środa, 10 lutego 2016

Gra "Sylaby"

Dawno już obiecałam, że zaprezentuję tu lubianą przez nas grę wspomagającą naukę czytania. Jest to gra sylabowa, "Sylaby" firmy Trefl.

Gra zawiera dwie plansze z obrazkami i podpisami, w których sylaby wyróżnione są innymi kolorami - te plansze to ściągi, dwie talie kart o różnym stopniu trudności, oraz kolorowe żetony do zbierania punktów.
Niezwykle ważna jest też instrukcja obsługi ponieważ zawiera opisy różnych gier, w które można się bawić przy użyciu kart. I ważne, żeby jej nie zgubić. Bo jak się ją zgubi to człowiek musi sam te wszystkie gry wymyślać. Jak ja. Nie żeby się nie dało. Ale utrudnia.
Gra nie jest tania, więc należy również uważać, żeby nie została zeżarta przez młodsze pociechy. Jak u nas. Wtedy nerwy niepotrzebne itd. Dzięki temu jednakże, że została miejscami nadgryziona po sfotografowaniu państwo obejrzą zdjęcia fatalnej jakości, ale przynajmniej karty nie są poobgryzane. Doceńcie to.




Lubię tę grę, daje dużo różnych możliwości, wersji, rodzajów zabawy. Dla jednego dziecka i dla kilkuosobowego zestawu. Pozwala też na grę na dwóch poziomach trudności, dzięki zróżnicowanym taliom kart. 
Niebieskie są proste. Jeden obrazek a do niego podpis podzielony na sylaby, staramy się więc skompletować właściwy wyraz. Wyrazy są dwu, trzy i czterosylabowe a zadaniem dziecka jest oczywiście ułożyć te sylaby we właściwej kolejności. Obrazek będzie tylko informował, że są to sylaby z właściwego wyrazu. 
Pierwsza gra w jaką gramy to coś w rodzaju memo:





To prosta zabawa i frajda dla mojej 5 letniej Czwartej. Znaleziony komplet układamy starannie obok we właściwej kolejności. Pomaga ściąga w postaci tablicy, na której zawsze można sprawdzić, czy się te sylaby dobrze ułożyło. Prosta wersja memo składa się tylko z wyrazów dwusylabowych. Trudniejsza ze wszystkich. Wtedy obowiązuje zasada, że można odkryć tyle kart ile sylab zawiera słowo, którego sylabę znaleźliśmy jako pierwszą.


Kolejna wersja to klasyczny pasjans: 






Tu nie ma co tłumaczyć. Siedem "kupek", odkrywamy, przekładamy na wolne miejsca początki wyrazów, pod pasjansem przekładamy stertę kart szukając pasujących itd. Bardzo przyjemnie się gra :).

Kolejna lubiana gra to dobieranka, w którą gramy kartami z talii zielonej. Jest trudniej, bo każda karta z sylabą stanowi element pasujący do kilku wyrazów. 
Układamy kilka kart na środku stołu, każdy gracz dostaje kilka kart do ręki i rozpoczyna się wyścig. Stopniowo dokładamy kart na stół oraz dobieramy dla siebie tyle ile wykorzystaliśmy do ułożenia wyrazów. Ułożone wyrazy dostają punktu w postaci kolorowych żetonów, zależnie od stopnia trudności - ilości sylab, które wyraz zawiera, a każdy żeton ma punkty, które na koniec zliczamy. Przynajmniej powinniśmy, ale moje córki mają tak małą potrzebę rywalizacji, że zwykle gramy dla frajdy układania wyrazów i pomagania sobie wzajemnie a nie dla wygranej. 
Poza tym dobieranka ma kilka różnych wersji naszych własnych- czasem gramy na czas a czasem pomagamy sobie wzajemnie, czasem szukamy po kolei pasujących wyrazów. Nie zawsze udaje się ułożyć wszystkie. 




Jeśli chodzi o zalety zabawki: pozwala wykorzystywać się na różne sposoby i może sprawiać frajdę nawet starszym dzieciom. Można też samemu układać gry karciane, więc wspomaga rozwój twórczości. Ma poprawnie podzielone wyrazy, ładną grafikę a tablica-ściągawka stanowi metodę samo sprawdzenia dla młodszych dzieci. Ponieważ obrazki na każdej karcie wyrazu są takie same więc kolejność sylab dziecko musi określić samodzielnie i tutaj cenną zaletą gry jest kształtowanie nawyku czytania od lewej do prawej oraz rozwój percepcji wzrokowej w aspekcie analizy i syntezy. Poza tym naprawdę sympatycznie wspomaga naukę sylabizowania, liczenia sylab, porównywania długości wyrazów pod względem sylab. Moje córki ją lubią. I oczywiście zaplanowana jest na więcej odmian gry niż te, które zaprezentowałam. 

Jeśli zaś chodzi o wady... cóż. Można się przyczepić, że wszystkie wyrazy pisane są dużymi drukowanymi literami, podczas gdy w książkach duże litery występują tylko na początku zdania i w nazwach własnych, więc właściwie w grze wyrazy powinny być pisane małymi literami. Pierwsza postawiłabym taki zarzut tej grze, gdyby nie ujęła mnie ona swoją różnorodnością i gdyby nie miała cennych zalet. A przede wszystkim gdyby nie była lubiana przez dzieci. 
Mogę ją polecić z czystym sumieniem nie tyle jako pomoc edukacyjną co jako sympatyczną zabawkę dla przedszkolaków i pierwszoklasistów, która pomaga w nauce i uatrakcyjnia ją.



2 komentarze:

  1. Nareszcie jesteś!
    Wszystko w porządku?
    "Sylaby" wyglądają interesująco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak :) Właściwie w porządku. Mamy bardzo "chorujący rok" i to w zestawieniu z noworodkiem oraz czwartą klasą okazało się szalenie zajmować czas. Ale takie życie, a co nas nie zabije to nas wzmocni :).

      Usuń