środa, 11 stycznia 2012

Opowieści świąteczne. Odsłona druga - opowieść Nadziei - Nieznane fakty z dzieciństwa Jezusa

Mamo, dzisiaj ja opowiem bajkę dobrze?
Był sobie Baranek i Osiołek. I ten osiołek bardzo chciał mieć małego osiołka, takiego swojego malutkiego osiołka dzidziusia, swojego syna. I był pasterz, miał laskę, tak, taką laskę, żeby chronić swoje owce! I ten pasterz miał na imię Józef. A w stadzie były owce i miały małe owieczki, i osiołki.

Józef miał żonę, Maryję, a ona była w ciąży i razem poszli do Betlejem, bo tam w Betlejem urodził się Jezus. I prowadził ich Anioł.

A ten Anioł poszedł do pasterzy i powiedział im: "Idźcie do Betlejem! Tam urodził się Jezusek!"
Pasterze zobaczyli ślady a potem gwiazdę. Gwiazda ich prowadziła, żeby im dać dobrą drogę i oświetlić ją, i naprowadzić ich na ślady Józefa i Maryi i osiołka (bo zostawiali ślady), a ślady prowadziły do Betlejem.
I zapytał Józef "Jak nas znaleźliście?" "To proste, po waszych śladach!" "Widzieliście je?" "Tak, jesteśmy tylko zwykłymi pasterzami, przynosimy ładne dary."
Pewnego razu przynieśli też małego osiołka do Jezusa.

-A kto to Jezus? - zapytała Łusia
- To syn Boga! A jeszcze jest Mesjaszem i mieszka w Betlejem, urodził się tam. (Tam się urodził, ale mieszkał później w Nazarecie, sprostowałam odruchowo.)
-A jego rodzice nie umarli. A on rósł, rósł aż nauczył się chodzić na spacer o tak: "Ale zabawa" [to był okrzyk radości Jezusa, który poszedł na spacer, towarzyszył gestykulacyjnej prezentacji tegoż spaceru :)]

Potem Jezus poszedł za gwiazdą i ona zaprowadziła go do stajenki a tam spotkał osiołka i baranka, i przypomniał sobie, że dostał tego osiołka. I wtedy Józef opowiedział Jezusowi: "Tak, właśnie tu się urodziłeś i przyszli wtedy pasterze, i Królowie, i przynieśli ci ładne dary: złoto, kadzidło i mirrę. A pasterze też przynieśli prezent - włóczkę!" Tak włóczkę, bo to ładny prezent dla dzieci, dzieci lubią.
Był kiedyś mały Jezusek i uczył się mówić, żeby mówić jak jego bracia.


Na tym skończyła się opowieść wieczorna mojej sześcioletniej córki. Starałam się notować ją w trakcie opowiadania, niestety, nie da się zanotować wyrazu oczy, modulacji głosu, gestykulacji rąk i mimiki twarzy... Trudno, musisz się biedny czytelniku obejść bez tych, dla mnie bezcennych, elementów opowieści mojej córeczki. Mam nadzieję, że ci się podobała. Dodam na koniec, że ja czytam i opowiadam dziewczynkom tradycyjną wersję Narodzenia. Reszta to licentia poetica Nadziejki.

Poniżej dowolna interpretacja na temat, czyli kto jeszcze odwiedził Jezusa w szopce.

Na sam koniec mała refleksja. Według opowieści Nadziei to Józef, ojciec Jezusa, udzielał mu wyjaśnień. W naszej rodzinie to ja - matka - mam przypisaną tę funkcję (jakoś tak wyszło, że byłam jedyna chętna i gotowa ;)), więc teoretycznie, będąc w trybie naśladowania schematów działań dorosłych, rodziców, w opowieści rolę tę Nadziejka powinna nadać matce Jezusa, Maryi. Tymczasem w świecie stworzonym przez moją córkę rola osoby mądrej, tłumaczącej, opowiadającej, przypisana jest ojcu. Może zanim zagubiliśmy znaczenie figury ojca została ona zapisana w naszych sercach biologicznie? Jak prawo naturalne? I teraz wychodzi na wierzch w swobodnej twórczości dziecka...

1 komentarz:

  1. w naszej szopce oprócz pasterzy i zwierzątek obowiązkowo stoi mała drewniana lokomotywa -Tomek. Tomek przyszedł pokłonić się Jezusowi i już. Ma tam być.

    OdpowiedzUsuń