niedziela, 8 września 2013

Reminiscencje z wakacji


 „Mamo, oderwij się na chwilę od tego komputera i posłuchaj bo to jest naprawdę niezwykła historia! Kiedy byłyśmy na wakacjach, no wiesz gdzie, miałyśmy taką niesamowitą przygodę! Ty nic o tym nie wiedziałaś, byłaś w kuchni i gotowałaś obiad, a my poszłyśmy daleko, daleko, to znaczy nie tak bardzo daleko, tylko na pole za stodołą. I tam spacerowałyśmy w zbożu. Aż tu nagle pojawił się kombajn! Jechał prosto na nas! Kierowca kombajnu wcale nas nie widział i nie słyszał (bo kombajn robi okropny hałas). My uciekałyśmy przed tym kombajnem najszybciej jak się dało, ale on był coraz bliżej i bliżej! I prawie nas doganiał i mógł nas złapać i zabić! Nagle Łucja się potknęła o korzeń i łups! Wywaliła się! A ten kombajn był tuż za nią! Wtedy ja ją złapałam i podniosłam, i zarzuciłam na ramię i pobiegłyśmy dalej. I, uff…, udało się. Kierowca kombajnu nas zauważył i przestał za nami jechać. Byłyśmy uratowane.”

„Nadzieja, patrz, jemy zboże!” „Jak to zboże? Gdzie?” „W zupie są kluski. A kluski robi się z mąki. A mąkę robi się ze zboża. Mieli się zboże w młynie i z tego powstaje mąka. Prawda mamo? No, i z tej mąki są zrobione kluski. Czyli my jemy w tej zupie zboże.”

Wakacyjny pobyt na wsi bije rekordy popularności w plebiscycie „co lubisz robić najbardziej” głównie z powodu niewielkiego zalewu kilkanaście kilometrów dalej, gdzie dziewczynki bawią się w wodzie. Ale są i inne atrakcje. Długie spacery, podczas których można zadawać niekończące się pytania i uczyć jak zbudowany jest świat i jak działają rządzące nim mechanizmy. Mrożące krew w żyłach przygody, które przeżywa się gdy mama nie patrzy. Nawet jeśli tylko w wyobraźni.
Jedna z najbardziej niezwykłych cech tego okresu, gdy dzieci są małe, niezwykłych i najbardziej fascynujących, to możliwość obserwowania jak dzieci się zmieniają. Uczą się myśleć. Wiązać ze sobą drobne wiadomości, efekty własnych doświadczeń oraz obserwacji w długie łańcuchu przyczynowo-skutkowego. Dlatego (prawie zawsze) cierpliwie odpowiadam na pytania. Ciągi pytań. A potem czekam. Pewnego dnia dziecko mnie zaskoczy. Z zachwytem będę słuchać wywodów małej dziewczynki wzruszając się, kiedy ten krasnoludek tak urósł? Kiedy tak zmądrzał, nabył tyle wiedzy i orientacji w świecie? I nawet mi przez myśl w tym momencie nie przyjdzie, że – cóż, nie ukrywajmy – spora zasługa to moje gadulstwo, coś pokazałam („A tu na polu rośnie zboże, to żyto”), coś wytłumaczyłam („Jak działa młyn? A tak…”), czemuś potwierdziłam, czemuś zaprzeczyłam. Znalazłam czas by słuchać i mówić. Wtedy mi nie przejdzie przez myśl, jak duża jest zasługa matki, która niepostrzeżenie i niezmordowanie towarzyszy małemu człowiekowi w jego drodze przez świat. Ale z pewnością uświadomię to sobie w wolnej chwili a ta świadomość nada sens kolejnym niekończącym się ciągom pytań i odpowiedzi.


A tak w ogóle to dzieci są gwarancją codziennej terapii śmiechem. Łucja potykająca się o korzeń na środku pola i Helena zarzucająca ją sobie na ramię powaliły mnie na kolana. Leżę i kwiczę. ;)

2 komentarze:

  1. Opowieść mrożąca krew w żyłach. Mają dziewczyny wyobraźnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrawiam mamę edukującą domowo! Gratuluję bloga i życzę powodzenia.

    OdpowiedzUsuń