niedziela, 10 listopada 2013

Z życia jeży. O tym jak bawimy się dramą.

Był taki dzień, gdy uczyłyśmy się o jeżach. Zaczęłyśmy od sympatycznego tekstu, zadawałyśmy  dużo pytań, oglądałyśmy przepiękne zdjęcia (między innymi z blogu Roberta Dejtrowskiego). Niestety, w tym roku zaobserwować jeża się nam nie udało, a tego, który mieszkał po sąsiedzku kilka lat temu, jeszcze na Sadybie, dziewczynki już nie pamiętają. Niestety, jeż tylko z obrazka i zdjęcia.
Ale zadanie po tych dwóch dniach czytania i oglądania jeży miało być dość proste. "Wyobraź sobie, że jesteś jeżem, napisz o sobie kilka zdań." Od  razu zaznaczam, że nie ja wymyśliłam to ćwiczenie. To informacja na wypadek, gdyby ktoś uznał, że ćwiczenie jest durne (więc i autor pomysłu durny), bo jeże nie umieją pisać. A poza tym nie myślą jak ludzie więc gdybym była jeżem to pewnie ograniczyłabym się do czegoś takiego: "jeść, jeść, owad, jeść, ślimak, jeść, uwaga niebezpieczeństwo - stać, bezruch, zwinąć się, przeczekać, cisza, bezpiecznie, iść,  jeść, jeść, owad, iść, woda, przepłynąć, iść, jeść, jeść, owad, jesień, zima liście liście,liście, spać." czy coś w tym stylu. W związku z tym wymagać od dziecka wyobrażania sobie, że jest jeżem i jeszcze na dodatek pisania o tym to irracjonalny pomysł. I nic dziwnego w sumie, że moja córka oświadczyła, że nie umie. Ale ponieważ na każde polecenie zaczynające się od słowa "napisz", na przykład: napisz kilka zdań o sobie lub inne: napisz kilka zdań o swoich wakacjach, mówi dokładnie to samo więc zamiast zaakceptować nieumiejętność komponowania krótkich wypowiedzi pisemnych na temat życia jeży postanowiłam moją 7 letnią córkę zmusić do napisania tekstu. A zacząć od tegoż właśnie jeża, bo temat dobry jak każdy inny, niewykluczone, że właśnie z racji fantastycznego pomysłu personifikacji małego ssaka ciekawy i nietuzinkowy. Postanowiłam więc pomóc jeża zrozumieć. Doprawdy, teraz jak sama siebie czytam to mam wrażenie, że na mózg mi padło ze szczętem. Zrozumieć jeża. Empatyczna się taka zrobiłam.

Dziwne to czy nie ale siadło mi na ambicję. Wszak takie "wczucie się w jeża" powinno być swego rodzaju wyzwaniem. Zaś stworzenie krótkiej notki to doskonałe ćwiczenie literackie. I w tym kontekście postanowiłam chwycić byka za rogi, czy raczej jeża za kolce i zainspirować. (Podejrzewam również,że na jeżu nie poprzestanę, od dziś będziemy się tak wczuwać w co popadnie, na przykład w krzesło, oto potęga wyobraźni!) Dość, że aby celu dopiąć sięgnęłam per aspera ad astra poniekąd i postanowiłam pobawić się z córkami w jeże. Taka mała dramowa wprawka. Dlaczego per aspera zapytasz czytelniku? Bo ja zwyczajnie za stara na to jestem i nieswojo, żeby nie rzec - głupio - się czuję w takich sytuacjach. Ale czego się robi dla sprawy?

Dziewczynki wzięłam z zaskoczenia. Przysiadłam na czworaka na podłodze, dookoła rozsypane kasztany i liście (zadbałam o atmosferę) i oświadczyłam marszcząc nos i robiąc "ryjek"- Drogie moje dzieci jeżyki. Teraz ja, mamusia jeżyca, muszę wam objaśnić kilka nader ważnych spraw. Nadeszła jesień. A jesień to pora dla nas jeży szczególna. Szykujemy się do zimy. Zima zaś to taki czas, gdy.... -  zawiesiłam głos - Pada śnieg! Jest zimno! A my, jeże, zasypiamy! - zawołały dziewczynki. - Słusznie, drogie dzieci jeżyki!

Zabawa w jeże trwała jakiś czas, a ponieważ najmłodszy jeżyk zbuntował się ociupinkę więc mama jeżyca wzięła go do piersi, żeby nakarmić - przy okazji wywołując lekkie zdumienie informacją, że owszem, skoro jeże są ssakami to karmią małe własnym mlekiem. Wkrótce małe jeżyki przynosiły mamie jedzenie a mama komentowała co jadalne a co nie, przeszły również szkolenie obronne czyli naukę zwijania się w kulkę i unikania niebezpiecznych zwierząt oraz bardzo rzetelnie usypały z suchych liści kopczyk aby się w nim schować na okres zimowych chłodów.
Szczerze mówiąc z ulgą odetchnęłam gdy wreszcie powróciłam do własnego ciała. Być jeżem to zadanie dość skomplikowane i niewygodne dla człowieka. Ale moim córkom się podobało. I nie przeszkodziło wcale, że najstarsza ma już 8 lat. Bawiła się w jeża z ogromnym zaangażowaniem. A następnego dnia podczas spaceru moje córki nazbierały całe naręcza liści jesiennych. Dla jeży. Aby było im wygodniej i cieplej.
Trudno orzec na ile taka zabawa jest skuteczna, rzecz wyjdzie w praniu, że tak powiem. Dość, że tuż po zabawie córeczka z entuzjazmem siadła do pisania wspomnień z okresu bycia jeżem. Tekst zaczął się zdaniem: "Bardzo fajnie jest być jeżem". I wcale nie przeraziło jej, że aż 5 wyrazów w jednym zdaniu! Siadła i napisał. Ja zaś odetchnęłam z ulgą.
Jeże zaliczone. ;)








2 komentarze:

  1. Świetnie się czyta :-) Brawa dla mamy jeżycy :-)
    A dzisiaj akurat Dzień Jeża (tak, tak :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ninko to wam się przyda lektura Tropami Przyrody:) W jednym z archiwalnych numerów jest spory tekst o jeżach. I fajne zdjęcia- także małych, jeszcze białych jeżyków. W sumie mogłabym Wam zeskanować i wysłać, ale coś mi ostatnio nie chciało załączników wysyłać, a ja nie mam siły z tym ustroistwem walczyć. Jak nie zapomnę, to jeszcze sprawdzę. Pozdrawiam mamo jeżyco. A od jeżycy do jeżycjady niedługo? Rozmawiałyśmy ostatnio o tym. My zaczynamy jak tylko do biblioteki dotrzemy;)

    OdpowiedzUsuń