czwartek, 26 lutego 2015

W co się bawić...? Gry cz.I "Misie" "Mała wielka myszka" "Stuku - puku"

W pocie, łzach i bólu powstaje post o czytaniu, więc tymczasem zaprezentuję pierwszy post o naszych ulubionych grach. Jakość zdjęć zapewne pozostawia wiele do życzenia ale to nie konkurs fotograficzny tylko między rodzicielskie doradztwo więc muszą wystarczyć.

Szanowni państwo, otóż gotowe gry są przewspaniałym wynalazkiem, bo bawią, uczą a na dodatek świetnie nadają się na prezent, dzięki czemu nie rośnie nam liczba lalek barbie. Przynajmniej nie tak lawinowo. Dla mnie osobiście są sporym ułatwieniem, bo nie muszę wymyślać pomocy dydaktycznych, często wystarczy wybrać właściwą grę.

Pierwsza zabawka to drewniana układanka, mająca już z 5 lat. Obsłużyła cztery panny, teraz zaczyna się nią bawić niespełna dwuletnia Piąta. Na zdjęciu "Misie" prezentuje Czwarta, która na tej zabawce uczyła się dopasowania elementów, nazywania emocji, kolorów, opisywania ubrań.
Bardzo cenię sobie tą układankę, bo posiada sporo wymiennych elementów dzięki czemu dziecko chętnie bawią się nią dłuższy czas w skupieniu i ciszy. Bezcenne! Tak, tak, dla mnie bezcenne - nie jedna mama uśmiechnie się pod nosem, nie zaprzeczam.  Szczególnie jednak cenna dla dziecka. Bo dzieci mają potrzebę samodzielnej skupionej pracy i lubią zabawki, które takiej pracy sprzyjają.


Układanka "Misie", drewniana, oklejona papierem. Wiek: od 1,5 roku do czasu aż się znudzi...

Druga gra, wyprodukowana przez naszą ulubioną Grannę, należy do serii gier Klub Przedszkolaka. Ich zaleta to docelowy wiek 4-6 lat oraz niska cena. Duża frajda puki działa, mała strata jeśli zostanie zjedzona. Zawsze można odkupić.
"Mała wielka myszka" to zabawa w przeciwieństwa.



Każda myszka ma swoją parę, która jest jej przeciwieństwem. Można wykorzystać grę jak układankę i bawić się w pojedynkę, można zabawić się w loteryjkę, można i w memo - pary. Przede wszystkim myszki trenują w nazywaniu emocji, stanów, czynności i zestawianiu ich na zasadzie przeciwieństw. I oczywiście są zabawne i śliczne. U nas popularna gra: w czasie gdy starsze panny robią "nudne" zajęcia młodsze siadają na podłodze i układają kolekcjonując pary myszek.

Trzecia gra, z której nabycia się cieszę to "Stuku - puku" i jest to gra typu przybijanka, firmy Granna. Grę przyniósł dla czterolatki zdesperowany św. Mikołaj i trafił w dziesiątkę. Gra nie nadaje się dla ostrożnych rodziców, gdyż zawiera w zestawie całkiem autentyczne pinezki. 


Poza pinezkami znajdziemy kilka obrazków ze wzorami, zestaw kolorowych elementów z grubej tektury do układania wzorów, korkową podkładkę i młotek. Zabawka jest wymagająca ale bardzo, bardzo, bardzo edukacyjna. Dlatego też Mikołaj olał obecność malucha w domu i zarządził szczególną oszczędność przy używaniu pinezek, ale sprezentował ją bez mrugnięcia powieką. W sposób kompleksowy (lubię to słowo - jest takie... kompetentne) ćwiczy aspekty percepcji wzrokowej (orientację, wyróżnianie figury z tła, odwzorowywanie). I jednocześnie jest świetnym ćwiczeniem małej motoryki oraz koordynacji wzrokowo-ruchowej. Doprawdy, tyle różnych zalet edukacyjnych, zabawka - miodzio. I oczywiście, dodatkowa zaleta: my się nudzimy pisząc dyktando i rozwiązując zadania z matmy a młode siedzi pochłonięte bez końca i stuka. To lubię!

Szczególnie cenna może być ta zabawka przy ćwiczeniach na orientację i zapamiętywaniu określeń dotyczących tejże. "Nad", "pod", "obok", "pomiędzy", "po prawej", "po lewej", możemy bawić się z dzieckiem układając obrazki wg. wzoru lub własne i ćwiczyć adekwatne używanie tych określeń. Polecam. 
Czasem mnie korci, żeby samej postukać...
Podkłada jest z miękkiego korka więc pinezki można wbijać nawet palcem oraz swobodnie wyjmować. Elementy są zrobione z grubej tektury obustronnie pomalowane. Wystarczająco grube by nie niszczyły się przy normalnym użytkowaniu. Nie nadają się oczywiście do przeżuwania przez maluchy, więc zabawki należy pilnować, jeśli wszystkożerne maluchy buszują po domu (jak u mnie). Jednak, gdyby zdarzyło się nieszczęśliwie, że któryś z elementów zostanie uszkodzony to warto na taka okazję zachować szablon, w którym elementy są od nowości. Pozornie jest to śmieć ale dla każdego bystrego rodzica jest do dodatkowa pomoc: na wypadek gdyby trzeba było samodzielnie dorobić zniszczony element; w sytuacji, gdy dzieciaki ćwiczą małą motorykę i bawią się odrysowywaniem od szablonu; oraz jako kolejne zadanie edukacyjne: umieść wszystkie elementy z powrotem w szablonie. Takie zadania wykonywała moja córcia w poradni pp podczas zajęć terapeutycznych ogólnorozwojowych. Mogę oczywiście,  dla zabawy, powypisywać te wszystkie mądre cele, jakim sprzyja ta zabawa. ćwiczenie analizatora wzrokowego, aspektów percepcji wzrokowej, koordynacji oko-ręka, trening analizy i syntezy wzrokowej, umiejętność manipulacyjna, orientacja przestrzenna i na płaszczyźnie, itd. To się popisałam na koniec. Tak po ludzku, chodzi o to, by element do pasować do dziury, bardzo wymagająca zabawa.

Kolejne gry i zabawki innym razem, a teraz żegnam się z nadzieją, że następne nasze spotkanie będzie przy prezentacji tego postu o czytaniu ;).
Pozdrawiam







1 komentarz:

  1. Ja też w pocie czoła, niewyspana z podkrążonymi oczami szukam informacji, pytam gdzie się da i kogo się da i piszę posty na temat nauki czytania :) Zapraszam do przeczytania moich postów 3 i 4 od końca :) i o krytyczny komentarz jeśli napisałam jakieś bzdury ;)

    OdpowiedzUsuń