcze bardziej Polacy dają się okłamywać, byleby tylko kupić sobie trochę "świętego spokoju".  

Wróciłam poruszona, wzruszona. Zamyślona. I ugruntowana w poczuciu słuszności co do edukacji domowej. W tej sytuacji szkoła? PAŃSTWOWA? Wykluczone. Emigracja? Nie, dziękuję. To moje miejsce.